REUPLOAD
Shot z dedykacją dla --karai
---♡---
Ile to już czasu minęło? Twoją twarz owiał przyjemnie zimny wiosenny wiatr. Wstałaś z łóżka i za pomocą laski poszłaś do toalety. Bycie niewidomą dawało ci nieźle w kość. Wiele czynności trwało ci o wiele dłużej niż kiedyś...
- Mary? - zawołałaś swoją opiekunkę. - Gdzie jesteś?
Mary weszła do pomieszczenia i trzasnęła drzwiami. Według kroków stwierdziłaś, że jest zmęczona. Zwykle była o wiele bardziej energiczna.
- Tak? - Mary pomogła ci usiąść na krześle.
- Chciałabym dzisiaj spotkać się z przyjacielem... - powiedziałaś ciężko wzdychając. - Mogłabym go zaprosić?
- Twoja matka nie powinna mieć nic przeciwko. - odparła Mary czesząc cię. - Poza tym... I tak razem z twoim ojcem wyjeżdżają do miasta w sprawach biznesowych.
Westchnęłaś ciężko. Mieszkałaś w dość dużym domu a poza Mary nie znałaś reszty służby. Na szczęście pamiętałaś każdy zakamarek domu przez co mogłaś się po nim poruszać swobodnie. Rodzice kiedy dowiedzieli się o twojej chorobie rzadko wypuszczali cię z domu, ale starali się zapewnić ci dobrobyt.
Założyłaś okulary i za pomocą Mary usiadłaś przy stole. Dłonią wymacałaś łyżkę i zabrałaś się za jedzenie. Niestety na początku nie miałaś pojęcia co jesz, ale kiedy okazało się, że to tylko płatki z mlekiem to bez obaw zjadłaś całą miskę. Już dawno przestałaś odczuwać smak... Znaczy... W pewnym sensie nadal czułaś co jest słone, słodkie czy gorzkie, ale nie było to takie magiczne jak kiedyś. Teraz ważne było to, aby dało się to zjeść. Wstałaś i chwyciłaś torbę wiszącą na krześle po czym Mary odprowadziła cię do limuzyny.
Kiedy szłaś korytarzem Hope's Peak słyszałaś jak znów ktoś cię obgaduje. Dwie osoby szły zaraz za tobą.
- To, że jest elitarnym uczniem nie oznacza, że może tak sobie jeździć limuzyną do szkoły i chodzić wszędzie w tych przeciwsłonecznych okularach jak jakaś celebrytka. - powiedziała z przekąsem jakaś dziewczyna, zapewne z kursu rezerwowego.
Zatrzymałaś się gwałtownie przez co dziewczyny wpadły na ciebie. Jedna podeszła do ciebie i gwałtownie cię odwróciła w jej stronę.
- Jak chodzisz cipo! Ślepa jesteś czy... - urwała gwałtownie widząc w twoich dłoniach laskę dla niewidomych. Puściła twoje ramię a ty pokręciłaś głową z dezaprobatą głową po czym poszłaś do klasy.
- [imię] - chan! - Chihiro przywitał cię u progu klasy. - Jak się miewasz?
- Witaj Chihiro! - rozłożyłaś ręce a programista po chwili znalazł się przy tobie i cię przytulił. - Bywało lepiej, bywało gorzej... Jest jak zwykle.
Chihiro przytulił cię mocniej i pomógł ci usiąść w ławce. Jego pomoc była nieoceniona, a szczególnie wsparcie. Oboje znaliście się już od dziecka. Wiedzieliście o sobie chyba więcej niż wasi rodzice. Wspierałaś Chihiro w jego decyzji a on był przy tobie od kiedy powoli traciłaś wzrok. Już w wieku jedenastu lat miałaś w oczach tylko siedemdziesiąt procent wzroku. Teraz nie widziałaś już nic. Pamiętałaś, że Chihiro był drobny, miał brązowe włosy i uroczy uśmiech. Pamiętałaś jeszcze jak nie ukrywał swojej płci. Niestety... Teraz nie mogłaś stwierdzić jak bardzo się zmienił.
YOU ARE READING
𝐋𝐄𝐊𝐀𝐑𝐒𝐓𝐖𝐎 𝐍𝐀 𝐑𝐎𝐙𝐏𝐀𝐂𝐙 - Danganronpa Lemons
Fanfiction↳˳⸙;; Kontent +18 ↳˳⸙;; No seks ↳˳⸙;; Przekleństwa ↳˳⸙;; Co poruchał to jego