Rozdział 12

11.4K 410 5
                                    

Stanęłam dumnie wyprostowana na środku pomieszczenia, mężczyzna uśmiechnął się, widząc moją próbę poradzenia sobie ze stresem, jednak nie zmienił swojej pozycji. Nadal stał nonszalancko oparty o biurko z założonymi na piersi rękami. Z jego twarzy nie można było wyczytać żadnych emocji ani intencji w stosunku do mnie. Jedynie kpiący uśmieszek błąkał się na jego ustach. Był wysokim blondynem z ogromną blizną na lewym policzku. Jego przenikliwe niebieskie jak lód spojrzenie, dosłownie mnie paraliżowało. Chwila! On jest blondynem! Czyli to nie Aleksander, a jego brat. Cholera jasna!

- Mogłabym rozmawiać z pańskim bratem? - zapytałam, przerywając tym samym ciszę, jaka zapanowała w gabinecie po moim wejściu.

- Ja pani nie wystarczę? - zapytał z kpiną, co od razu sprawiło, że przełączyłam się na tryb pewnej siebie bizneswoman.

- Wątpię - odpowiedziałam podobnym tonem co on i lekko się wyprostowałam. - To jak będzie?

- Aleksander jest zajęty, musi się pani zadowolić moją skromną osobą.

- To przyjdę innym razem - wzruszyłam ramionami. - Nic straconego. Przynajmniej dla mnie - dodałam ciszej, mając nadzieję, że połknie haczyk

- Co ma pani na myśli - zagadnął, odpychając się biodrem od biurka i robiąc krok w moją stronę.

- Nic, nie pański interes. Nie jest pan odpowiednio wysoko, abym rozmawiała o tym z panem. To sprawa do załatwienia między mną a pańskim bratem - ucięłam krótko.

- W czym, w takim razie mogę pomóc? - odezwał się głos za mną, a oddech mężczyzny owiał delikatnie mój kark, przez co lekko podskoczyłam, odwracając się jednocześnie lekko w jego stronę.

- Mam drobną prośbę - odpowiedziałam nadzwyczaj miło, ponieważ bliskość tego mężczyzny blokowała moją zdolność racjonalnego myślenia.

- Prośbę? - zaśmiał się i minął mnie. - Ja nie spełniam życzeń, nie jestem dobrą wróżką - zakpił i zdjął swoją czarną marynarkę, która przewiesił przez oparcie fotela.

Swoją drogą, ma dość ciekawy model fotela. Na bank cholernie wygodny, jeśli uda mi się z tego wyjść obronną ręką, poszukam sobie podobnego.

Zajął miejsce za biurkiem, pozostając w białej koszuli i czarnej kamizelce. Chwycił paczkę papierosów leżącą na blacie i odpalił jednego. Zaciągnął się porządnie, aby po chwili wypuścić kłąb szarawego dymu. Podeszłam bliżej jego biurka, na co mężczyzna delikatnie się spiął, jakby był gotowy na jakiś atak z mojej strony. Jego brat również postawił krok w moją stronę, gotowy, aby w każdej chwili rzucić się na mnie.

- No dobrze, prośba była może niezbyt odpowiednik określeniem. Mam propozycję.

- A czy jest pani pewna, że ów propozycja jest na tyle ciekawa, żeby mógł jej poświęcić więcej niż minutę? Bo widzi pani, zapraszając panią do tego gabinetu, dałem pani trzy minuty, dwie już minęły. - zaśmiał się, odchylając w fotelu.

- Jedno nazwisko powinno wystarczyć, aby zachęcić pana do rozmowy, panie Romanov - uśmiechnęłam się przebiegle.

- Aż tak bardzo jest pani pewna siebie, czy to desperacja kieruje pani czynami?

- Pewność siebie mam wyćwiczoną, podobnie jak pan. Nawet pan nie wie, ile nas łączy... A w szczególności to jedno nazwisko...

- Więc słucham, kto aż tak bardzo zalazł pani za skórę, że pojawia się pani tutaj z prośbą do mnie. A, nie! Przepraszam, to była jednak propozycja. - gość jawnie sobie ze mnie kpił.

- Jest taki jeden, niesamowicie arogancki i bezczelny Hiszpan. Miesza w interesach nie tylko panu, ale również i mnie. Czy nazwisko Castro, wydaje się panu znajome?

- Nawet pani nie wie, jak bardzo - odpowiedział, prostując się na swoim miejscu i wlepił swój wzrok w moją osobę.

Było po nim widać, jak bardzo ma napięte wszystkie mięśnie. Oczy stały się ciemniejsze, a cała postawa aż biła po oczach władzą. Nie powiem, że nie zrobiło to na mnie wrażenia, bo zrobiło i to cholerne. Wydawało mi się nawet, że nieco urósł w tym fotelu.

- Zaciekawiłam? - powiedziałam, spoglądając to na jego, to na Borysa, który po moich słowach stanął przy boku brata i nie spuszczał ze mnie swojego natarczywego wzroku.

- Nieznacznie - odparł. - Co taka drobniutka kobieta może wiedzieć o Castro, czego nie wiem ja? - wskazał na siebie i uśmiechnął się z kpiną. - Poza tym, wspomniała pani, że ten bezczelny Hiszpan miesza pani w interesach.

- A jednak - stwierdziłam i sięgnęłam do torebki, na co mężczyźni ponownie automatycznie się spięli. - Spokojnie broni nie mam, chociaż mogłam ją ze sobą zabrać. Tutaj jest wszystko, co powinniście wiedzieć. Jeśli zdecydujecie się mi pomóc, odnalezienie mnie, nie będzie stanowiło żadnego problemu - odparłam, kładąc pendriva na blat biurka. - Wydaje mi się, że moje trzy minuty się skończyły, także nie zawracam głowy.

Po tym zostawiłam lekko zszokowanych mężczyzn i odwróciłam się z zamiarem wyjścia z pomieszczenia. Przed całkowitym opuszczeniem gabinetu usłyszałam, jak Aleksander mówi po rosyjsku do brata.

- A myślałem, że ten dzień zakończy się spokojnie.

No cóż, przykro mi to stwierdzić drogi Aleksandrze Romanov, ale ze mną takie słowo jak ,,spokojnie" traci na wartości.

Wyszłam z klubu i zamówiłam taksówkę. Nie miałam żadnego problemu w posługiwaniu się językiem rosyjskim, od dziecka wpajano we mnie kilka ,,najpotrzebniejszych" języków. Uczyłam się między innymi rosyjskiego, niemieckiego i włoskiego. Hiszpański natomiast poznałam na studiach. Będąc w klubie, stwierdziłam, że najlepiej jeszcze nie ujawniać się z moją biegłą znajomością ich języka ojczystego. Zawsze daje mi to jakąś przewagę. Niewielką co prawda, ale to zawsze coś.

Wróciłam do hotelu i po przebraniu się usiadłam na nowo do laptopa. Nie zdziwił mnie również fakt, że na moim telefonie widniało kilka nieodebranych połączeń od Amy i Ottisa. O ile do dziewczyny byłam w stanie oddzwonić i nawet miałam ochotę z nią dłużej porozmawiać, o tyle do Dublina nie widziałam sensu. Może i Ottis się o mnie martwi, ma do tego całkowite prawo, ale ja coś czuję, że nie o zwykłą przyjaźń mu chodzi. Nasza ostatnia rozmowa przed moim wyjazdem, dała mi wiele do myślenia. Od zawsze patrzyłam na niego jak na swojego zaufanego ochroniarza, a nie na osobę, która mogłaby być dla mnie kimś więcej. Chociaż może już zaczynam wariować i plotę trzy po trzy. A może Ottis nie jest tym, za kogo się podaje, może mu chodzi o coś więcej niż dobro naszej mafii i moje?

Urok Kobietyحيث تعيش القصص. اكتشف الآن