The Reunion

930 34 34
                                    

Mieszkanie w centrum Paryża było błogosławieństwem, a w centrum Londynu największym przekleństwem.

Z każdej strony atakowali mnie turyści ; w Paryżu przez lata nauczyłam się, jakich miejsc unikać aby nie trafić na grupę azjatów pędzących do Luwru, i które uliczki wybierać, by znaleść przyjemną kawiarnię z dobrą kawą w rozsądnej cenie.

Pomimo dwóch miesięcy spędzonych w Londynie, tutaj nie udało mi się ułożyć takiego schematu. Prosiłam o pomoc moją współlokatorkę Amber, ale ona tylko wzruszyła ramionami nie rozumiejąc o co mi chodzi i wskazała kierunek do najbliższego Starbucks'a.

Jeżeli na dźwięk imienia Amber w głowie pojawił wam się obraz blondynki z idealnie ułożonymi lokami i wielkimi biustem, to niestety muszę was zawieźć. Byłoby to zupełne przeciwieństwo mojej kuzynki. Pomimo, że nasze mamy były bliźniaczkami, ja i Amber nie byłyśmy ani odrobinę do siebie podobne. W końcu ojcem dziewczyny był Nigeryjczyk, przez co jej skóra miała piękny, czekoladowy odcień, czego jej bardzo zazdrościłam. Oprócz tego miała ciemne, kręcące się we wszystkie strony włosy, które prawdopodobnie sięgały jej nieco za łopatki, ale dokładnie nie wiem, ponieważ zawsze są związane w niedbałego koka. Była jeszcze odrobinę wyższa ode mnie i przeraźliwie chuda. Jej mama, a moja kochana ciotka Katharine zawsze jej mówiła, że jak będziesz w wieku Aspen, też w końcu troszkę się zaokrąglisz, ale to nigdy nie nastąpiło. Dziewczyna miała 22 lata i figurę przerośniętej piętnastolatki, chociaż ona sama wcale nie narzekała. Jej ciało idealnie pasowało do jej pracy.

 Bo pomimo tych wszystkich różnic między nami, była jedna rzecz, dzięki której byłyśmy sobie najbliższe na świecie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Bo pomimo tych wszystkich różnic między nami, była jedna rzecz, dzięki której byłyśmy sobie najbliższe na świecie.

I była nią sztuka. Amber podobnie jak ja, od małego występowała na deskach teatru, chociaż w innej profesji. Kiedy Victoria Morgan jeździła ze swoją córkę na lekcje śpiewu i aktorstwa, Katty Jones woziła swoją na drugi koniec miasta do szkoły baletowej.

Młoda panna Jones bardzo ucieszyła się kiedy do niej zadzwoniłam, że wracam do Anglii i przeprowadzam się do Londynu. Nie wiem, czy sprawił to fakt, że będziemy mogły więcej czasu spędzać razem, czy to, że jej współlokatorka właśnie się wyprowadziła a ja akurat szukałam czegoś w mieście. W każdym razie, razem mieszkało nam się naprawdę dobrze. Większość czasu obie spędzałyśmy poza domem, ale miło było zjeść czasem wspólną kolację czy obejrzeć jakiś durny film na Netflix.

Mieszkanie w jej apartamencie miało tylko jedną wadę, o której wspomniałam na początku. Było w ścisłym centrum Londynu, tuż obok Big Bena i Galerii Narodowej, więc przeprawa z niego na codzienne próby w Covent Garden Theatre była dla mnie prawdziwym wyzwaniem. Trasę zazwyczaj pokonywałam w dwadzieścia minut, kiedy nauczyłam się prześlizgiwać między grupami wycieczek i samochodami stojącymi w wiecznych korkach.

Czasem, a nawet często, kiedy zasypiałam do pracy, udawało mi się ją przebiec w mniej niż 15 minut. Nigdy jednak nie dotarłam na własnych nogach z teatru do domu w 10 minut, oczywiście aż do dzisiejszego wieczoru.

Falling // H.S. Where stories live. Discover now