Prolog

8 1 0
                                    

Prolog

(17.03.2020)

Zdaję sobie sprawę z tego, że to może być trochę niebezpieczne. Chociaż, niebezpieczne to raczej troszkę nieodpowiednie słowo. Powiedziałbym raczej: nieodpowiedzialne. Nie powinienem był tego robić, oh nie, to powinno zostać w strefie rzeczy podpisanej „nie wyciągać na światło dzienne; mogą ugryźć". Być może ten napis brzmi trochę jak fałszywe ostrzeżenie, by powstrzymać mijających go ludzi od pchania ku niemu wścibskie łapska, ale uwierzcie mi, to ani trochę nie jest fałszywe. Serio, nie powinienem był tego robić. Być może w ciemnościach jakiś potwór już ostrzy sobie na mnie swoje ostre, połyskujące ząbki, gotów zanurzyć je głęboko w mojej krtani. Ot tak, by mnie uciszyć. Pewnie w Waszych głowach zrodziło się już pytanie: „czym jest to coś, o którym on tyle gada?". Albo nieco podobne. No, nieważne; nie jestem dobry w zgadywaniu czyiś myśli, a już szczególnie tych czytelników. Wkładanie w usta czytelnikom „ich własnych" myśli przez pisarza nie należy do najlepszych zagrań. Wiem, zdaję sobie z tego sprawę. I przepraszam. Widzicie, znowu odbiegam od tematu. Być może dlatego siedzę teraz przy biurku, na, no, powiedzmy dość niewygodnym fotelu, popijając herbatę (chciałbym napisać w tym miejscu „kawa", ale jest już wieczór. Kawę pijam jedynie przed południem) i pisząc to coś. No, z pewnością jest to tekst literacki napisany prozą (jakżeby inaczej), jednak ze stwierdzeniem jego tematyki i gatunku, no, miałbym pewne problemy. Nie jestem w tym dobry, absolutnie. Analizowanie i wypatrywanie pewnych wzorców, szablonów oraz specyficznych cech, na pewno nie należy do moich największych umiejętności. Pewnie (i z powodu mojej tendencji do odbiegania od tematu), zamiast wykorzystać swój czas jakoś pożyteczniej (wcześniej spędziłem około dwie godziny na granie w grę, teoretycznie rzecz biorąc to, co teraz robię, jest bardziej pożyteczne i wartościowe... w praktyce jednak i tak nie plasuje się to zbyt wysoko w rankingu Rzeczy, Które Młody Człowiek Może Zrobić, Spędzając Wieczór Przed Komputerem®), na przykład pisząc jakieś wypracowanie, referat, esej lub inną formę publikacji naukowej, poświęcam te niezwykle cenne, przemijające zawrotnie szybko sekundy, na opisywanie tego, co teraz robię. Dosłownie, piszę o tym, że piszę o tym, że piszę. Absurdalne, czyż nie?

Pewnie, drogi Czytelniku, trzymasz tę książkę w rękach i ze zdziwioną, zdegustowaną lub skonfundowaną twarzą śledzisz oczami tekst, dziwiąc się, po co w ogóle takie coś trafiło do druku. Spodziewałeś się tu odpowiedzi na któreś ze swoich pytań? Oh, to źle trafiłeś. Tutaj rzadko udzielam odpowiedzi. Wolę stawiać pytania. Często i gęsto. Zarzucać Cię nimi bez przerwy, czy to oznaczając je pytajnikiem, czy zostawiając je do wyłowienia przez Ciebie z kontekstu historii. Tych pytań pewnie trochę się zebrało w tym zbiorze opowiadań. Przygotuj się na to. Najlepszym rozwiązaniem byłoby odłożenie tej książki i przeczytanie czegoś wartościowego, ale jeśli już naprawdę zamierzasz zmarnować swój cenny czas na lekturę mojego „dzieła", postaraj się obniżyć troszkę swoje oczekiwania oraz przygotować się różne na bezsensowne analogie i metafory.

W tym prologu (wreszcie przyznałem się, że piszę „prolog" do zbioru opowiadań pod tytułem "prochy szarpane przez wiatr" autorstwa Szymona Czardybona [mnie]) na początku miałem napisać coś kompletnie innego. Tak szczerze. Serio, oryginalny pomysł wymagałby ode mnie o wiele więcej pomyślunku, kreatywności i abstrakcyjnego myślenia. Ale otworzyłem wreszcie ten plik z tekstem, położyłem palce na klawiaturze, zacząłem pisać, aż nagle zorientowałem się, że pomysł ten rozpadł się nagle jak bańka mydlana stykająca się z najbliższą ścianą. Czy mi to przeszkadza? Szczerze, zupełnie nie. Lubię jak tekst sam się "niesie". To znaczy, gdy nie mam kompletnie żadnego pomysłu czy planu na to, co piszę. A mimo to i tak wciąż i wciąż stawiam kolejne litery. Fascynujące, nieprawdaż? Lecz spokojnie, nie wszystkie opowiadania takie są. Czasami pozwoliłem sobie na trochę planowania. Ale zwykle jego zakres nie wykracza poza to magiczne słowo "trochę". Ot, taki już ze mnie pisarz. Jest miejsce na dobrze rozplanowaną fabułę książki (Noc w szkole) i jest miejsce na to, by dać ponieść się pisarskiej inwencji twórczej (prochy szarpane przez wiatr).

Mam nadzieję, że ten zbiór opowiadań się Wam spodoba. Szczerze, troszkę się boję. O ile w przypadku książek i tomików poezji mam już wyrobiony pewien poziom tej pisarskiej pewności siebie (tak, dalej będę wymieniać dosłownie wszystko z dopiskiem "pisarskiej" by zabrzmieć bardziej profesjonalnie), to tutaj wkraczam na nowy grunt i za bardzo nie wiem, jak to ma do końca wyglądać. Bo tak, to mój pierwszy pełnoprawny zbiór opowiadań. A to, dlaczego dotąd pisałem je rzadko, zostawię sobie na sekcję "Od autora". Ot, taka autoreklama.

Mógłbym gadać jeszcze długo. A w zasadzie, nie, raczej nie. Szczerze, kończą mi się powoli pomysły. A więc, bez przedłużania, zapraszam do czytania! Pięknie się zrymowało. Naprawdę, czasami jestem z siebie tak dumny, że aż z tej dumy dosłownie pękam. Troszkę zajmuje zebranie tych wszystkich kawałeczków mojego ciała i zmycie tych dziesiątek (czy ile ludzkie ciało w sobie ich ma!) litrów krwi, ale gdy się już z tym człowiek upora, satysfakcja zostaje na długo. Trzymajcie się. Ja, w czasie gdy Wy będziecie zajęci lekturą, szybko skoczę do schowka na narzędzia po łopatę. Pora pochować jakiegoś kota. Słodkich snów!

prochy szarpane przez wiatr  | szymon czardybon | ukończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz