"2019 - Przed Armagedonem - "New Life Order akt 1"

42 0 0
                                    

To tak pamiętam, 1 stycznia jestem u siostry - bo tam trwał sylwester.
- budzę się cały zlany potem.
Następnie piszę najpierw, chyba do Karoliny potem na forach Karolina się wkurza na mnie - miała racje zresztą - potem następnie no to cóż
czuję mdłości, kilka razy idę do łazienki zwymiotować oraz za potrzebami i tak jest pół dnia, potem jest już nieco lepiej.

Następnie pod wieczór wracamy do domu, jest spoko całkiem.
Potem 4 stycznia cóż krytyka mojego opowiadania teraz
to w sumie sam nie wiem, czy i kto miał racje, nie mam, zielonego pojęcia.
Tak szczerze mówiąc, ponieważ cóż trochę
mojej winy, bo stylistyka tekstu była jaka była zresztą nie tylko, ponieważ inne powody
też takie poza stylistyką, że cóż im dłużej pisałem tym, ono było monotonniejsze i tak naprawdę to
opowiadanie wyszło, jak, wyszło, niestety
potem cóż pamiętam, kryzys psychiczny się ciągnął, było coraz gorzej.

Nadszedł 14 stycznia, było tragicznie ze mną. Gdy się dowiedziałem o śmierci pana Adamowicza.
Wpadłem w jakiś, ciężki stan psychiczny to był początek końca. Rozmijanie się
na drobne dosłownie, ponieważ czułem się, coraz gorzej. Pamiętam, jechaliśmy do miasta w jakiejś sprawie.

Bodajże do neurologa wychodząc z autobusu, była zawiej śnieżna, ja dostałem jakiegoś wstrząsu.
Chwiałem się, niestety na nogach, następnie jakoś z pomocą mamy dotarłem do przychodni, tam cóż było, jak było.


czyli neurolog mi przepisała leki, bo chyba kolejki nie było następnie, potem byłem kupić cokolwiek na uspokojenie bez recepty.
Kupiłem sobie bodajże Validol, on nie zadziałał.

Potem byłem w banku, tam też gadali o tej sytuacji z newsów.
Następnie poszedłem do lekarza, lekarka kazała zgłosić się u pielęgniarki.
W zabiegowym następnie potem powrócić do niej po pół godziny tam dostałem tabletkę na uspokojenie i zmierzono mi ciśnienie -
było w normie - potem cóż była lekka poprawa, ale niestety mama to pogorszyła, bo ja chciałem
wrócić do lekarki a ona nerwowo, że się nie zgadza, bo nie zdążymy w końcu, udało mi się ją przekonać i cóż byłem
u lekarki, przepisała leki na rany i antybiotyk - który miałem brać ze względu na możliwe zakażenie organizmu
oraz ranigast, potem gdy poprosiłem mamę, by kupiła wszystko ona ze stresem, że kasy nie będzie - była słaba sytuacja finansowa -
oraz że nie zdążymy, potem ją przekonałem, ale byłem w okropnym stanie chodzić, nie mogłem. Usiadłem na ławce.


Były zawieje następnie, modliłem się ze strachu, potem mnie ze strachu.
Skręcało, następnie usłyszałem dźwięk karetki - dodatkowy strach - potem ona wróciła, następnie dzień minął, jak minął.
(w domu cóż najpierw napisałem na forum - ponieważ ktoś się tam o mnie wypytywał - potem zadzwoniłem, z tego, co pamiętam jeszcze na telefon zaufania).


Jakoś następne dni minęły, mimo że byłem w kiepskim stanie, myślałem coraz bardziej
o dostaniu się na oddział, bo ja się powoli zmieniałem, w trupa psychicznego następnie kolejne zajęcia z projektu
tam dowiaduje się, że ma przyjechać do mnie psycholog następnie mam spotkanie z Psycholog.
Która poradziła mi, bardziej ugodowe podejście względem tej krytyki z forum następnie, jest luty
cóż średnio, radę sobie daje najbardziej, dołuje mnie odmowa wypisania skierowania do szpitala
przez moją lekarkę, ale cieszy mnie obiecanie mi dodania do zestawu leków clopixolu,
ponieważ myślałem, że to pomoże, niestety z dodania tego leku nic nie wyszło, ponieważ w marcu
trafiam na oddział niestety no ale cóż wracając do tematu, lutego.


Cóż było, jak, było, bo nie będę ściemniać, było kiepsko, taka prawda jest Niestety, że tylko
te leki dodatkowe mi zmieniono wtedy w lutym no i jeszcze to, że laptopa oddałem do naprawy, a poza tym cóż.
Jest kolejne spotkanie z Psycholog, ona gada mi, o ZAZ-ie jestem zrezygnowany, następnie ja zmieniam decyzje.


No i decyduje się, na ZAZ oprócz tego w lutym też chyba dochodzi do kolejnej próby samobójczej -
to kolejna zła rzecz - oraz poza tym też psycholog z ZAZ-u niestety
nie przyjechał, na pierwszy termin nie byłem zły, bo wypadek miał oraz rozchorowałem się, miałem okropny katar
i ogólnie byłem chory gdzieś pod koniec lutego ja na wieść o długach pewnych
mojej mamy u mojej siostry, które nie zostały właściwie opłacone, z nadmiaru stresu uszkadzam, pewne krzesło. - nie krzesło od kompa tylko inne -
następnie ze strachu przed wybuchowym ojcem uciekłem, z domu kolega poradził mi, przez telefon bym wrócił.
Ja to zrobiłem potem urodziny ojca, ja słyszę jak, ojciec mówi, do mojej siostry - oni nadają się
tylko do ZAZ-u i PCPR-u, bo nie potrafią się zachować - (co jest głupotą, ponieważ
ja po szpitalu udowadniam, ile potrafię i jest to jawne oczernianie mnie i mamy, bo mama z kolei ma zdolności kulinarne oraz
ona jest mniej chamska w kontaktach z innymi) potem cała sytuacja
zmienia się w jeden wielki cyrk, że tak to ujmę i cóż nie mam ochoty o tym zwyczajnie pisać, bo nie znoszę, tamtego dnia.


Następnie kilka dni dalej chyba 27 lutego przyjeżdża psycholog, rozmawia ze mną
i rodzicami z ojcem też rozmawia, ponoć dosyć ostro by, przemówić mu do rozsądku ojciec
go wedle wersji mamy potem ojciec wyzywa, od różnych jak psycholog odjechał.


Następnie jest 1 marca - z tego, co pamiętam - no i wyjazd ojca, podczas którego była kłótnia a on udawał, że nic się nie działo.


No i on wtedy wyjeżdża, ale kolejny raz mnie on dołuje potem następne dni to cóż raz poprawa
raz dno raz poprawa raz dno no i cóż koszmary senne potem jeszcze nagłe zasypianie
potem ogarniam okulistę, następnie próbuje ogarnąć też badania psychologiczne oraz poza
tym szereg wydarzeń w postaci kłótni na necie, moich listów pożegnalnych, negatywne wydarzenie w postaci listu o długu RTV
oraz masa innych wydarzeń, która mnie przywaliła do muru niestety no i wszystko sypie się dnia, 10 marca wtedy właśnie
nie śpię całą noc potem oraz dużo tnę się, dużo spożywam kofeiny, dużo palę papierosów, dużo tabaki oraz jeszcze lęk przed utratą konta
z FB przez jakąś wiadomość (może i głupi, ale mnie to serio jakoś dobiło) następnie to, co ojciec powiedział
i cóż mama mi powiedziała tylko kilka słów jego niestety, mianowicie że on niby zakazuje jej, wizyt koleżanek.
A po szpitalu dowiaduje się czego innego, a mianowicie że on powiedział tak: „masz wpuszczać koleżanki, ale nie przez białe drzwi, ale inne
a najlepiej ich nie miej - bo po co ci one potrzebne?" potem załamuje się i niestety znów list pożegnalny chyba do kilku osób nawet
i wychodzę z domu, zabierając narzędzia, do okaleczania siebie. 

Mamę nawet nie obchodzi, w jakim stanie jestem i wychodzę
i płaczę, krzyczę, tnę się, następnie myślę o samobójstwie, ale rezygnuje.


Potem wracam do domu, około godziny 18 policja przyjeżdża, słyszę, że wchodzą, ja schodzę na dół. Już mi wszystko jedno w sumie.


Czy w mojej sprawie, czy nie mówią, tylko że dostali zgłoszenie mama o niczym nie wie, rozmawiają ze mną, policjantka
mnie pociesza, przyjeżdża pogotowie, mówią, że muszą, mnie zabrać, mi wszystko jedno, zabieram potem moje najpotrzebniejsze
rzeczy z pokoju - oni idą za mną, poszli do pokoju - następnie cóż rozglądają się i w ogóle potem wracamy i idę do karetki w źle
założonych butach. 

bo mi się śpieszyło pani policjantka, pyta się mnie czy może ze mną jechać, ja się zgadzam,
w czasie rozmowy pyta się mnie o wiele rzeczy, ja płaczę, cały czas ciągle myślę, o mamie, co jakiś czas
mam ataki mdłości, dostaje worek, potem jest zmiana sanitariuszy, potem jedziemy, dalej dojeżdżamy, do szpitala, tam ja w źle założonych butach wysiadam.
Następnie, na IP bez zbędnej rozmowy, zgadzam się, wiem, że nie ma sensu się sprzeciwiać, bo jakby mnie wtedy puścili nawet, to stoczyłbym się, na szczęście
- chyba dzięki temu - się nie stoczyłem jakoś pomimo wszystkiego pomimo upadku, dałem radę jakoś się podnieść z gleby i iść dalej, mimo że to bo
było wtedy, to był jeden dramat wielki, ale się ogarnąłem...

Mimo Przeżyć.. Mam Po Co ŻyćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz