Początek końca.

1.4K 71 1
                                    

Anastazja

Ciemną noc rozświetlały pomarańczowe iskierki, które postanowiły się oderwać od ognia trawiącego zamek. Zamek, który tak wielu uważało za swój drugi dom. Teraz płonął ja kartka papieru. Biegłam przez dziedziniec zamkowy zabijając wrogów. Greyback, Duchołow, Mulciber,Carrow i wielu innych padło dziś z mojej ręki, ale ja miałam zbyt wiele do stracenia by poddać się zmęczeniu. Musiałam znaleźć Sveverusa choćby to było ostatnim co w życiu zrobię. Musiał poznać prawdę i dowiedzieć się jak mocno go kocham. Jest widze go. Tego czarnego, powiewającego płaszcza nie da się przeoczyć. On wchodzi do lasu. Biegnę za nim.
- Severus!- odwarzyłam się krzyknąć. Zatrzymał się i obrócił w moją stronę.
- Czego chcesz Crown?- wysyczał przez zęby. To tak bardzo bolało, ale on nie wie, dlatego taki jest. Nie czekałam na nic więcej. Skupiłam całą swoją wole na tym co chce mu pokazać. Nie było czasu na słowa. Przez moją głowę przelatywały wspomnienia. On ranny. Nasza pierwsza wspólna noc. Pierwsza rozmowa z Draco. Moja decyzja. Narada z Albusem. Przekazałam mu wszystkie emocje jakie mną wtedy kierowały. Nie myślałam już o niczym. Teraz liczył się tylko on. Szkoczyłam mu na szyję wpisując się w jego usta. Oddał pocałunek. Z ogromną niechęcią oderwałam się od niego.
- Kocham Cię- powiedziałam patrząc w jego ciemne oczy.
- Ja Ciebie też.- pocałował mnie w czoło - ale teraz muszę iść.- i jeszcze jeden buziak.
- Błagam nie żegnaj się że mną.- krzyknęłam zalewając się łzami.
- Muszę. Nie mógłbym Cię zostawić bez słowa.- mówił do mnie spokojnie, a ja wpadłam w coraz większą panikę - Już. -przytulił mnie do siebie. Chwilę tak staliśmy, a potem on odwrucił się i odszedł. Poczułam się taka... niepotrzebna jakby to, że go kocham nie miało znaczenia. Upadłam na kolana zanosząc się głośnym płaczem miałam w nosie to czy ktoś mnie usłyszy. Teraz mogłam nawet umrzeć. On już poszedł. Po kilku minutach, które dla mnie były wiecznością poczółam mocny ból. Odsłoniłam lewą ręką moje żyły przybrały czarny odcień. Severus. Coś mu jest. Musiałam go znaleźć. Szybko biegłam przez las ból był coraz mocniejszy. On słabł. Gdzie może być? Zobaczyłam Pottera i jego ferajne wybiegających od stony Wrzeszczącej chaty. Tak jest. Nie było czasu na bieg. Teteportowałam się w kierunku wybranego celu. Ból się nasilał. Jest. Widzę go. MERLINIE co mu się stało?!?! Pobiegłam do niego i przyklękłam patrzyłam w te czarne oczy błagając by się nie zamykały. Skupiłam całą swoją moc i wzięłam się do roboty. On przeżyje choćbym miała paść z wycieńczynia.

Severus

Przytuliłem ją po raz ostatni, obruciłem się i odoszedłem. Jeszcze długo słyszałem jak płacze. Mam nadzieję, że nie ściąganie na siebie nic złego. Wszystko działo się tak szybko. Wrzeszcząca Chata, Czarny Pan, atak, Potter, wspomnienia, i oczy zielone zapłakane to nie były oczy Pottera to były oczy mojej Nastki, później było już tylko oślepiające światło. Po nim nastąpił mrok.

Always & Forever Where stories live. Discover now