12. Tańcowała igła z nitką

19 3 1
                                    

Kiedy sędzia ogłasza koniec rozprawy, jestem jedną z pierwszych osób wychodzących z sali. Słyszę, że pan Jan mnie woła, ale nie mogę z nim teraz rozmawiać. Pytania zadawane przez pełnomocnika pieprzonego Igielskiego były zbyt osobiste, przez co czułam się jak egzotyczny okaz w zoo.

- Floro - Barbara zostawia daleko w tyle pana Jana i podbiega do mnie. Nie mam wyjścia, muszę się odwrócić i wysłuchać, co ma do powiedzenia. - Moja droga.

Zaskakuje mnie, że nic nie mówi. Najzwyczajniej w świecie oplata mnie ciasno swoimi ramionami i trzyma mocno. Zaskoczona jej zachowaniem stoję jak słup soli i czekam, aż mnie puści. 

- Dlaczego nic nie mówiłaś? Już dawno ucięłabym jaja temu bydlakowi - odsuwa się ode mnie z zawziętą miną. - Nie powinnaś tego dusić w sobie tak długo.

Cieszę się, że nie mówi nic więcej. Chcę stąd jak najszybciej wyjść i zapomnieć o całym tym zamieszaniu. Kątem oka widzę, że pan Jan stoi kilka metrów za Barbarą i się nam przypatruje. Nie mogę powstrzymać cichego jęku, który wydobywa się z moich ust.

- Dziękuję, że przyszłaś - patrzę na Barbarę, ubraną jak zwykle w idealnie skrojony biznesowy kostium. Strzepuję z jej rękawa niemal niewidoczny pyłek. - I dziękuję, że przekonałaś ojca, by tu ze mną nie przychodził.

- Drobiazg - zbywa moje słowa ruchem ręki i ciągnie mnie w kierunku wyjścia. Zatrzymujemy się przy panu Janie - Panie mecenasie, jestem panu bardzo wdzięczna za to, co pan do tej pory zrobił dla Flory.

Pan Jan odwraca ode mnie wzrok i kieruje go na Barbarę. Jak zwykle nie okazuje żadnych emocji. Patrząc na niego, ubranego w togę z zielonym żabotem, mam ochotę nabroić tylko po to, by stanąć przed sądem i być przez niego reprezentowaną. Nigdy bym nie pomyślała, że facet w sukience może być taki seksowny.

- Flora?

Ty idiotko...

- Mógłby pan powtórzyć? - Barbara patrzy na mnie ze współczuciem, mylnie oceniając, że cały czas myślę o przebiegu rozprawy. - Jakie spotkanie?

- Chciałbym cię przygotować na kolejną rozprawę - odpowiada, nie odrywając ode mnie wzroku. Niech lepiej jak najszybciej go odwróci, bo mam ogromną ochotę owinąć się wokół niego jak anakonda wokół aligatora. - Jak słyszałaś, wniosłem o wezwanie świadków, więc powinnaś wiedzieć, czego się możesz spodziewać.

Tak, podobnie jak dziś. Niby wszystko było przećwiczone, a i tak pełnomocnik Igielskiego nas zaskoczył. Niestety, niemile. Ale kim bym była, jakbym odmówiła panu Janowi? To byłby wielki grzech.

- Dobrze.

Jak tylko podnoszę głowę, by spojrzeć w oczy pana Jana widzę, że nieznacznie, prawie niewidocznie, unosi jeden kącik ust. Dziwne, ale ten widok powoduje, że moje sutki stają na baczność, a żołądek robi salto.


Następnego dnia po pracy jadę do dziadków. Bandzior tak się cieszy z mojej wizyty, że zrzuca swoim trzepoczącym ogonem parasolkę, która była oparta o ścianę.

- Czy ten pies się kiedyś uspokoi? - babcia jeszcze nie weszła do przedpokoju, ale hałas spadającej parasolki wystarczył, by ją do nas zwabić. - Cipcia, chodź do babci.

Piszczący Bandzior daje głośno znać, że nie jest zadowolony z powodu braku uwagi. Jak tylko kończę powitanie z babcią (po raz kolejny słyszę, że schudłam i że koniecznie muszę wziąć kolejną wałówkę na wynos), kucam przy kundelku i poświęcam mu całą swoją uwagę.

- Uważaj, bo znów się zesika ze szczęścia - dziadek wychodzi z łazienki, opierając się o drzwi. - Florka, na pewno wszystko w porządku?

Patrzę niepewnie na dziadka. Może i babcia była mistrzem spostrzegawczości, ale to dziadek jest jedyną osobą, która rozumie mnie bez słów. Przeciągam zabawę z Bandziorem jak tylko mogę, ale w końcu podnoszę się na nogi i korzystam z oferty poczęstunku. Tak, jakbym spodziewała się po dziadkach czego innego...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 04, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Przewrotny losWhere stories live. Discover now