Rozdział 4

1.5K 127 200
                                    

Hawks obudził się słysząc dźwięk deszczu padającego lekko na okna znajdujące się ponad nim. Otworzył leniwie oczy. Na zewnątrz musiało być już późne popołudnie ponieważ światło rozświetlało całe wnętrze tak w środku, że był w stanie zobaczyć wyraźnie każdy kąt. Co oczywiście okazuje się być prawdą, gdy wyciąga rękę po telefon. Jest prawie południe.

Wzdycha. Nie jest tak jak w filmach gdzie zapomniałby na drugi dzień co wydarzyło się poprzedniej nocy. Wręcz przeciwnie, Dabi jest pierwszą rzeczą jaka przychodzi mu do głowy po spojrzeniu na zegarek.

Próbując być cicho, Hawks przesuwa się po łóżku w stronę drabinki i patrzy na dół. Kanapa jest pusta, jedynie koc i poduszka, którą dał wczoraj Dabiemu leżą niechlujnie. Hawks poczuł nagle ukłucie paniki w okolicach jego klatki.

Zeskakuje z pośpiechem z łóżka i rozglądając się po salonie oraz po kuchni.

"Dabi!" zawołał głośno, brzmiąc bardziej ostro niż pełen paniki (dzięki bogu).

"Ta?"

Hawks odwraca się. Dabi stoi w drzwiach do łazienki opierając się o ramę. Po pozie można by stwierdzić, że stara się kogoś poderwać gdyby nie jego zmęczone oczy oraz przeważnie normalnego koloru, teraz blada skóra na twarzy.

Hawks odczuł ulgę na jego widok i stwierdził, że tym razem będzie szczery: "Och, przepraszam, myślałem, że sobie poszedłeś."

Na ustach Dabiego pojawił się uśmiech. "Może i jestem chujem, ale ulotnienie się to nie pierwsza rzecz jaką robię rano po spędzeniu u kogoś nocy." 

Hawks czuje jak uszy robią mu się ciepłe. To głupie, dwuznaczne do powiedzenia i Hawks zdążył już zauważyć, że Dabi używa flirtu żeby rozluźnić trochę sytuacje związaną z jego raną, jednak nie zmienia to faktu, że i tak robi mu się ciepło w brzuchu, gdy to mówi.

Złoczyńca odepchnął się od ramy i zataczając się, wrócił z powrotem do pokoju. Ma na sobie jedynie spodnie i bandaż w okół swojej talii. Włosy zmierzwione, ale jakimś cudem wciąż trzymają ten sam kształt co zwykle, jego barki wydają się szersze w świetle dnia i bez koszulki na nich. W niej oraz kurtce, Dabi zawsze wygląda jakoś chudo - może ma to to związek ze sposobem z jakim się zazwyczaj nosi. Tak czy inaczej, nie pomagało, że Dabi wygląda lepiej bez ciuchów na sobie.

Jest bardzo ciężko oderwać wzrok, ale na szczęście i nieszczęście, w tym samym momencie Hawks uświadamia sobie, że sam jest ubrany tylko w koszulkę i bokserki, jego włosy to chaos tak samo jak pióra - potrzebują dobrego muskania po zeszłej nocy.

Czuje jak rumienią mu się policzki, gdy zauważa, że Dabi praktycznie przelatuje go wzrokiem od góry do dołu wyceniając go wzrokiem.

Bohater pociera się o kark nerwowo. To niebezpieczne patrząc, w którym kierunku idą z ich relacją i myśli o tym co powiedziała mu Ayane oraz o tym, że to bardzo zły pomysł. Rozgląda się próbując znaleźć cokolwiek innego na czym mógłby się skupić i zdaje sobie sprawę, że jego mieszkanie jest w takim samym stanie jak on sam.

Obok drzwi prowadzących na klatkę schodową widnieją małe kałuże wody, a kanapa umazana jest we krwi. Ponad to, stwierdza, że mógł chociaż umyć podłogę przed całym incydentem, góra naczyń zalegająca w zlewie jest tak duża, że Hawksowi wydaje się że zaraz runie i jakby tego było mało zostawił bałagan jaki stworzył swoimi skrzydłami wczoraj na łazienkowej podłodze.

"Nie do końca jak wyobrażałem sobie, że żyjesz." wymamrotał Dabi i siadając ponownie na kanapie. Wyraźnie nie przeszkadza mu siedzenie na jego własnej krwi.

"A czego oczekiwałeś?" zapytał Hawks starając się nie brać tego do siebie i szybko idąc do szafy żeby wyjąć z niej najbliższe spodnie.

"W chuj dużego domu," mówi Dabi. "Jesteś bohaterem numer 2, nie powinieneś żyć na jakimś dworze czy coś?"

...Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang