ROZDZIAŁ 11

296 17 2
                                    


PERSPEKTYWA  MARINETTE 


Poniedziałek.Iść do szkoły, unikać rozmowy z kim tylko się da i jakoś doczekać końca zajęć. To właśnie mój ambitny plan na dzisiaj.Podniosłam się z łóżka i zaczęłam przekopywać swoją szafę.Chciałam zakryć maksymalnie dużo ciała, a pogoda za oknem znacznie mi to ułatwiała. Wybrałam ciemne jeansy i biały sweterek. Klasycznie. W oczy rzuciła mi się czerwona bandanka,którą przewiązałam włosy. Idealnie zakryje rozcięcie na skroni będzie ciekawym akcentem. Zrobiłam lekki makijaż i zeszłam na dół. Luka naszykował mi śniadanie. To było kochane. Czekały na mnie dwa rogaliki z malinami w czekoladzie i kubek gorącej czekolady. Kiedy kończyłam jeść stanął w progu kuchni opierając się o jedną z szafek.


 - Cześć. Mam nadzieję, że smakuje ci śniadanie.


 - Jest pyszne! Dziękuję.


 - Cieszę się. Ale kończ je szybko, zakładaj buty i wychodzimy. Odprowadzę cię. Nic się nie stanie jak zamknę piekarnię na 10 minut.


 - Niech ci będzie. Daj mi tylko dokończyć czekoladę.


Po śniadaniu całość stroju dopełniłam czarnymi trampkami i byłam gotowa do wyjścia. Luka czekał na mnie na dworze. Przez mały przeszklony kawałek drzwi widziałam jak zachwyca się jesiennym krajobrazem. Przyznam, że był naprawdę uroczy. Znaczy... widok za oknem oczywiście. Musiałam wyrwać go z tej zadumy, bo inaczej spóźniłabym się do szkoły.


 - Będzie ci ciepło w samym swetrze? Poranki nie są już takie ciepłe.


 - Spokojnie. Droga do szkoły nie jest taka długa, a tam już będzie mi ciepło.


 - Niech ci będzie. Fajny pomysł z tą chustką. Pasuje ci ten styl.


 - Dzięki. Chociaż przyznam, że bardziej chodziło mi o zakrycie tego rozcięcia.


Po tych słowach dokładniej mi się przyjrzał i położył rękę na moim ramieniu zatrzymując mnie. Delikatnie ściągnął chustkę w dół posyłając mi swój szarmancki uśmiech.


 - Teraz twój plan ma szansę się udać.


 - Ehhh... ratujesz mnie.


 - Nie myśl tak o tym wszystkim, a będzie dobrze.


Szliśmy w ciszy. Patrzyłam jak blade słońce lekko pada mu na twarz.Wyglądał całkiem pociągająco. Był bardzo oddanym przyjacielem.Wręcz miałam wrażenie, jakby traktował mnie jak siostrę. W dodatku zaoferował pomoc moim rodzicom i to za tak małe wynagrodzenie. Takiego chłopaka ze świecą szukać. Znaczy przyjaciela. Tak, przyjaciela. Byliśmy już pod budynkiem szkoły.Stanęłam na pierwszym stopniu schodów, kiedy Luka wziął mnie za rękę.


 - Gdyby cokolwiek się działo, to dzwoń. Dasz sobie radę. Odbiorę cię po zajęciach.


Zamurowało mnie. Jedyna odpowiedź na jaką się zdobyłam, to lekki uśmiech. W tej samej chwili zobaczyłam jak przed budynkiem zatrzymuje się limuzyna, a wysiadający z niej chłopak wpatruje się we mnie.Chciałam jak najszybciej znaleźć Alyę. Sala od matematyki na szczęście była niedaleko wejścia i zaraz po przekroczeniu drzwi szkoły wypatrzyłam przyjaciółkę. Wiedziałam, że w jej towarzystwie uda mi się uniknąć konfrontacji z chłopakiem. I całe szczęście, bo właśnie zabrzmiał dzwonek, a to oznaczało pewne 45 minut spokoju. Przynajmniej od Adriena.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 15, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Kiedy gasną światłaWhere stories live. Discover now