15. D. B. Foryś- "Faun"

62 7 0
                                    

Walka z demonami od zawsze mnie fascynowała. Może zabrzmi to dziwnie, ale moment konfrontacji, gdy każdy mięsień płonie, skóra parzy, adrenalina eksploduje, a ja zamieniam się w łowcę, sprawia, że wiem, dlaczego jestem tym, kim jestem. Moje życie nabiera sensu. Staje się dobre, właściwe.

Tak było i tym razem, w dodatku trafił mi się całkiem godny przeciwnik.

Biegłam przez park, ściskając sztylet w dłoni. Rywal gnał kilkanaście kroków przede mną. Nie uciekał, po prostu lubił wyzwania. Raz za razem zmieniał taktykę, wyskakiwał zza drzew, śmiejąc mi się w twarz, że nie potrafię go dogonić. To mnie irytowało, a jednocześnie dawało satysfakcję z polowania. Wiedziałam, że kiedy w końcu go złapię, poczuję słodki smak zwycięstwa.

Okrążyłam ławkę, skręciłam w wąską alejkę i wyrwałam w stronę kamiennego pomnika. Tuż za nim wreszcie udało mi się stanąć oko w oko z moim konkurentem. Doskoczyłam do niego w paru szybkich susach i zaczęliśmy bitewny taniec.

Najwyższa pora!

On atakował, ja odpierałam jego uderzenia, szybko zamieniając się z nim miejscami. Po chwili zrzedła mu mina, bo najwyraźniej zdał sobie sprawę, że nie wszystko poszło tak, jak to zaplanował. Zapewne sądził, iż trochę mnie sponiewiera, po czym odejdzie w chwale, tymczasem prędko mu pokazałam, w jak ogromnym był błędzie.

Wymierzyłam mu cios w szczękę, krtań, potem poprawiłam kopnięciem. Mój łokieć trafił go w brzuch, a gdy mężczyzna próbował złapać równowagę, skutecznie mu to uniemożliwiłam, jednym sprawnym ruchem powalając gagatka na ziemię. Zanim zdążył się obejrzeć i jakoś na to zareagować, już siadałam na nim okrakiem.

Dostał ode mnie bonusową fangę w nos oraz serię lewych sierpowych, następnie przytknęłam ostrze puginału do jego szyi. Z moich ust popłynęły pierwsze słowa egzorcyzmu. Wymawiałam je powoli i wyraźnie, czerpiąc nieopisaną przyjemność z każdego kolejnego wersu. Gdy zbliżałam się do finalnych wyrazów, przez mój kręgosłup przetoczyła się cała lawina doznań, od łaskotania po prawdziwą emocjonalną ucztę.

Tak mi tego brakowało!

Wzięłam głęboki wdech, zaciągając się zapachem demonicznej siarki, później usiadłam obok nieznajomego. Sprawdziłam mu puls. Był nieprzytomny, ale wyczułam miarowe uderzenia serca. To sugerowało, że po dłuższym odpoczynku dojdzie do siebie, a przy odrobinie szczęścia zrzuci zanik pamięci na zbyt dużą dawkę alkoholu. Właśnie tak kończyła się zdecydowana większość nawiedzeń, bo i w co było łatwiej uwierzyć? W to, że opętał cię diabeł, czy że wódka okazała się za mocna?

Wstałam. Otrzepałam spodnie z brudu, potem złapałam mężczyznę za ręce, żeby zaciągnąć go pod najbliższe drzewo. Nie był ranny ani bliski śmierci, zatem nie widziałam sensu we wzywaniu pogotowia ratunkowego. Do rana odzyska przytomność i wróci do domu o własnych siłach jak większość jego poprzedników. Tak już funkcjonował nasz mroczny świat.

Wsunęłam sztylet za pasek spodni i ruszyłam w drogę powrotną do samochodu. Czekała mnie dość długa wędrówka, ponieważ pobiegłam za demonem aż na drugi koniec parku. Choć tyle w tym dobrego, że był środek nocy, więc wszyscy miłośnicy psów od dawna smacznie spali i nie natknęłam się na nikogo, komu musiałabym tłumaczyć swoje przedziwne zachowanie.

Jakiś kwadrans później złapałam za klamkę, po czym wślizgnęłam się na siedzenie pasażera. Na mój widok Kilian odłożył czytaną wcześniej gazetę i przysunął się bliżej, aby skraść mi szybkiego całusa. Smakował obłędnie. Jak zawsze.

– Długo cię nie było – marudził, odgarniając zwichrzone włosy z mojego czoła.

– Wiem, wiem. – Westchnęłam. – Źle oceniłam przeciwnika. Demon trzeciej klasy, wyjątkowo zresztą zabawny. Dał mi nieźle popalić, zanim go unieszkodliwiłam.

– Poszłoby szybciej, gdybyś pozwoliła sobie pomóc – stęknął, uruchamiając silnik.

– Przecież wiesz, że wolę to robić sama. – Posłałam Kilianowi znaczące spojrzenie, następnie podniosłam się z fotela i przecisnęłam na tył. Od tarzania się po ziemi moje ciuchy śmierdziały mokrą trawą oraz resztkami podgniłych liści, dlatego zawsze woziłam ze sobą coś na zmianę.

– Jesteś upartą babą – droczył się ze mną dalej, przenosząc wzrok z drogi na wsteczne lusterko.

Zatoczył okrąg wokół parkingu i zwinnym ruchem wyjechał na ulicę. Jezdnia była całkiem pusta. Przejechaliśmy kilka mil, nim natknęliśmy się na inne, podróżujące pod osłoną księżyca auta.

Zzułam buty, przebrałam spodnie na czyste, potem zdjęłam bluzkę i zaczęłam się rozglądać za świeżą koszulką. Musiała zsunąć się z kanapy, bo dojrzałam ją dopiero po dłuższej chwili, całą utytłaną błotem z traperów.

– Ty patrz przed siebie, co? – poleciłam, gdy świdrujące mnie oczy Kiliana pomału przybierały odcień jasnego złota.

– Ale... ale cycuszki – wymruczał, wbijając rozpalony wzrok w moje okryte jedynie cienkim biustonoszem piersi. – To twoja wina.

„FAUN" to opowiadanie z uniwersum „Tessy Brown".

Serdecznie zapraszam do sięgnięcia po pierwszą część cyklu:

„Tylko żywi mogą umrzeć".

Dopóki Śmierć Nas Nie Rozłączy - Antologia ( Premiera: 14 luty 2020r.)Место, где живут истории. Откройте их для себя