Rozdział 21

2.7K 110 31
                                    

Po tamtym momencie na dachu czułam się jak w niebie, naprawdę. Ale cóż... Znacie to uczucie, gdy macie wrażenie, że wreszcie wszystko zaczyna się układać, a po chwili i tak nadchodzi taki moment, przez który nie macie ochoty na dalsze życie. Chociażby jeden, najdrobniejszy moment, zdarzenie.

Jak zwykle mi się to przydarzyło. Niektórzy mogą uznać to za drobnostkę, jako nic ważnego czy może nawet nie wartego łez, ale nie dla mnie.

Otóż zapomniałam wam wspomnieć, że miałam kotka. Małego, mojego ukochanego kotka, Lokiego. Kilka dni temu ktoś go potrącił i mój przyjaciel zginął. Może uznacie to za nic wielkiego, ale dla mnie jest to tragedia!

Gdy go do siebie wzięłyśmy te małe stworzonko zawładnęło moim serduszkiem, a gdy teraz odszedł... Zabrał cząstkę mnie ze sobą.

Po raz kolejny pękło mi serce, a bezsilność wzrosła.

Chodziłam smutna, a zarazem wściekła. Ciągle nie mogłam się z tym pogodzić. Podobnie było ze śmiercią Raven. Oni już nie wrócą, a ja nie mogę się z tym pogodzić.

Siedziałam teraz w swoim pokoju, w którym, w nawiasie mówiąc, panował lekki bałagan. Byłam rozczochrana, ubrana w byle jakie stare ubrania, a moje oczy były zaczerwienione od płaczu. Nie miałam na nic siły.

Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Odebrałam go bez zerkania na wyświetlacz.

- Czego? - warknęłam.

- Woow, spokojnie, księżniczko. To ja. - usłyszałam znajomy głos bruneta. - Co się stało?

- Nic, zupełnie nic. - powiedziałam.

- Clarke...

- Daj już spokój, Blake! - warknęłam ponownie i się rozłączyłam.

Nie chciałam być taka nie miła. Niestety nie panowałam nad tym. Rzuciłam telefon na fotel i ponownie się rozpłakałam.

Pół godziny później usłyszałam czyjeś kroki i pukanie do drzwi. Zerknęłam w tamtą stronę, ale się nie odezwałam.

- Clarke, to ja. - usłyszałam głos Bellamy'ego. - Mogę wejść, księżniczko?

Jaki on potrafi być kochany!

Mimo, że tak się źle do niego odniosłam to on i tak do mnie przyszedł. Zawsze pojawiał się wtedy, gdy potrzebowałam go najbardziej. Jednak tym razem skłamałam i nie chciałam by wchodził, by widział mnie w takim stanie.

- Nie, Blake! - odpowiedziałam. - Odejdź, proszę... - kolejne łzy spłynęły po moich policzkach.

Mogłam jednak mówić co chciałam, a Bellamy i tak wszedł do środka. Na moje nieszczęście, a może raczej szczęście, nie zamknęłam drzwi na klucz.

Zerwałam się na równe nogi.

- Dlaczego przyszedłeś? - spytałam chociaż sama nie wiedziałam dlaczego. - Proszę cię, odejdź... - wcale tego nie chciałam i w sumie nawet nie wiem dlaczego to powiedziałam.

- Przykro mi księżniczko, ale muszę odmówić. - powiedział i zamknął za sobą drzwi.

- Dlaczego? - założyłam ręce na piersi. Wyglądałam tak okropnie, że aż mi było wstyd, że chłopak widzi mnie w takim stanie. - Mówiłam ci przecież, ż-żebyś dał już spokój, więc proszę... - jąkałam się. - Od-dejdź... - mówiłam jednak chłopak mnie nie słuchał i gdy to mówiłam, on podszedł do mnie i zamknął mnie w stalowym uścisku.

Mimowolnie od razu go odwzajemniłam.

- Mów sobie co chcesz, księżniczko... - szepnął brunet. - Ja i tak cię nie zostawię. Nigdy.

- Nie mów tak! - odsunęłam się od chłopaka, a on spojrzał na mnie zdziwiony. - I tak odejdziesz! Jak wszyscy... - łza spłynęła mi po policzku.

- Co? Niby dlaczego? - spytał zdezorientowany.

- Sam to mówiłeś...

- Kiedy...? - dopytywał brunet.

- Powiedziałeś... - otarłam łzy. - Że wyjedziesz z mamą jak najdalej od Gale'a.

Dopiero wtedy do chłopaka to dotarło. Przeczesał ręką włosy i podszedł o krok bliżej jednak się cofnęłam.

- Clarke...

- Nie. - weszłam mu w słowa. - Nie, mam już dość. Tracę każdego na kim mi zależy... Mam już dość, rozumiesz?! - zapłakałam. - To dla mnie za wiele, nie zniosę tego dłużej! Nie potrafię...

- Clarke... - chłopak podszedł i położył mi ręce na ramionach. Wyszarpywałam się, ale po chwili chłopakowi udało się mnie uspokoić. - Posłuchaj, księżniczko... - powiedział i spojrzał mi głęboko w oczy. - Ja nie łamię obietnic.

- Dlatego wyjedziesz. - weszłam mu w słowa.

- Nie. - odparł. - Powiedziałem tak, ale... Wiele rzeczy się zmieniło. - dodał. - Zbyt wiele... I w tej chwili nie mam zamiaru wyjeżdżać, słyszysz? Clarke? - brunet uniósł mój podbródek bym spojrzała mu w oczy. - Nigdzie się nie wybieram, księżniczko. Nie zostawię cię, obiecuję. - łza spłynęła po raz kolejny po moim policzku. - Obiecuję, słyszysz? - Blake otarł kciukiem moją łzę.

- O-obiecujesz...? - spytałam z niepewnością.

- Obiecuję. - powiedział pewnie.

Patrzyłam mu w oczy i nie wiedziałam czy mam w to uwierzyć czy jednak nie.

Tym jednak razem postanowiłam posłuchać serca, a nie rozumu.

Przecież mu ufam, więc... Uwierzyłam w jego słowa.

Przytuliłam mocno chłopaka, co on od razu odwzajemnił.

Ponad Wszystko | Bellarke (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz