Rozdział XIII

494 43 11
                                    

— Już powinni tu być — mruknęła Amadea, bębniąc palcami o stół.

— Umawiałaś się z nimi konkretnie? — zapytał Matteo, opierając się o mur przy wejściu. Jego dziewczyna omiotła ostatni raz leżącą na stole mapę i przeniosła wzrok na chłopaka.

— Mieli tylko oblecieć okolicę. Podejdź, co tak stoisz?

— A to przypadkiem nie narada zamknięta? — Uniósł brwi.

Amadea westchnęła, sama podchodząc do swojego chłopaka. Złapała go za rękę i pociągnęła na środek, w stronę stołu.

— Nie — oznajmiła, stając naprzeciwko niego. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, aż Matteo uniósł lekko kącik ust w słabym uśmiechu i spojrzał na leżącą na stole mapę. Przejrzał ją pobieżnie i zmarszczył brwi. Coś mu w niej ewidentnie nie pasowało. Amadea natychmiast zauważyła zmianę w wyrazie jego twarzy.

— Co?

Matteo w końcu odnalazł niepasujący mu do reszty element. Pokazał na linię, dzielącą jeden duży rejon na dwa, z czego pierwszy został starannie zakreskowany. Postukał w pergamin palcem.

— To zawsze tu było?

Amadea zmarszczyła brwi, próbując znaleźć odpowiedź na to pytanie.

— Nie wiem, chyba? Kreski oznaczają, że terytorium jest sprawdzone i bezpieczne. Albo że nie ma na nim Zmiennoskrzydłych.

— Przecież to się nie zgadza — zauważył Matteo. Ciemnowłosa wczytała się w mapę. Dolina, potok, łąka, jaskinia. Pokiwała głową.

— Masz rację. Zupełnie się nie zgadza, przecież to główne siedlisko. — Pokazała na zakreskowane gniazdo. — Tylko dlaczego ja to zakreśliłam?

Matteo zacisnął mocno usta.

— Cóż, może to nie byłaś ty — powiedział cicho.

— Masz rację, zapytam, kto to zrobił. Tylko niech już przyjdą na tę cholerną naradę, bo zaraz stracę resztki cierpliwości.

Brunet roześmiał się i położył rękę na jej talii.

— Nie bądź taka hop do przodu.

Amadea pokręciła głową z uśmiechem i właśnie wtedy usłyszeli radosny okrzyk Dazia. Odsunęli się od siebie, a Matteo skrzywił się lekko.

— Nigdy nie wysyłaj go na dyskretne akcje zwiadowcze — mruknął. Ciemnowłosa roześmiała się.

— Cześć, dowódco! — Dazio radośnie wkroczył do pomieszczenia. Zamarł na chwilę, dostrzegając Matteo, ale zaraz jego twarz ponownie rozjaśnił uśmiech. — O, i cześć drugi dowódco. Siedzisz w tym z nami?

— Raczej jestem tu w charakterze... doradcy.

— Czyli zdecydowanie w tym z nami siedzisz. — Ucieszył się chłopak, podchodząc do nich. — To dobrze, bardzo dobrze. Pomyślcie o tym, jak niezręczna byłaby sytuacja, gdybyście się rozeszli. Jestem waszym największym fanem, nie mogę na to pozwolić!

Matteo i Amadea zrobili dokładnie takie same miny. Spojrzeli na Dazia wymownie spod uniesionych brwi i przez chwilę między nimi panowała głucha cisza. Najmłodszy członek drużyny podrapał się w tył głowy z zakłopotaniem.

— Może pomyślę następnym razem, jak niezręczna jest sytuacja, gdy się odzywam — mruknął. Amadea odchrząknęła, chcąc wrócić do normalności.

— Nieważne — mruknęła. — Dazio, mam do ciebie pytanie. Wiesz o wszystkim, co się dzieje w oddziale. Ty zakreskowałeś ten obszar, o tutaj? — Pokazała palcem na zaznaczone na mapie terytorium. Chłopak przypatrzył się mapie.

Cień świtu || Blask nocy HTTYD fanfiction cz. 2 ✔ Where stories live. Discover now