Rozdział 20

11.7K 265 86
                                    

Sophia POV

Pierwszy tydzień w college'u minął mi zaskakująco szybko. Co prawda do zajęć pozostawało jakieś dwa tygodnie, ale miałam co robić. Musiałam załatwić sprawy związane ze stypendium, poszukać pracy na pół etatu i ogarnąć jakoś pokój w akademiku. Moja współlokatorka-Kennedy to bardzo miła i przyjazna dziewczyna, od razu złapałyśmy wspólny kontakt. Amanda postanowiła pójść na uczelnie do Londynu, żeby studiować biologię morza, tak jak zawsze pragnęła. Josh natomiast wylądował niedaleko Nowego York'u w małym miasteczku na wydziale aktorskim. Kiedy ostatnio z nimi rozmawiałam, byli jeszcze w domu i przekazywali mi najnowsze informacje z naszych rodzinnych okolic. Z tego co się dowiedzieli paczka imprezowiczów się rozpadła i każdy poszedł w swoją stronę.

Ani razu nie wspomnieli o nim, a ja łaknęłam każdej informacji jaka była z nim związana. Ale nigdy w życiu nie przyznałabym się im do tego. Pewnego wieczoru, od od razu po przyjeździe do akademika opowiedziałam Amandzie i Joshowi co się stało pomiędzy mną a Ethanem. Po zakładzie nie lubili go, a wręcz gardzili nim. Po ostaniej akcji ich nienawiść w stosunku do niego wzrosła kilkukrotnie.
Pogodziłam się z tym, że nie mamy i nigdy nie będziemy mieć wspólnej przyszłości. Tak zapewne musiało być. Teraz skupiam się tylko i wyłącznie na nauce i utrzymywaniu kontaktu z moimi przyjaciółmi, którzy zawsze przy mnie byli. Bo to właśnie jest moc przyjaźni. Nie ważne gdzie jesteś ani jaki dzieli was dystans. Jeśli naprawdę się chce to jest to możliwe.

-Sophia?-usłyszałam nad głową cichy głos Kennedy.

-Tak?

-Chcesz może pójść ze mną i moimi znajomymi do baru na jakieś piwo?

-Pewnie, za ile wychodzicie?-uśmiechnęłam się miło.

-Za jakąś godzinę, więc masz czas żeby się przygotować.

-Jasne, dzięki.

-Ja lecę wziąć szybki prysznic, bo spotykam się dzisiaj z chłopakiem i nie chce żeby czuł ode mnie pot po dzisiejszym treningu.-zaśmiałyśmy się.

-Nie śmierdzisz, aż tak bardzo.-uśmiechnęłam się chytrze.

Ta w odpowiedzi rzuciła we mnie swoją spoconą bluzką, ale zanim wyszła zdążyła jeszcze powiedzieć..

-Suka.

-Słyszałam!

Trzasnęła drzwiami i wyszła a ja uśmiechałam się sama do siebie, bo w końcu moje życie zaczęło się układać i wszystko było na swoim miejscu.

•••

-Hej, widziałam na szybie ogłoszenie, że szukacie nowego pracownika.-zapytałam młodego chłopaka zaraz po wejściu do Starbucksa. 

-Tak, ale ja nie mam nic tutaj do gadania. Musisz porozmawiać z kierowniczką.

-Jasne, a gdzie mogę ją znaleźć?

-Jest na zapleczu, zaraz ją zawołam. Poczekaj tutaj.

-Dziękuję.-uśmiechnęłam się miło.

•••

-Dostałam pracę.-było pierwszym, co powiedziałam do mamy, kiedy rozmawiałam z nią przez telefon.

-Naprawdę? Gdzie?

-W Starbucksie. Kierowniczka dała mi ją od razu, gdy powiedziałam jej, że studiuję i potrzebuję na opłaty.

-To super, córcia. A jak ci się podoba uczelnia?

-To ogromy budynek podzielony na wiele sal i pięter. Łatwo się tu zgubić, ale że teraz mam tyle czasu wolnego to mogłam sobie zrobić wycieczkę po nim. Mniej więcej już wiem, co się gdzie znajduje.

Zakład Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα