-Naprawdę się cieszę, Sophia. A są jacyś przystojniacy na tej uczelni?-zaśmiała się jak napalona nastolatka.

-Mamooooo...-jęknęłam.

-Dobrze, już dobrze.-znów zachichotała.

-A co u taty?

-W porządku. Za niedługo ma wrócić z pracy, a wieczorem idziemy na kolację do włoskiej knajpki.

-Więc dobrze wam się układa?

-Tak.-powiedziała już z mniejszym entuzjazmem.-Staramy się naprawić wszystkie stracone lata małżeństwa.

-Cieszę się waszym szczęściem.

-A my jesteśmy z ciebie dumni, że tak dużo osiągnęłaś sama.

-Mamo, muszę kończyć,moja współlokatorka właśnie przyszła.-czułam, że jeśli porozmawiam z nią minutę dłużej to pęknę i zacznę płakać.

-Dobrze Sophia, uważaj na siebie i zadzwoń za niedługo. Kocham cię.

-Ja też cię kocham mamo, pozdrów tatę.

-Oczywiście.

Kiedy skończyłyśmy rozmawiać zaciskałam oczy, żeby żadna zdradziecka łza nie wyleciała. Kochałam moją mamę i wybaczyłam jej to co zrobiła. Miała chwile zapomnienia i może czuła się sama na tym świecie, chociaż miała dwie córki i męża. To smutne jak ludzie otoczeni bliskimi i rodziną czują się samotni w dzisiejszych czasach.

Tęsknie za nimi strasznie i każda rozmowa z rodzicami dodaje mi energii i zapału. Teraz tylko to nam pozostało. Odwiedzę dom dopiero na święta z dwóch powodów. Po pierwsze bilety lotnicze są zbyt drogie, a po drugie nie mogę opuszczać zajęć na kierunku takim jak prawo. To cholernie ciężkie studia i zdaje sobie sprawę, że nawet jeden dzień nieobecności może narobić braków na kolejny tydzień nauki i zakuwania. Pocieszam się faktem, że będę miała raz w tygodniu zajęcia historyczne, więc moja pasja nie minie mi w najbliższym czasie.

Wstałam z łóżka i podeszłam do biurka po swojej części pokoju. Chwyciłam zdjęcie przedstawiające mnie, Amandę i Josha nad jeziorem w trakcie wakacji. Tym samym jeziorem, nad którym straciłam jakiekolwiek nadzieje na wspólną przyszłość. Westchnęłam zła na siebie, że znów wracam myślami do niego skoro obiecałam sobie, że to rozdział zamknięty. Pamiętam naszą ostatnią rozmowę na lotnisku. Zaskoczył mnie jego widok, tym bardziej że nie mówiłam mu o swoich planach. Ale w tamtej chwili wydawał się pewny swoich słów i zapewniał że możemy razem ocalić to co nas połączyło. Ethan to zdecydowanie postać nieprzeciętna. Wysoki, dobrze zbudowany brunet z silnie zarysowaną szczęką. Marzenie kobiety. Tylko szkoda, że tak bardzo zepsuty od środka. Odłożyłam zdjęcie w chwili, kiedy drzwi pokoju się otworzyły i wpadła przez nie zdyszana Kennedy.

-Co się stało?-zapytałam przejęta jej zachowaniem.

-Now...nowy...-odetchnęła głęboko i próbowała złapać oddech.-Nowy chłopak na uczelni. Zabójczo przystojny.

-A ty przypadkiem nie masz chłopaka? I po co tyle szumu o jednego, dodatkowego ucznia?

-Dziewczyno ty go chyba nie widziałaś. Wysoki, przystojny i mający super styl. Powinnaś go zobaczyć.-zasugerowała.

-Nie, dzięki. Mam ważniejsze sprawy na głowie niż oglądanie się za chłopakami, którzy nie mają nic w mózgu.

-Jak tam chcesz.-wzruszyła ramionami.-Muszę iść się dowiedzieć jak się nazywa. Mirell napewno już wie.

-Mogłabyś mi więcej nie wspominać o jakimkolwiek chłopaku? Nowy czy stary, nieważne. Mam za sobą ciężkie rozstanie i naprawdę mam dość chłopców.

Zakład Where stories live. Discover now