Kwarantanna, dzień: 10. Z nudów zaczęłam robić zadania z matematyki, poprawiałam błędy przyjaciółek, chociaż nigdy wcześniej nie zwracałam na to uwagi, jakiś tydzień temu dostałam (znowu) artystycznej depresji i zaczęłam malować sufit. Jeżeli ktokolwiek odbiera tą wiadomość... Przyślijcie pomoc...
Bo ktoś tam jest... prawda?
Oh... zaczęłam dramatyzować, znaczy pora zabrać się za pisanie xD
Edit: 27.03.2020: Usunęłam kilka moich błędów (w stylu spacja między wyrazem a znakiem interpunkcyjnymi xD)
ᴥᴥᴥᴥᴥᴥᴥᴥᴥᴥᴥᴥ
Ich życie toczyło się dalej. Mechanik i bóg w wielkim domu na brzegu jeziora. Zadowoleni z samotności, którą mogli ze sobą dzielić.
W końcu oczywiście pojawili się jacyś sąsiedzi, a ponieważ Tony domagał się, żeby Loki był bardziej towarzyski, zaczęli organizować wieczory pokerowe i grille przy dużym stole nad jeziorem w ciepłe, letnie wieczory.
Co roku w wakacje byli zapraszani na obiad przez rozkoszną, starszą parę, która wykupiła ziemię niedaleko nich. A kiedy wyszło na jaw, że Loki potrafi przygotować diabelsko słodki deser oparty na Asgardzkim przepisie, bóg musiał go robić na każde spotkanie.
Kiedy zimy stały się zbyt surowe, opuścili chatkę i spędzili kilka tygodni w Arizonie, przemierzając pustynie i popijając zimne napoje przy basenie domu, który akurat tego roku wybrali.
Pieniądze Tony'ego nigdy się nie kończyły, chociaż Loki nie miał nic przeciwko wyczarowywaniu rzeczy z powietrza, czy też zabieraniu ich wprost ze sklepowych półek. Stark jednak zawsze nalegał, żeby zamawiać rzeczy i za nie płacić.
Dzięki temu chociaż miał jakiś kontakt ze światem, bo w przeciwnym razie byłby szczęśliwy mogąc zostawić go za sobą. Loki mu na to pozwalał, nawet czasami prosił o jego kartę kredytową, kiedy coś zamawiał, mimo że już dawno temu zapamiętał potrzebne liczby.
To wszystko było ludzkie i takie... domowe. W większości wypadków nawet dobre.
Niektóre dni były trudne. Na przykład kiedy Tony'ego zaczynała boleć klatka piersiowa i Loki musiał użyć swojej magii, żeby złagodzić ból. Albo dni, kiedy Loki tęsknił tak bardzo za Asgardem, że nie mógł już tego znieść, wzdychając za domem i słabnąc w oczach. Jego magia migotała między palcami, dopóki Tony nie zabrał go do łóżka, by ukoić jego niepokój.
I czas, kiedy każda prezenterka wiadomości mówiła o Avengers. O pozornie cudownym powrocie Zimowego Żołnierza, ponieważ nadal nie do końca w to wierzyli. Że drużyna jest silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej i jak miło jest mieć prawdziwych superbohaterów z powrotem. To dopiero były ciężkie dni.
Za pierwszym razem, kiedy o tym usłyszeli, Tony zerwał telewizor ze ściany i wrzucił go do jeziora.
Loki wyłowił go za pomocą magii, przewracając oczami i dając długi wykład na temat zaśmiecania środowiska oraz nie pozwalaniu, by przeszłość rządziła i sprawiała przykrość teraźniejszości. Potem bóg trzymał swoją Bratnią Duszę blisko siebie, kiedy Tony płakał w nocy. Rozpaczał nad tym, co kiedyś było dla niego najszczęśliwszym czasem w życiu, szlochając nad wszystkim co stracił.
Kiedy łzy wyschły, Loki zdjął za pomocą magii swoje ubrania i zabrał się za pokazywanie kochankowi wszystkiego, co zyskał, aby Tony nigdy więcej nie płakał nad swoim starym życiem.
YOU ARE READING
Piosenka Lokiego (Loki's Song)
FanfictionLoki spędził tysiąc lat szukając swojej Bratniej Duszy, podróżując przez nieboskłon i skacząc między wymiarami w poszukiwaniu tego, którego duch świeci na tyle jasno, by sprowadzić go do domu. Tony miał Znak od urodzenia i wiedział, że jego Bratnia...