8. Anna Fobia "Remedium"

72 9 0
                                    

Ranki, które niegdyś przynosiły mi jedynie wyrzuty sumienia, zmieniły się w raj na ziemi, odkąd ją poznałem. Codziennie oczekiwałem w napięciu na moment, w którym się obudzi. Moje podniecenie sięgało wtedy zenitu, bo miałem wrażenie, że każdą noc spędzałem z inną kobietą. Jej oczy, chociaż zawsze zielone, otwierały się ze świeżym, nieznanym mi wcześniej blaskiem. Czasem były bardziej rozespane, a innym razem rozpalone. Nawet włosy Łucji żyły własnym życiem. Odwijały się lub prostowały w innym kierunku. Wszystko to sprawiało, że każdego dnia widziałem odmienną twarz, mimo że to ciągle była ona.

Moja Łucja.

Moje remedium.

Kameleon w czystej postaci.

Lepsza przyszłość.

To miały być walentynki naszego życia. Tak powtarzała Łucja. Chciała sama wszystko przygotować w trakcie mojego krótkiego zebrania w pracy. Uwielbiała zajmować się domem, a ja cieszyłem się jak dziecko, że zawsze miałem ją pod ręką. Była lekarstwem na moją gnijącą duszę i marne życie. Czasami zastanawiałem się, czy na nią zasłużyłem. Miałem swoje za uszami, a przez większość życia byłem draniem, bawidamkiem i typem, który nigdy nie przyprowadzał kobiet do domu. Żyłem wieczorami spędzanymi z kumplami w ekskluzywnych nocnych klubach, w towarzystwie alkoholu, czasem mocniejszych używek oraz pięknych kobiet, które same pchały się w nasze ręce. Czułem się wtedy na chwilę ważny, jak ten pieprzony „Król życia" z telewizyjnej reklamy. Niestety, po każdej takiej nocy przychodziła rzeczywistość, a ranki zmieniały wszystko, bo odzywało się we mnie durne sumienie, które na siłę chciało wedrzeć w moje życie człowieczeństwo, a uwierzcie mi, dla niecnotliwego człowieka było to przerażające. Na szczęście dzięki whisky mogłem dalej brnąć w to gówno... Dopóki nie pojawiła się Łucja, której w jednej chwili udało się wszystko zmienić. Już na pierwszym spotkaniu owinęła mnie sobie ciasno wokół małego paluszka. Skłamałbym, że nie podobał mi się jej młody wiek i cudowne ciało. Niestety byłem prymitywem, sroką na błyskotki, wzrokowcem, chociaż w przypadku Łucji było coś jeszcze. Najbardziej przyciągała mnie do niej niewidzialna energia, która wręcz tryskała z jej twarzy, ciała i każdego najdrobniejszego ruchu.

Przeprowadziła się do mnie trzy miesiące po tym, jak się poznaliśmy, i od tamtego czasu chciałem się jej oświadczyć. Bałem się jednak konsekwencji, dlatego ciągle z tym zwlekałem. Chciałem poczekać na odpowiedni moment.

Łucja była pisarką i kochała tworzyć. Najlepiej wychodziły jej romanse, ale jakiś czas temu przyznała z powagą, że niedługo napisze idealny kryminał. Nie wątpiłem w jej możliwości i byłem z niej cholernie dumny. Ostatniej nocy, gdy kochaliśmy się długo i namiętnie, zapewniła mnie, że w te walentynki poznam, co to prawdziwe niebo.

Łucja zawsze dotrzymywała swoich obietnic.

♥♥♥

— Cześć, kochanie — wymruczała, gdy wróciłem ze spotkania nieco wcześniej, niż planowałem. Opierała się ramieniem o framugę salonu, a drugą dłonią zataczała małe kółeczka na brzuchu. Nie mogłem się doczekać, kiedy pozbędę się garnituru. Podszedłem do niej powoli, sycąc wzrok i jednocześnie luzując krawat.

— Kameleonku — wyszeptałem ochryple. Jak zwykle wyglądała nieziemsko i osobliwie. Nie miała na sobie nic oprócz czerwonych szpilek i wąskiej wstążeczki zawiązanej na kokardkę wokół piersi.

— Gorących walentynek — mruknęła, chwytając za końcówkę tasiemki.

Sięgnąłem szybko po dłoń Łucji, aby ją powstrzymać, i ułożyłem jej delikatne palce na swoim karku. Gdy ciągnęła lekko moje włosy, mogłem spokojnie odpakować prezent. Rozbawiona pocałowała przelotnie mój nos, a potem zatopiła miękki język w moich ustach. Jęknąłem i byłem gotowy, aby znaleźć się w jej wnętrzu. Naparłem na nią biodrami i uniosłem ręce Łucji nad głowę. Zwinnie związałem jej nadgarstki czerwoną wstążeczką i obserwowałem. Wygięła piersi w moją stronę i jęknęła z podniecenia.

— To ja miałam pokazać ci dzisiaj niebo — wymruczała i odchyliła głowę, gdy podgryzłem jej sutek.

— Jesteś taka grzeczna, kochanie, że oboje na nie zasługujemy. Dajmy sobie niebo nawzajem — uściśliłem i włożyłem kolano pomiędzy jej wilgotne uda, aby je rozchylić. Byłem rozpalony i nabuzowany, a gorąca krew wrzała w moich żyłach, płynąc niczym lawa, która roztapiała skórę. Spuściłem spodnie i przyparłem Łucję do ściany.

— Bruno! — jęknęła, gdy się w niej zatopiłem, a potem oboje krzyczeliśmy bardzo, bardzo długo, natchnieni ogromem przyjemności.

♥♥♥

— Dzisiaj napiszę idealny kryminał — wyszeptała z rozmarzeniem, gdy zasiedliśmy do kolacji. — A wiesz dlaczego? — zapytała, podpierając brodę na dłoni.

— Nie — odpowiedziałem z trudem. Zamrugałem kilka razy i próbowałem się skupić, ale nie mogłem, bo coś dziwnego zaczęło dziać się z moim ciałem.

— Bo będę wiedziała, jak to jest. — Mrugnęła do mnie kokieteryjnie, a jakieś szaleństwo zabłysło w jej oczach.

Dopóki Śmierć Nas Nie Rozłączy - Antologia ( Premiera: 14 luty 2020r.)Where stories live. Discover now