Rozdział 39 - Nowa rzeczywistość

9 2 2
                                    


 Jak się okazało, decyzja Savosa o tym by prosić Akatosha o sztormy przed Wielkim Upadkiem była jak najbardziej słuszna. Darine zginęła na morzu kilka miesięcy wcześniej przez burzę morską, której nic nie zapowiadało, a jej miejsce zajął mag imieniem Deneth, który o wiele lepiej radził sobie  z oskarżeniami rzucanymi w stronę magów. Nic w tym dziwnego, winę upatrywano właśnie w potężnych sztormach. Wielu było przekonanych, że Savos, Meliora, Bavanni i - jak go zwano w Akademii - Rogan zginęli podczas Upadku Zimowej Twierdzy, i jakież było zdziwienie gdy Dunmer nagle przybył do miasta. Potwierdził wersję o domniemanej śmierci reszty, sam o sobie mówił, że został wyrzucony na brzeg i porwany przez barbarzyńców. Miał co prawda nadzieję, że Ajum-Shei jak i Bavanni powrócą z nim jednak nie miał im tego za złe. Ich pożegnanie wspominał miło.

 Gdy znaleźli się w już na powrót "w czasie" byli nieco oszołomieni, ale gdy dostali się do Białej Grani, spostrzegli, że brak w niej jakichkolwiek śladów pożarów a po podsłuchaniu rozmowy w jednej z karczm już wiedzieli, że decyzja była dobra. Wspólnie usiedli przy większym stole i przy wyśmienitych trunkach opowiadali sobie o tym co razem przeżyli:

–Ale mówię wam, że to był skok mojego życia! – Uśmiechała się Nordka wspominając swoje dość efektowne dołączenie do maga w labiryncie. 

–Dobrze, że tam wskoczyłaś, inaczej tylko ja pamiętałbym o tym całym burdelu w Skyrim. Co oczywiście nie zmienia faktu, że bym sobie poradził. – Savos uśmiechnął się.

–To co? Możemy już nazywać cię Arcymagiem? – Bavanni szturchnęła przyjaciela uśmiechając się szeroko. 

–Jakoś nie widzę się w tej roli. Moim zdaniem, przejście Labiryntianu nie daje magicznie mocy do podejmowania dobrych decyzji. Ale na pewno wyruszę tam na jakąś ekspedycję. 

–Jestem ciekawa czy Meliora jakkolwiek widziała co zrobiliśmy – Ruffina położyła rękę na torbie w której wciąż chowała Czarną Księgę. – Myślę, że spróbuję ją tam odnaleźć. Wrócę do podróżowania w poszukiwaniu artefaktów, może uda mi się coś wskórać. Zajrzałam co prawda do Apokryfu, ale jedyne co tam widziałam to całe nic.

–Też będę nad tym pracował, ale to przy okazji walki se Strażą Stendarra. Nie chcę by wciąż zabijali niewinnych. Może niektórym uda mi się przemówić do rozsądku – Ajum-Shei westchnął cicho.

–Nie wracasz z nami? 

–Raczej z Tobą Savosie, ja... Wybacz mi, wiem, że nie jestem już poszukiwana, ale nie chcę wracać do Akademii. – Teraz Bavanni zwróciła się do Argorianki – Zapewne oni wszyscy mnie nie pamiętają, bo przecież mnie nie spotkali, ale Gisen-Shi, czy mogłabym iść z tobą? 

–Oczywiście, powiemy im, że uratowałaś mi życie jak zostałam porwana, polubią cię.

–A ty Sybillo? – Ajum-Shei spojrzał na zamyśloną kobietę.

–Skoro już wiem, że stać mnie na więcej, myślę, że pokręcę się trochę w większych miastach. To przeklęte Helgen jak dla mnie może nawet Alduin pożreć.

–Alduin - Pożeracz Wsi. Ładnie – Zaśmiał się Ajum-Shei.

 Przyjaciele ucztowali aż do rana, a gdy słońce w pełni wspięło się na horyzont pożegnali się zarówno z radością jak i z bólem w sercu. Przed nimi stała droga, która obnażała nie życie bohaterów a zwykłych ludzi czy elfów. Zwykłego ucznia Akademii, Zwykłych zabójców, typowego partyzanta w walce o wolność pewnego ideału, zwykłej kobiety próbującej przetrwać między politykami i zwykłego poszukiwacza przygód. Ale jedynym co się teraz dla nich liczyło było to, że byli bohaterami w oczach swoich przyjaciół, których obiecali sobie kochać, bronić i cieszyć się nimi mimo odległości i odmiennych życiowych dróg aż do śmierci. 


Proces Niestochastyczny [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz