💕 2 💕 pt.1/2

1.3K 28 16
                                        

Jak do tego spotkania doszło?

Richie👓: Siedziałaś sobie spokojnie na obrzeżach klifu i myślałaś o swoich głupotkach, gdy nagle zobaczyłaś grupkę dzieciaków wskakujących do wody. Jednocześnie jeden chłopak biorąc rozbieg zahaczył nogą o kamień i przewrócił się praktycznie na ciebie.
-Uważaj trochę jak biegasz!
- Tak, tak dobrze mamusiu.. swoją drogą przypilnuj moich okularów - Powiedział i chwilę potem był już w wodzie. Dobrą godzinę obserwowałaś zabawy całej grupy w tafli jeziora, aż z niej wyszli. Wtedy znowu przyszedł ten niezdara, miał piękne oczy.
-Dzięki za przypilnowanie moich bryli. Richie jestem.
- [T.I]. Czy my czasem nie chodzimy razem na WOS?
- No tak xd. Już pamiętam.
Jeszcze chwilę pogadaliście i okazało się, że macie wiele wspólnego

Bill🎈: Byłaś nowa w szkole i nie znałaś wielu osób, ale nawet nie miałaś ochoty poznawać. Jak na złość dziś nie wzięłaś śniadania z domu, a stołówka była strasznie zatłoczona. Głód Ci doskwierał, więc zdecydowałaś, że jednak tam pójdziesz. Zabrałaś swoje żarcie i zaczęłaś szukać wolnego stolika. Niestety żadnego nie znałaś. Z braku laku podeszłaś do czterech chłopaków.
-Hej.. mogę się dosiąść..?- Powiedziałaś z wyraźną niechęcią.
- J-j-jasne si-siadaj
- Dzięki. Jestem [T.I].
- B-Bill... Chcesz dzisiaj iść z nami nad kamieniołom?- Plan o nazwie "nie poznawać nikogo" odrazu spalił na panewce.

Eddie💊:Chodziłaś po izbie przyjęć jak smród po gaciach i szukałaś sali, w której leży twój brat. Za Chiny nie mogłaś znaleźć numerka 69 (😏). Zobaczyłaś niskiego chłopaka, któremu dobrze z oczu patrzyło. Postanowiłaś się go zapytać.
-Siemka, wiesz może gdzie jest sala 69?
-Właśnie tam idę. Zaprowadzić cię?-
Okazało się, że to przyjaciel Richiego Toziera zwanego również twoim bratem. Od tamtej pory częściej go widywałaś.

Stanley🔯: Twoja rodzina była bardzo szanowana w Derry i nawet po za tą mieściną. Wszyscy w niej byli idealni. Tego też oczekiwano od ciebie, ale coś nie pykło. Na zewnątrz pokazujesz wredną i oschła wersję siebje, lecz wewnątrz jesteś taką ciepłą kluchą, która potrzebuje miłości i troski. Nigdy nie dostałaś tego od rodziców. Tego dnia mieliście iść na kolację do państwa Uris. Kolejna plastikowa familia. Z wielkim bólem, ale jakoś uszykowałaś się i wyszłaś ze swoją "super" rodzinką. Oczywiście ubrałaś się po swojemu, co nie podobało się twojej mamie. Gdy tylko weszliście do ich domu dostałaś zadanie bojowe, a mianowicie iść z synem Urisów do jego pokoju. "Ocho, pewnie już planują nam ślub czy coś" -pomyslalaś. Stan, bo tak się nazywał, okazał się być równym gościem i po 5 minutach żaliliscie się mówiąc o waszych rodzicach. Polubiłaś go. Jego czuprynę też.

Uffff.. 435 słów... resztę napisze potem, bo już nie mam siły. Jeszcze tylko Beverly i bonusik! Trzymajcie kciuki ✨

💕 It: preferencje 💕Where stories live. Discover now