-blue and purple-

951 38 40
                                    

W pięknej złotej klatce, siedział mały ptaszek. Bez piór i ze złamanym skrzydłem, nie potrafił latać.
Patrzył na świat spoza krat. I widział, wszystko, bardzo dokładnie. A nie śpiewał, bo zniewolone ptaki nie śpiewają. Nie jadł, bo zniewolone ptaki nie jedzą. I nie robił nic, bo nie mógł. Przez ból, który chyba był gdzieś głęboko w ptasim sercu.
Widział świat w którym wszystko było niebieskie i fioletowe. Wszystko było przemocą. Wszystko było strachem. I mimo że bardzo nie chciał, był częścią tego tragicznego świata. Był częścią bólu i strachu.
I chciał odlecieć, naprawdę daleko, w naprawdę głęboką dzicz. Chciał zapomnieć i chciał poczuć wiatr, i słońce, i usłyszeć szum drzew i hałasy innych ptaków. Chciał poczuć życie. Poczuć wolność. I chciał zapomnieć.
Skulił się bardziej w sobie, chcąc ogrzać swoje małe ciałko. Chciał odlecieć, ale nie mógł. Był w niewoli i nie miał dokąd odejść.
Czasem odważył się spojrzeć w oczy właściciela, ale nie na długo. Nie rozumiał go. Łatwo było myśleć, że był zły. Ale ptak nie chciał. Próbował zrozumieć. Pan wyciągał do niego dłoń każdej nocy, ale ptak nie potrafił na niej przysiąść. I nigdy już na niej nie przysiadł. Bo klatka, choć najpiękniejsza z klatek, zawsze będzie klatką. A więzień zawsze będzie ją nienawidził.

Grace
Już nie było miłości. Nie było ciepła. Byliśmy ze sobą tylko dlatego, że on chciał. Że udawał że jest w porządku. Że jesteśmy małżeństwem, a wszystko jest jak należy.
    Nie mówiłam do niego czule. Nie żałowałam na powitanie. Nie uśmiechałam się. Nie udawałam. Nie kochałam.
    Czułam tylko jedno, niechęć. Jak bardzo złym człowiekiem musiał być wiedząc, że cierpię, trzymał mnie pod kluczem?
    Kochałam go tylko, gdy mnie przerażał. Zmuszał do reakcji. Zmuszał do wyrażenia miłości. Czułam się kłamcą i tchórzem. Nie potrafiłam wykrzyczeć mu co czuję, więc nie wiedział.

Sebastian
Ameryka okazała się zbawieniem. Grace wreszcie wyluzowała. Znów była mi posłuszna i mogę szczerze wyznać że mnie kochała.
   Nigdy nie podnosiła głosu. Nigdy mnie nie obrażała. Zawsze mówiła do mnie z szacunkiem. I czasem nawet mówiła do mnie czule. Zwykle gdy na nią krzyczałem, pewnie wykorzystywała to że miałem do niej słabość.
    Wystarczyło krzyknąć, a ona automatycznie zmieniała swoje podejście. Nie było nic lepszego. Tylko słuchać jej wyznań.
    W łóżku też było dobrze. Lepiej niż kiedykolwiek. Mówiłem jej że mam ochotę. A ona od razu się zgadzała. Nie zawsze byłem dla niej delikatny, więc zdarzało jej się płakać. Ale to dlatego że każdy z nas miał inne potrzeby. Ona lubiła delikatność, a ja nie. Myślę że z czasem się przywyczaii. Mimo że wszystko jest niebieskie i fioletowe.

disobey/s.stanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz