12

556 37 16
                                    

Idea Nietzschego zaczynała kłócić się z wewnętrzną wizją Mengelego. Z tą, z którą wyjechał, by studiować medycynę, by zostać lekarzem i nieść pomoc. Musiał przyznać, że Lucia pokazywała mu utracony raj, świat, o którym marzył, będąc młodszym. Dawała mu nadzieję, że on wciąż istnieje. Ale gdzie? Wierzył w Hitlera. Był jego Führerem. Mengele jako pełnoprawny żołnierz III Rzeszy nie mógł zdradzić swojego kraju, swojej krwi. W jego żyłach płynęła cząstka Hitlera. Anioł Śmierci czuł, że dziewczyna, która dzień po dniu skradała mu serce, nie potrafi tego w pełni zrozumieć. Że nigdy tego nie zrozumie. Ale nie mógł i nie chciał jej zostawiać. Dzięki niej czuł miłość. Tak, to chyba była miłość. Cechował się zbyt dużym egoizmem, by pozwolić jej pójść do gazu. A wystarczyłoby jedno machnięcie dłonią do odpowiedniego żołnierza. Czerwony, czy biały domek. Byłoby po sprawie. Jeszcze niedawno Mengele by się nie zastanawiał, ale teraz na jego drodze stanęła Lucia i stała się dla niego zbyt ważna, by pozwolił jej umrzeć.

Tymczasem nad obozem zbierały się burzowe chmury. Działo się coś, co się nigdy nie działo. Sam Führer zamierzał odwiedzić obóz. Sama ta myśl cechowała się absurdalnością i trzeba przyznać, że do samego końca większość żołnierzy w to po prostu nie wierzyła. Sądzili, że ewentualnie zaszczyci ich swoją obecnością Himmler. Ale nie. Nadszedł ten dzień, gdy przybył ten, od którego cała ta wojna się zaczęła.

Więźniowie dygotali ze strachu, niektórzy z trudem tłumioną złością. Ci drudzy zazwyczaj niedawno dołączyli do obozu. Inaczej nie mieliby już takiej chęci walki. Jednak parę wystrzałów z niemieckich karabinów wystarczyło, by uspokoić tłum.

Tłum został podzielony barakami, a te zaś oddzielono niewielkimi przerwami tak, że na placu można było zauważyć wiele kwadratów. Na przodzie wraz z Mengelem jako opiekunem swojego baraku stały kobiety, które kiedyś wybrał. Teraz, patrząc na nie, czuł wstręt do siebie samego, a z drugiej strony chciał czuć dumę wobec Hitlera. W jego duszy nastąpił rozłam. Nie wiadomo było, która część zwycięży.

Lucia trzymała się jak najdalej od niego, ale wciąż stała w pierwszym rzędzie. Sam jej zalecił odległość, z racji, że nie chciał, by Führer zwrócił na nią za nadto uwagę. Hitler nie był mordercą. Nikogo nie zabił. Ale Mengele i tak bał się, jakby jakiś iracjonalny strach kiełkował mu w komórkach, osiedlał się w tkankach. Intruz.

   — Heil Hitler — żołnierze chórem pozdrowili Führera. Ten zaś wyglądał, jakby wizytę w Auschwitz zarządził mu lekarz w ramach porady zdrowotnej. Zupełnie nie był zadowolony. A może zawsze tak wyglądał? Może dzieciństwo wycisnęło na nim aż takie piętno? Nikt nie wiedział, co Hitlerowi chodzi po głowie.

Führer lustrował wzrokiem zebrany tłum. Starał się sam sobie przypomnieć, w jakim celu przybył. Nim rozpoczął przemówienie, poprawił raz jeszcze i tak już nieskazitelny mundur.

Mówił i mówił długo. O tym, jak praca dla III Rzeszy jest ważna. Że żołnierze wykonują ciężką pracę i jest im za to wdzięczny. Że nie można zapominać o celach, jakie towarzyszą Aryjczykom. Podkreślał, że badania, jakie wykonują lekarze, stanowią fundament pod nowe państwo, jakie on, Hitler stara się stworzyć.

Więźniowie, którzy znali niemiecki, stali równie otępiali, jak ci nieznający ani jednego słowa. Sama osoba Hitlera nie robiła już na nich wrażenia. Obecność w obozie stopniowo gasiła w nich jakąkolwiek chęć. Na pierwszy plan wysuwały się zwierzęce instynkty. Nie chcieli pozbawiać się czerstwej piętki chleba, czy nalewki wody z dodatkami starego ziemniaka.

Wtedy też, Mengele zbytnio nie zarejestrował tego momentu, Führer przestał przemawiać. Skończyła się część oficjalna, a zafascynowany badaniami podszedł do Josefa. Mengele z trudem stłumił wzdrygnięcie. Choć pełnił służbę dla tego człowieka i starał się być mu wiernym, czuł, że Hitler wie o jego romansie, chociaż ta myśl była równie absurdalna, jak wypuszczenie więźniów na święta Bożego Narodzenia. Czaiło się coś takiego w oczach Hitlera, co przerażało Josefa.  Zasalutował, starając się zrobić to jak najlepiej. W odpowiedzi Hitler skinął mu głową.

   — Jak idą badania, doktorze? — mówiąc, zaakcentował ostatnie słowo.

   — Intensywnie, mein Führer. Dzięki pańskiej dobroci mam w obozie wiele obiektów do badań.

Lucia stojąca na końcu rzędu słyszała ich rozmowę, która nie była ni cicha ni głośna. Zastanawiała się, jakim cudem Mengele mieści w sobie tak dwie różne osobowości. Przy Hitlerze stawał się esesmanem z krwi i kości.

   — Czy to zawartość pańskiego baraku, doktorze?

   — Ja, mein Führer. Najlepsze okazy.

Hitler zaczął przechadzać się wzdłuż rzędu. Większość kobiet nie miała włosów, przez co Lucia wyróżniała się na ich tle. Nie była też tak wychudła. Hitler szybkim gestem, dłonią obitą w rękawiczkę, szarpnął za ramię Żydówki. Spojrzał na miejsce, gdzie powinien lśnić tatuaż. Lecz go nie było.

   — Gdzie to ma tatuaż? — Nie dodał na końcu zdania tytułu Mengelego, co świadczyło o jego irytacji. Josef z trudem przełknął ślinę i chowając swoje uczucia jak najgłębiej w duszy, którą tak panicznie chciał zachować, podszedł szybko do Adolfa.

   — Nie chciałem, mein Führer, by go miała. Tusz powoduje pewne komplikacje przy badaniach.

   — Ja? A może chciał pan upodobnić to do siebie? Doszły mnie słuchy, że pan, doktorze również nie ma tatuażu. Wyjaśni to pan?

   — Nie chciałem upodabniać się do tych istot, mein Führer — odpowiedział tępo Mengele, sam nie wierząc do końca w to, co mówi. Zorientował się, że popełnił błąd, gdy Führer zmrużył oczy. Większość strażników miała tatuaże. Obraził również tym samym kolegów. Mógł w ten sposób stracić wszelkie przysługi.

   — Ah, więc ta brudna żydowska dziwka jest tak samo wartościowa jak pan, doktorze?

Mengele nie wiedział, co odpowiedzieć. Czuł, że grunt usuwa mu się spod nóg. Zaprzeczając, zmusi sam siebie do zrobienia jakiegoś ruchu. Zapewne czegoś, co udowodni, że zaszła pomyłka, a nie złamanie traktatu. Jeśli potwierdzi podpisze na siebie wyrok. Gdy tak próbował stworzyć w myślach jakąkolwiek sensowną myśl, spotkał się spojrzeniem z Lucią. W oczach jego ukochanej nie było strachu. Rozumiała, że to ona musi umrzeć. Mengele stoi wyżej od niej. Ona i tak nie ma prawa żyć. Nie zdążył nic powiedzieć. Ubiegł go Hitler.

   — Weźcie tę dziwkę mi sprzed oczu. Wstyd mi, doktorze, że pozwolił pan na takie niedopatrzenie... Nie wiem, kto dobiera panu elementy doświadczalne, ale na pana miejscu dokonałbym pewnych zmian. — I z tymi słowami zostawił Mengelego samego sobie. Oddalił się wraz z komendantem do siedziby biura. Towarzyszył mu głośny gwar pozdrowień i wykrzyknień. Mengele wiedział, że tym samym Führer skazał go na tortury. I to o wiele gorsze od tych cielesnych. Mógł tylko stać i patrzeć, jak jakiś SS wlecze Lucię w stronę miejsca, z którego się nie wraca.

Gdyby Mengele się zakochał Where stories live. Discover now