ROZDZIAŁ 7

343 23 44
                                    

Kwarantanna, dzień: 10. Z nudów zaczęłam robić zadania z matematyki, poprawiałam błędy przyjaciółek, chociaż nigdy wcześniej nie zwracałam na to uwagi, jakiś tydzień temu dostałam (znowu) artystycznej depresji i zaczęłam malować sufit. Jeżeli ktokolwiek odbiera tą wiadomość... Przyślijcie pomoc...

Bo ktoś tam jest... prawda?

Oh... zaczęłam dramatyzować, znaczy pora zabrać się za pisanie xD


Edit: 27.03.2020: Usunęłam kilka moich błędów (w stylu spacja między wyrazem a znakiem interpunkcyjnymi xD)

Ich życie toczyło się dalej. Mechanik i bóg w wielkim domu na brzegu jeziora. Zadowoleni z samotności, którą mogli ze sobą dzielić.

W końcu oczywiście pojawili się jacyś sąsiedzi, a ponieważ Tony domagał się, żeby Loki był bardziej towarzyski, zaczęli organizować wieczory pokerowe i grille przy dużym stole nad jeziorem w ciepłe, letnie wieczory.

Co roku w wakacje byli zapraszani na obiad przez rozkoszną, starszą parę, która wykupiła ziemię niedaleko nich. A kiedy wyszło na jaw, że Loki potrafi przygotować diabelsko słodki deser oparty na Asgardzkim przepisie, bóg musiał go robić na każde spotkanie.

Kiedy zimy stały się zbyt surowe, opuścili chatkę i spędzili kilka tygodni w Arizonie, przemierzając pustynie i popijając zimne napoje przy basenie domu, który akurat tego roku wybrali.

Pieniądze Tony'ego nigdy się nie kończyły, chociaż Loki nie miał nic przeciwko wyczarowywaniu rzeczy z powietrza, czy też zabieraniu ich wprost ze sklepowych półek. Stark jednak zawsze nalegał, żeby zamawiać rzeczy i za nie płacić.

Dzięki temu chociaż miał jakiś kontakt ze światem, bo w przeciwnym razie byłby szczęśliwy mogąc zostawić go za sobą. Loki mu na to pozwalał, nawet czasami prosił o jego kartę kredytową, kiedy coś zamawiał, mimo że już dawno temu zapamiętał potrzebne liczby.

To wszystko było ludzkie i takie... domowe. W większości wypadków nawet dobre.

Niektóre dni były trudne. Na przykład kiedy Tony'ego zaczynała boleć klatka piersiowa i Loki musiał użyć swojej magii, żeby złagodzić ból. Albo dni, kiedy Loki tęsknił tak bardzo za Asgardem, że nie mógł już tego znieść, wzdychając za domem i słabnąc w oczach. Jego magia migotała między palcami, dopóki Tony nie zabrał go do łóżka, by ukoić jego niepokój.

I czas, kiedy każda prezenterka wiadomości mówiła o Avengers. O pozornie cudownym powrocie Zimowego Żołnierza, ponieważ nadal nie do końca w to wierzyli. Że drużyna jest silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej i jak miło jest mieć prawdziwych superbohaterów z powrotem. To dopiero były ciężkie dni.

Za pierwszym razem, kiedy o tym usłyszeli, Tony zerwał telewizor ze ściany i wrzucił go do jeziora.

Loki wyłowił go za pomocą magii, przewracając oczami i dając długi wykład na temat zaśmiecania środowiska oraz nie pozwalaniu, by przeszłość rządziła i sprawiała przykrość teraźniejszości. Potem bóg trzymał swoją Bratnią Duszę blisko siebie, kiedy Tony płakał w nocy. Rozpaczał nad tym, co kiedyś było dla niego najszczęśliwszym czasem w życiu, szlochając nad wszystkim co stracił.

Kiedy łzy wyschły, Loki zdjął za pomocą magii swoje ubrania i zabrał się za pokazywanie kochankowi wszystkiego, co zyskał, aby Tony nigdy więcej nie płakał nad swoim starym życiem.

Piosenka Lokiego (Loki's Song)Where stories live. Discover now