- Dzięki, ale to dosyć wstydliwe. I tak jestem wystarczająco zdenerwowana tym wszystkim - mruknęłam cicho, a Lena wytrzeszczyła oczy.

- Czy to znaczy, że wy jeszcze nic? - wyszeptała tuż obok mojego ucha.

- Lena... A czy ty czasem nie masz jakichś lekcji do odrobienia, czy coś? - palnęłam. Wiem, że to głupie, ale natychmiast chciałam przekierować temat na coś innego. Dziewczyna zamiast tego tylko się zaśmiała. I nawet aż się przestraszyłam, że ona może już... Chociaż nie. Jest kategorycznie za młoda, a Lucas mówił, że nie ma chłopaka.

- Tylko się nie stresuj, bo to na pewno nie jest potrzebne - poklepała mnie po ramieniu.

- Pójdę już. Pożegnaj od mnie mamę - uśmiechnęłam się do niej lekko. - Muszę zaraz być w domu, bo jutro z rana lecimy do Malagi na mecz.

- Jasne. Do zobaczenia - Skinęła głową, a ja odeszłam kilka kroków. - Właśnie! - zawołała, a ja się odwróciłam. - Lepiej uważaj przed wejściem! - Uśmiechnęła się szeroko.

Zrobiłam zdziwioną minę, ale już o nic więcej nie pytałam. Chciałam podejść do kasy, zapłacić i pojechać do domu. Lenie na pewno chodziło o strajk, który właśnie dziś odbywał się przed galerią.

Sprzedawczyni zapakowała mi wszystko w małą torbeczkę i mogłam sobie pójść. Jak na złość nie przyjechałam samochodem, tylko taksówką, więc będę musiała iść na parking, gdzie kierowcy czekają na klientów. A tak to wyszłabym sobie bocznym wyjściem i nie miałabym problemu ze skandującym tłumem.

Na postoju nie było ani jednej taksówki, którą mogłabym podjechać prosto do domu. Było tu głośno przez ludzi, którzy paradowali z tabliczkami, ale miałam nadzieję, że zaraz ktoś podjedzie. Wtedy nagle poczułam jak ktoś od tyłu zakrywa mi oczy. Automatycznie nakryłam czyjeś dłonie swoimi. Na pewno były męskie!

- Zgadnij kto.. - usłyszałam głos Lucasa i wewnętrznie zaczęłam panikować. Jeśli zobaczy torby z zakupami, to z niespodzianki nici! A tak się starałam, aby wszystko było idealnie! I teraz zrozumiałam słowa Leny.. Miałam uważać na jej brata, który pewnie przywiózł je na zakupy!

- Cześć, kochanie! - odwróciłam się do niego przodem z szerokim uśmiechem. Stanęłam lekko na palcach i cmoknęłam go w usta.

- No nie wiem czy twojemu chłopakowi spodobałoby się to, że tak witasz się z każdym obcym, który cię zaczepi - zamruczał.

- Przecież poznałam cię po tych dużych łapskach! - puściłam do niego oczko.

- Znak rozpoznawczy - zaśmiał się. - A co to? Zakupy?

- Mama poprosiła, abym odebrała jej zamówienie ze sklepu - wymyśliłam na poczekaniu. - Ona jeszcze załatwia ostatnie sprawy przed jutrzejszym wyjazdem do Malagi.

- Mnie cieszy to, że po tym meczu dostaniemy chwilę odpoczynku - zauważył. - Więc musimy wygrać!

- Będę kibicować z trybun! - zapiszczałam zadowolona, a on szeroko się uśmiechnął. - Ale nie dostałam jeszcze twojej koszulki.. - zrobiłam smutną minkę.

- Dostaniesz taką specjalną przed meczem. - Pochylił się i skradł mi buziaka. - Wtedy już na pewno wszyscy będą wiedzieli komu kibicujesz!

- A strzelisz coś dla mnie? - pogłaskałam go po lekko zarośniętym policzku.

- A czy ja wiem.. Zastanowię się! - Widziałam w jego oczach, że będzie się teraz ze mnie nabijał.

- Gdzie się podział ten mój romantyczny chłopak z Hawaii? - zapytałam.

Pokolenie | Mili Alarcon & Lucas AsensioWhere stories live. Discover now