Prolog

48 7 11
                                        

Wiatr bujał jego białymi włosami na wszystkie strony, a on nieudolnie próbował zasłonić głowę plikiem dokumentów. Na szczęście, stanął już u stóp budynku, który był jego celem. Mocno pociągnął za drzwi, ale, gdy się nie otwierały, skarcił się w myślach i pchnął je lekko do przodu. Od razu się odsunęły i mógł wejść do środka. Zamknął je i stanął przed obszernym lustrem. Poprawił swoją fryzurę i zerknął na dokumenty. Były pogięte. Powiedziałby, że szefowi by się to nie spodobało, ale sam był szefem, więc mógł robić, co tylko chciał.

Z innego pokoju słyszał czyjeś rozmowy. Wyłapywał różne tony głosów. Rozbawione, znudzone, poirytowane... Pokręcił głową z lekkim uśmiechem na twarzy. Jego pracownicy byli niezastąpieni we wszystkim. A zwłaszcza w poprawianiu mu humoru.

Z pokoju naprzeciwko wyszła niska kobieta. W dłoni miała dokument i nerwowo starała się go wypełnić. Zawsze robiła wszystko na ostatnią chwilę, ale była nie najgorszym pracownikiem. Jej wzrok wędrował po całej kartce, a dłoń, w której miała długopis delikatnie się trzęsła. Najprawdopodobniej znowu zostawiła sobie na ostatnią noc wypełnienie wszystkich dokumentów, które uzbierały się przez miesiąc. Dopiero po kilkunastu sekundach zauważyła szefa. Na jej bladej twarzy przez chwilę był widoczny uśmiech.

- Zgodzili się? - zapytała wręcz od razu swoim melodyjnym głosem. Brała czynny udział w eksperymencie, który właśnie tworzyli. Była ciekawa czy mężczyźnie udało się przekonać wszystkich wybranych ludzi do wzięcia udziału. Miała szczerą nadzieję, że wszystko poszło po ich myśli.

Od razu pokiwał głową z satysfakcją. Był dumny z tego, że udało mu się nakłonić całą ósemkę do dołączenia.

- Z niektórymi był mały problem, ale się udało. Wszyscy na tak - oznajmił zadowolony z siebie.

- Muszę przyznać, że nie spodziewałam się tego. - Zaśmiała się krótko. - Myślałam, że będziemy musieli zastąpić kimś Panią Sophie oraz Panią Chloe. Sądziłam, że nie znajdą na to czasu. Cieszę się, że się myliłam. - Uśmiechnęła się.

- Właśnie to zaskakujące! Akurat żadna z nich nie sprawiała problemu i zgodziły się praktycznie od razu. Najgorzej było z Louisem... - przyznał z uśmiechem.

- Ważne, że się udało. Miejmy nadzieję, że nikt się nie rozmyśli.

Pokiwał głową w zamyśleniu.

- Ciekawe, czy będą źli... - powiedział cicho. Bardziej do siebie, jednak też mogła to usłyszeć.

- Któż to wie. - Wzruszyła ramionami. - Obawiam się o reakcję Pani Chloe. Nie jest zbytnio... Towarzyską osobą. No i nie jest też... Otwarta na nowe przyjaźnie. Wątpię, że będzie dobrze nastawiona do innych. Będzie trzeba mieć to na uwadze i stale monitorować jej zachowanie. - Jej ton zrobił się lekko niepewny. - Nie chce nic sugerować, ale... Chyba wie Pan, o co mi chodzi.

- Tak, rozumiem. Bardziej chodziło mi o to kłamstwo.

- Myślę, że Pani Samanta, Pani Daisy, Pani Alex oraz Pan Charlie nie powinni sprawiać problemów. Myślę, że to kłamstwo nawet ich nie zdenerwuje. Gorzej z Panią Chloe oraz Panią Sophie. A szczególnie Panią Chloe. A do reszty nie mam pewności.

Przez chwilę milczał, zastanawiając się nad odpowiedzią.

- Z drugiej strony... - urwał na chwilę. - Gdybym od razu powiedział im, że chcemy odkryć w nich jakąś nieznajomą moc... Chyba by się nie zgodzili.

- Na pewno by się nie zgodzili. Kto normalny by się na to zgodził?

- Ta, pewnie uznaliby mnie za wariata.

- To fakt. To cud, że zgodzili się na to. W sensie... Kto normalny chciałby zostać zamknięty w zamkniętej dzielnicy z obcymi mu ludźmi?

Wzruszył ramionami. Też się dziwił, że ktokolwiek łyknął ten haczyk, ale nie mógł narzekać. W końcu plan mógł się powieść.

- Przejrzałam informacje o Pani Samancie. Wiedział Pan, że była notowana? - zapytała nagle. Uważała, że połączenie detektywa i przestępcy było... Złym pomysłem.

Zmarszczył brwi.

- Za co?

- Drobne kradzieże i wandalizm. Ma zakaz zbliżania się do dwóch osób. Jednak nie wiem z jakiego powodu. Policja nie chciała tego ujawnić.

- To nie tak źle. Chyba...

- No nie wiem... Pani Chloe na pewno nie zareaguje na widok Pani Samanty w dobry sposób.

Przechylił lekko głowę, a na jego twarzy mimowolnie zagościł lekki uśmiech.

- Chyba o to chodziło, prawda? Nie wiemy, jakie emocje obudzą w nich moce.

- Gdyby złość miała obudzić moce Pani Chloe to już dawno by ją miała. - Westchnęła. - Złość może co najwyżej obudzić w niej agresję.

- Ale za to w kimś innym może to coś obudzić. Nic nie jest pewne.

- Nie kwestionuję Pana decyzji, ale według mnie umieszczenie w jednym miejscu na tyle czasu przestępcy i detektywa nie skończy się dobrze.

Westchnął i przymknął na chwilę oczy.

- Mam nadzieję, że wszystko się uda i nie pomyliliśmy żadnej osoby.

Kobieta skinęła głową i spojrzała na dokument, który przed chwilą wypełniała.

- Pani Evans kazała to Panu podpisać. - Wręczyła szefowi dokument wraz z długopisem. - Chciała dodać pewne ulepszenia do domów uczestników. Wszystko jest tam napisane.

Ten rzucił okiem na kartki.

- Dziękuję, przejrzę wszystko w wolnej chwili - odparł krótko.

Brunetka uśmiechnęła się lekko.

- W takim razie wracam do pracy.

- Tak, mamy dużo do zrobienia. Musimy się starać.

Skinęła głową.

- Miłego dnia - mruknęła.

Odwróciła się. Poszła do pomieszczenia, z którego przed chwilą wyszła.

On jeszcze przez moment tkwił w miejscu, aż w końcu zamknął się w swoim biurze. Był niesamowicie podekscytowany tym, że wszystko idzie po jego myśli. Wszyscy się zgodzili, więc nie musiał już patrzeć na listę rezerwową, gdzie też wypisane było kilka nazwisk...

Different From the OthersWhere stories live. Discover now