Był już poranek, a na dworze wciąż było ciemno. Deszczowe chmury przysłoniły niebo, mocząc ulice i otaczając miasto ponurą aurą. Yoongi westchnął, wyglądając za okno, jednak pogoda nie powstrzymała go przed założeniem ulubionych butów.
– Jesteś pewien? – zapytał mężczyzna po raz kolejny, niesamowicie rozdrażniając syna. Yoongi miał serdecznie dość tego samego pytania zadanego mu w ciągu pół godziny przynajmniej pięć razy. Zaczynał mieć nawet wrażenie, że starszego gryzie sumienie, jednak tylko przewrócił oczami.
– Tak, tato. – powtórzył po raz enty, nie dając wyprowadzić się z równowagi. – Mam autobus za pięć minut, muszę już iść.
– Mogę cię przecież podrzucić. – spierał się ten, wiążąc w pośpiechu krawat, w konsekwencji splątując go niemal w supeł. – Szlag by to...
– Do zobaczenia! – rzucił tylko chłopak, już zamykając za sobą drzwi wyjściowe, by wykorzystać swoją szansę na wyjście z domu bez dalszych pytań natarczywego ojca. Często drażniło go podejście starszego do wielu spraw i w tym wypadku nie było inaczej, albowiem chodziło o spóźnienia, których zwyczajnie nie tolerował. Jego ojciec natomiast nie uważał ich za coś złego, dlatego właśnie Yoongi sam musiał dopilnować, żeby mężczyzna nie spóźnił się do pracy przez podwiezienie go do szkoły.
Szedł dość szybkim tempem, by zdążyć na przystanek, który tak właściwie miał rzut beretem od domu. Kaptur na jego głowie przemókł niemal całkowicie już po chwili marszu, więc tylko zaklął na siebie pod nosem za niezabranie ze sobą parasola. Na szczęście udało mu się dobiec na miejsce i schować pod dachem zanim nie zostało na nim suchej nitki. Zerknął na zegarek, z zadowoleniem stwierdzając, że została mu jeszcze minuta do przyjazdu autobusu, o ile ten okaże się tym razem równie punktualny, co chłopak.
Nienawidził deszczu.
Nienawidził, gdy było mokro, gorąco i szaro, jednak mieszkanie w Daegu o tej porze roku miało głównie takie warunki do zaoferowania i był zmuszony się z tym pogodzić. I wtedy, gdy wyzywał pod nosem za zmoczenie w kałuży nowej pary trampek zobaczył Jego. Uśmiechnięty blondyn w zwiewnej koszuli kroczył z parasolką nad głową i papierowym kubkiem kawy w dłoni, rozglądając się wokół ciemnymi oczami, jakby deszczowe Daegu było najpiękniejszym miejscem, jakie było mu dane ujrzeć. Wyraz twarzy bruneta złagodniał, zamieniając się w zdumienie.
Czyżby turysta?
Gdy blondyn podszedł bliżej i stanął zaraz przy przystanku, siorbiąc kawę, Yoongi domyślił się, że zmierzali w tym samym kierunku. Nieświadomie wpatrywał się w drobnego nieznajomego, dopóki wzrok chłopaka nie wylądował na jego osobie, jakby czuł, że jest obserwowany.
– Cześć. – rzucił tylko Min niepewnie, nie wiedząc czy nastolatek jest stąd i rozumie po koreańsku. Ten jednak uniósł jedną brew, wciąż się uśmiechając i zmierzył drugiego wzrokiem, przez co przemoczony Yoongi poczuł się nadwyraz nieswojo.
– Cześć. – odpowiedział ten krótko.
Brunet nie wiedział co powinien teraz zrobić. Wybierał właśnie pomiędzy zapytaniem o imię, a pochodzenie jasnowłosego, kiedy znikąd pojawił się autobus i piękny nieznajomy złożywszy parasol, po prostu wszedł do środka, nie czekając aż drugi się wysłowi.
Yoongi zajął swoje stałe miejsce, kompletnie zapominając o istnieniu blondyna, gdy ten zniknął mu z oczu. Nie liczył wcale, że zobaczy go jeszcze kiedykolwiek. Turyści zwykle znikali stąd po dwóch tygodniach; mało kto zostawał dłużej, nie chcąc marnować urlopu w miejscu o tak beznadziejniej pogodzie.
– Czy tu jest wolne? – usłyszał nagle nad głową, więc odwrócił się w stronę głosu i z delikatnym uśmiechem zabrał z siedzenia obok swój plecak, by ustąpić je miłej staruszce.
– Jasne, proszę. – ścisnął ramiączko plecaka, gdy znad ramienia kobiety dostrzegł tego chłopca.
I już do końca trasy nie spuścił z niego wzroku.
ESTÁS LEYENDO
UNREAL ❧ yoonmin
Fanfiction▍언리얼 Jimin był tak piękny, że nie mógł być prawdziwy. short story [7] angst schizophrenia!au ©chimiminis™2019
