"2019 - Po Armagedonie/16 dniowa Epopeja Chaosu - "New Life Order akt 2"

59 0 0
                                    

Cóż pierwsze dni w szpitalu to był dramat, byłem na pododdziale innego oddziału niż wcześniej.

Tak szczerze najpierw potem na najwyższym pododdziale tamtego oddziału cóż na początku byłem z kilkoma, typami jeden młodszy.

Drugi trochę starszy, pozostałych nie pamiętam. Nie wiem może teraz to zmęczenie?- Bo dzisiaj no to muszę, przyznać wyjątkowo zmęczyłem się, wszystkim - ale mniejsza o to jeden z chłopaków przestraszył,mnie już na samym początku, pamiętam, on spojrzał, na mnie i moje rany powiedział - byłeś w piekle? -czy jakoś tak ja potem, płakałem, cały czas, płakałem, potem kolejna sytuacja taka stresowa chyba kilka dni w przód no to cóż on mi powiedział o swoim ojcu, że on czuje niechęć do chorych no i cóż wpadłem w ogromny lęk, że mogę być wrobiony w to, że niby przywłaszczyłem jego spodnie(nienawidzę złodziejstwa, bo już kiedyś - mnie - okradziono), bo on oddał je, innemu pacjentowi.

 Bałem się, kłopotów wiem to tchórzowskie zachowanie, ale bałem się naprawdę, tego wszystkiego następnie no to cóż inna pacjentka postanowiła mi pomóc zmienić sale potem kolejna inna sytuacja już w nowej sali to kradzież moich kilku rzeczy przez innego pacjenta następnie najpierw jednej za dnia, a potem w nocy kilku no i cóż wtedy w nocy - ja wpadam w strach - wychodzę z sali, myślę kto, to no i cóż wracam, do starej sali, widzę na stole torebka patrze -moje rzeczy - no i cóż biorę bez pytania... bo wiadomo... jakie to złodziejstwo w ogóle? Jakie to złodziejstwo w ogóle odzyskać swoje rzeczy?Po mojemu żadne potem jeszcze awantura innych pacjentów, bo innych też okradziono no i ja dostaje ataku płaczu 

i cóż przepraszam personel, za moich kolegów by nic gorszego z tego nie było potem kolejna sytuacja to cóż papierosy, których nie miałem, a czułem głód nikotynowy.

a że byłem pokłócony z kilkoma osobami, ponieważ „koleżanka", która ułatwiła mi zmianę sali na inną, w której zresztą był diler narkotykowy...

Oraz typek, który jest ze mną potem za 7 miesięcy w ŚDS i 2 inne osoby, czyli typ, który kolega, którego powinienem się, posłuchać niestety nie posłuchałem się i cóż pokłóciłem się z tą koleżanką, ponieważ ona robiła niezbyt dobrze papierosy, bo moja zwijarka jej nie pasowała a ja bibułek oraz filterków nie miałem i ona wydarła się, że jak jej papierosy minie pasują to bym, zwijał sobie z gazety i próbowałem, bo tytoniu resztki miałem no i nie wyszło, potem poszedłem, pewna ponura pani, dała mi...co dała... potem paliłem papierosy z popiołki no bo nie miałem..

.A że nie miałem od kogo, pożyczyć no to postanawiam, że po proszę, pewnego pacjenta z sali by kupił mi fajki i ja mu oddam- tak, nawiasem mówiąc, pacjenta, z którym potem jestem w ŚDS, tak tego samego, o którym piszę wcześniej...

 -jak będę mieć, kasę on mi kupuje i fajki i żel pod prysznic - bo ja nie miałem czym się myć i od niego pożyczałem -i cóż mi on kupił, ale osobie, od której pożyczył kasę, nie kupił niczego - tej koleżance - ja miałem kasę, bo miałem odwiedziny, o które naprawdę błagałem i ogólnie kombinowałem jak je mieć i kombinowałem jak oddać i nie paść ofiarą nikogo no i jak jakoś wykombinowałem i oddałem mu, jakoś potem przeszedłem na stronę tej koleżanki, która pomogła załatwić mi przenosiny na inną salę, ponieważ to on był winny, bo jak się dostaje, kasę na rzeczy to się załatwia te rzeczy taka prawda nie inaczej bo inaczej to jest niezbyt, eleganckie zachowanie. Niestety szczerze mówiąc szkoda mi kolegi, ale naprawdę bałem się jej...

 zresztą tego dilera też... bo raz z nim dyskutowałem o religii no i on na mnie naskoczył, że świętych na ziemi nie ma... i bałem się go, oddawałem mu, jedzenie, byleby, on nie był na mnie wściekły.

no i potem i tak koleżanka okazała się, taka, że szkoda gadać przez to, że musiałem dla niej załatwiać jedzenie, ponieważ bałem się jej i to jaka ona jest najzwyczajniej w świecie, że tak powiem wredna, dostaję się na inny oddział, dzięki lekarzowi no i na krótko po tym. 

Dostaje od niej sms, który mnie zaszokował.

Potem jej odpisuje, próbuje jakoś uspokoić, to wszystko - nie da się -następnie no to cóż następna sytuacja, no to taka, że gdy prosiłem siostrę o pomoc - bo tamta koleżanka na mnie się naskoczyła - no to moja siostra się na mnie się wkurzyła, następnie dostałem ataków płaczu, czego personel się przestraszył.

W sumie miała racje, bo ja zadzwoniłem, gdy ona nie miała czasu - i teraz jej to w sumie wybaczyłem... 

-potem jeszcze wymiotowałem mało tego potem biegunki i musiałem jeść kleik - który dobrze, że mi w sumie podano -by ją zatrzymać oraz dostałem Smecte, potem następnie no to cóż było w sumie dobrze, ale do czasu...

Bo najpierw były miłe wydarzenia, czyli zatrzymanie problemów gastrycznych oraz terapia zajęciowa w postaci robienia rzeczy z modeliny, oraz to, że dałem jednej osobie, 2 wiersze jej się spodobało ona, dała to pewnemu starszemu panu, potem no i niestety potem się popsuło, bo były wyzwiska ze strony jednej z pacjentek tzn. nazywanie mnie popi*rdolonym, bo ja samego siebie rzekomo nie szanowałem no i fakt zdarzyło mi się samego siebie zwyzywać (przez bardzo niską samoocenę - chyba wywołaną poprzednią sytuacją związaną z koleżanką z innego oddziału)potem jeszcze czepianie jej czemu ja przychodzę do palarni i bałem się z nią przebywać oraz jeszcze poza tym cóż był wybuch szału, jednej z pacjentek po społeczności ja schroniłem się w swojej w sali i miałem lęki, następnie osuwać się zacząłem.

zauważył, to jakiś inny pacjent, który mnie złapał mnie bym, nie upadł, następnie kazał się, położyć więc położyłem się i płakałem.

Poza tym jeszcze dalej no to cóż to nie wszystko potem na krótko przed wyjściem ze szpitala jestem wciągnięty w awanturę 2 pacjentek jedna ta od wyzwisk druga ta od tekstów i cóż dowiaduje się wiele rzeczy, o tamtej od wyzwisk jestem przyciskany coraz bardziej i w końcu postanawiam być neutralnymi załatwiam u lekarza tak, że mówię mu wszystko, on postanawia, że dla mojego dobra muszę wyjść ze szpitala, bo z jednej strony jest poprawa, z drugiej sensu, by tam mnie, trzymać brakowało i 26 marca wychodzę do domu. 

Naprawdę, ucieszyła mnie jego decyzja no i cóż zaszły zmiany w moim życiu.

Mimo Przeżyć.. Mam Po Co ŻyćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz