12

2.4K 220 58
                                    

W piątek wieczorem ojciec Mii oznajmił, że wyjeżdża na weekend wraz ze swoim dobrym kolegą na ryby. Nie było to zwykłe wędkowanie, lecz czterodniowa wyprawa statkiem kolegi ojca, którą zwykli nazywać "męską wycieczką". Dziewczyna wiedziała, że mężczyzna nazywał się Jeff, choć tak naprawdę nigdy go nie widziała.

Gdy wstała w sobotę rano, taty nie było już w domu. Mia robiła płatki na śniadanie. Nie miała żadnych planów na ten dzień, ze względu na wciąż nierozwiązaną kłótnię z Lukiem. Otworzyła lodówkę, szukając wzrokiem mleka. Wyjęła je, a gdy przyjrzała się etykiecie, zmarszczyła brwi. Do butelki przyklejona była mała, żółta samoprzylepna kartka. Odkleiła ją i przeczytała jej treść.

Tej nocy niczego się nie dowiesz, ale i tak możesz wpaść. Mamy domówkę o 21.
-M.

Na samym początku dziewczyna nawet nie pomyślała, kto może być autorem pseudo-zaproszenia. Po kilku minutach rozmyślania przypomniała sobie o czerwonowłosym Michaelu i sytuacji w kawiarni sprzed kilku dni, kiedy to obiecał jej, że wtajemniczy ją w to,
co dzieje się wokół niej.

Teraz, kiedy już o tym pomyślała, porzuciła przygotowywanie śniadania, a zamiast tego usiadła przy stole w kuchni i oparła brodę na dłoni. W jej głowie zaczęło rodzić się mnóstwo pytań bez odpowiedzi. Jak kartka znalazła się w jej lodówce? I czemu akurat tam? Zastanawiało ją też, co właściwie się dzieje? Owszem, Michael to bardzo dziwny chłopak, który wchodzi do cudzego domu, wyjada rzeczy z lodówki i budzi ogólny niepokój, a jej ojciec stał się cichy i niewyobrażalnie zajęty, jak na właściciela księgarni w niewielkim miasteczku, ale co te rzeczy miały wspólnego z nią? Wydawałoby się, że nic. Ale jednak coś było na rzeczy, skoro czerwonowłosy sam przyznał, że istnieje jakiś sekret, który ma zostać jej powierzony. Czy to ma coś wspólnego z tatą? Przeczuwała, że tak. Liczyła tylko, żeby nie okazało się, że, tak jak w telenowelach, u ojca wykryto śmiertelną chorobę i nie ma go w domu, bo postanowił korzystać z życia póki może. Wzdrygnęła się na samą myśl. To byłaby dla niej największa tragedia.

Obróciła w wolnej dłoni żółtą karteczkę, przypatrując się jej z uwagą, jakby miała tam być ukryta wiadomość. Niczego takiego tam nie znalazła, nawet adresu domu, w którym miała być impreza, co ostatecznie zapieczętowało jej decyzję, że nie pójdzie na żadną domówkę. Całe zaproszenie wydało jej się dziwne i dezorientujące. Po co Michael miałby ją gdziekolwiek zapraszać?

Przez cały dzień nie ruszała się z domu. Oglądała któryś już raz odcinki American Horror Story w salonie, zrobiła sobie szybki obiad, a potem znów włączyła serial. W pewnym momencie pomyślała o Luke'u, z którym normalnie wyszłaby gdzieś na ich weekendowe spotkania, lub zwyczajnie spędziliby czas we dwójkę, śmiejąc się i rozmawiając. Poczuła smutek, bo nie odzywali się do siebie od kilku dni, co było ich dotychczasowym rekordem. Szybko jednak odgoniła myśli o przyjacielu, bo nie czuła się czemukolwiek winna.

Na dalszy rozwój wydarzeń w sprawie wiadomości z etykiety mleka Mia musiała poczekać aż do godziny osiemnastej. Wtedy właśnie wróciła do swojego pokoju, po całym dniu okupowania kanapy w salonie. Weszła tylko, by zabrać ładowarkę do telefonu, ale coś koło okna przykuło jej uwagę. Podeszła bliżej. Była do niego przylepiona mała, żółta karteczka, którą wypełniało to samo pochyłe pismo, niby niedbałe, ale ładne i czytelne. Zerwała kartkę i przyjrzała się jej. Adres. Zmarszczyła mocno brwi, kiedy zorientowała się, jakie miejsce mieści się pod tym adresem. Dom dokładnie na przeciwko. Dom Caluma.

Przez kilkanaście minut zastanawiała się, dlaczego Michael miałby urządzać imprezę w domu Hooda. Doszła do wniosku, że istnieje jeden sposób, żeby się przekonać. Musi tam iść. Bez namysłu skierowała się do łazienki, która znajdowała się zaraz przy jej pokoju. Odświeżyła się po całym dniu siedzenia w piżamie, wysuszyła włosy i w samym ręczniku podeszła do szafy, aby wybrać coś do ubrania, po czym zabrała się za makijaż.

red eyes // calum hoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz