01

5.7K 330 22
                                    

Obudziłam się kilka minut po piątej rano. Śniło mi się coś dziwnego. Nie byłam w stanie określić, co to było. Pamiętałam, jak przez mgłę, wielki księżyc nad lasem. Próbowałam sobie przypomnieć, co było dalej, ale nie udało mi się.

Był niedzielny poranek. Zaspana wstałam z łóżka, potykając się o własne nogi. Czułam, że już nie zasnę. Głowa bolała mnie, zapewne przytłoczona dziwnym snem. Podeszłam do okna i odsłoniłam firanki. Jedyne czego chciałam, to zaczerpnąć porannego powietrza; to zawsze działało kojąco. Patrząc przez okno, zauważyłam kilka postaci kręcących się wokół domu na przeciwko. Posesja była pusta odkąd tu przyjechałam, jednak teraz na podjeździe zaparkowany był samochód, a dookoła krążyli ludzie. O piątej rano w niedzielę.

Nie zastanawiając się dłużej, w za dużej koszulce i legginsach zeszłam na dół. Uważając, by nie narobić hałasu, wyszłam z domu. Było naprawdę ciepło, jak przystało na październik w Australii. Właściwie, odkąd miesiąc temu przedprowadziłam się tutaj, do ojca, nigdy nie byłam na dworze tak wcześnie. Powietrze było zupełnie inne, a uczucie, towarzyszące muskaniu mojej skóry przez promienie słoneczne, nie przypominało tego po południu.

Postanowiłam przejść się wzdłuż ulicy, by podsłuchać rozmowy osób przy bramie domu na przeciwko. Byli to mężczyźni, wyglądający na około 20 lat. Nikt mnie nie zauważył. Z wyjątkiem jednego.

Był ubrany na czarno, a spod kaptura wystawały kosmyki czerwonych włosów. Zmierzył mnie krótkim, lecz chłodnym spojrzeniem, prawie natychmiast wracając uwagą do mężczyzny, który coś mu tłumaczył.
Nie wiem, co się dzieje, ale najwyraźniej mam nowych sąsiadów.

***

W poniedziałkowy ranek, podczas śniadania, usłyszałam dzwonek do drzwi.

- Otworzę - powiedziałam do taty, który pospiesznie jadł płatki z mlekiem.

Nic dziwnego, bo zaraz spóźni się do pracy. Poranki nigdy nie były jego ulubioną porą, co zdecydowanie sprawdza się też u mnie. Właściwie, niemal wszystkie cechy charakteru i nawyki odziedziczyłam po ojcu. Z kolei wyglądem przypominam matkę, ale myślę, że nigdy jej nie dorównam. Jest naprawdę piękną kobietą. Żyje w Auckland, wraz z nowym mężem i jego nastoletnim synem. Nigdy ich nie lubiłam. Może to dlatego zdecydowałam się zamieszkać z tatą.

Wiedziałam, kogo zobaczę za drzwiami, więc ani trochę się nie zdziwiłam. Lucas uśmiechnął się, widząc moją zaspaną minę. Ubrany w swoje ulubione czarne rurki i czarny tank top z logiem jakiegoś zespołu, prezentował się - jak zwykle - dobrze.

Luke Hemmings to jedyna osoba w szkole, z którą udało mi się znaleźć wspólny język. Zawsze był uprzejmy i pomocny, ale mimo wszystko lubił postawić na swoim. Poznałam go od razu, pierwszego dnia w szkole, kiedy zapytałam się o drogę do sali historycznej. Okazało się, że mamy ze sobą parę lekcji, co skutkowało częstym widywaniem się. Od dwóch tygodni, Lucas przychodzi po mnie rano w dni, gdy zaczynamy wspólnie lekcje.

- Dzień dobry, Mio, gotowa na poniedziałek? - zapytał, z udawanym podekscytowaniem.

- Oh, oczywiście, umieram ze szczęścia - spojrzałam na niego spode łba.

Luke zaśmiał się lekko, ale coś nie pozwoliło mi zwrócić na to większej uwagi. Ponad ramieniem przyjaciela, z domu na przeciwko, właśnie wyszedł chłopak. Nigdy wcześniej go nie widziałam, więc musiał być jedną z osób, które widziałam w niedzielę rano. Miał ciemne włosy, które nieco zakrył kapturem czarnej bluzy. Na ramieniu miał torbę, zupełnie jakby szedł na jakiś trening. Chodził lekko przygarbiony, rozmawiając przez telefon. Otworzył drzwi samochodu, który stał na podjeździe, lecz chwilę przed wejściem na miejsce kierowcy, spojrzał się prosto na mnie. I mimo, że był dość daleko, poczułam jak jego spojrzenie niemal wypala mi dziury w oczach.

Lucas musiał zauważyć moją chwilę nieuwagi, bo niedługo potem odwrócił się za siebie, chcąc sprawdzić, dlaczego tak intensywnie się na coś patrzę. Jednak zamiast ciemnej postaci, zobaczył jedynie odjeżdżające auto. Spojrzał na mnie niepewnie.

- Mia? Idziemy? Chyba nie chcesz się spóźnić - powiedział chłopak.

- Tak - odpowiedziałam szybko. - Przepraszam, po prostu się zamyśliłam. Jestem naprawdę bardzo śpiąca.

Luke nie wyglądał na przekonanego, ale odpuścił. Szybko ubrałam buty, chwyciłam plecak i wyszłam z domu, krzycząc szybkie pożegnanie do taty. Udaliśmy się w stronę szkoły, która była stosunkowo niedaleko. Właściwie wszystko było tutaj niedaleko.

Doszliśmy do szkoły kilka minut przed dzwonkiem. Po przywitaniu się ze znajomymi na parkingu przed wejściem, rozejrzałam się dookoła. Było to moje małe przyzwyczajenie, lubiłam widzieć co się dzieje za mną i przede mną, przez co odwracałam się naprawdę często.

Jakie było moje zdziwienie, gdy na parkingu zauważyłam czarny samochód, należący do chłopaka z domu na przeciwko.

a/n pierwszy rozdział jak zawsze jest jedynie wprowadzeniem, więc pozostawia wiele do życzenia, ale mam nadzieję, że następne spodobają wam się o wiele bardziej. wstawiłam też zdjęcie bohaterki, żeby łatwiej było wam ją sobie wyobrazić :)

red eyes // calum hoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz