[Forth chapter]

967 79 10
                                        

Betty P.O.V.

Obudziłam się z bólem głowy, kościsty bark Jugheada wbijał mi się w skroń... Ale moment... CZY JA NA NIM ZASNĘŁAM? Powoli wstałam z kanapy i sprawdziłam zegarek... 2 w nocy... Nienawidziłam wracać sama o tej porze, ale teraz chyba nie miałam wyboru. Miałam już wychodzić z mieszkania, ale usłyszałam jego głos.

-Gdzie się wybierasz? - spytał i przeciągnął się.

-Planowałam do mieszkania. - oznajmiłam.

-Która godzina? - spytał

-Druga.

-No to napewno nie pójdziesz sama. - powiedział i wstał. Założył swoją czapkę, w której go jeszcze nie widziałam.

-Pójdę, pójdę. Błagam cię chodzę na misję, a ty się o mnie boisz o drugiej w nocy? - spytałam

-Tak. - powiedział - Postanowiłem. - dodał, po czym otworzył przede mną drzwi.

Wyszliśmy z budynku, a ja poczułam zimno. Nie wzięłam kurtki i wyszłam w samym swetrze, był dość zimny marzec, a więc przeziębienie było raczej pewne. Jughead niósł swoją kurtkę w rękach, a ja patrzyłam na niego zdziwiona.

-Nie jest ci zimno? - spytałam trzęsąc się i tuląc do siebie zgięte w łokciach ręce.

-Nie, ale widzę, że tobie chyba tak. - powiedział

-Nieee... - powiedziałam przeciągając "e"

-Załóż. - powiedział - Nie jestem ślepy widać, że się trzęsiesz. - dodał i podał mi swoją kurtkę, którą się okryłam.

-Dzięki. - powiedziałam i speszona spojrzałam w dół.

-Gdzie mieszkasz? - spytał

-Myślałam, że mnie odprowadzasz. - powiedziałam i się zaśmiałam

-No dobra, ale nie wiem czy mnie wpuścisz do tej kamienicy.

-Skąd do cholery wiesz, że to kamienica? - spytałam i popatrzyłam na niego przerażona

-Dedukcja Beth. - powiedział i uniósł brwi.

-Co ci dało takie informację.

-Po pierwsze, kierunek w którym ostatnio pobiegłaś i uliczka w którą skręciłaś.

-Śledziłeś mnie? - spytałam

-Jestem do tego stworzony. Mówiłem, że mnie nie doceniasz. Po drugie, twój instagram i zdjęcie widoku z okna. Musisz je usunąć Beth bo cię namierzą. - powiedział i puścił oczko w moją stronę. - Co teraz ja uczę ciebie hm? - spytał, a ja otworzyłam usta zaskoczona.

-Okay, może cię nie doceniam...

-Po trzecie, gdzie indziej mogłabyś zamieszkać? Kamienica pełna rodzin z dziećmi i starszych ludzi to idealne miejsce czyż nie? - spytał, a ja klasnęłam kilka razy w dłonie.

-Może coś z ciebie będzie. - stwierdziłam.

-A choć chwilę we mnie nie wierzyłaś? - spytał unosząc brew.

-Hm... Tak. - powiedziałam

-O ty... - powiedział i się "obraził" - Okrutna.

-Nooo taka jestem podła...

-Tak, straszna. - powiedział, a ja się zaśmiałam

-Pff...

-Przecież żartuję.

-Przecież myślę. - powiedziałam i znów się uśmiechnęłam, zobaczyłam przed siebie i ujrzałam moją kamienicę. - Kiedy...

-Teleportacja! - powiedział i zaczął machać rękami jak Doktor Strange kiedy tworzył portal. Zaśmiałam się i pożegnałam go.

-Do zobaczenia. - powiedziałam

-Przemyśl propozycję spotkania po za pracą.

-Może.

-Może się zgodzisz? - spytał pełny nadziei w oczach.

-Może przemyślę. - powiedziałam po czym zamknęłam za sobą drzwi.

-Pa. - powiedział, przez zamknięte drzwi, a ja wyczytałam mu to z ust.

-Pa. - odpowiedziałam po czym zaczęłam biec po schodach.

FJones:Czyli na pewno nie mieszkasz na parterze

Ty:Jest jeszcze pięć innych poziomów

FJones:Cholercia

FJones:Za jakiś czas mnie zobaczysz pod drzwiami mieszkania

Ty:Chyba w snach

FJones:Mmmm będę ci się śnił

Ty:🐵

Odłożyłam telefon na półkę nocną i zamknęłam oczy. Zasnęłam praktycznie od razu, ale obudził mnie mój dzwoniący telefon.

-Betty... - zaczął Andrews

-Co jest?

-Mój tata... - zaczął

-Kurwa. - powiedziałam, po czym wstałam z łóżka.

***

Po kilkunastu minutach byłam w najbliższym szpitalu, na korytarzu zobaczyłam Archiego siedzącego na jednym z krzeseł. Miał całą kurtkę i podkoszulkę w krwi. Od razu do niego podeszłam i go przytuliłam.

-Praca? - szepnęłam

-Nie, ten cały... Garry Blunt którego śledzimy go postrzelił.

-Kurwa... Co powiemy policji? - spytałam

-Już im powiedziałem.

-Co? - spytałam

-Że byłem z ojcem na strzelnicy i przypadkiem go postrzeliłem. On potwierdził moją wersję jeszcze zanim stracił przytomność.

-Kurwa... Łykli to? - spytałam

-Chyba tak. - powiedział - Betty co jeśli on nie...

-Ciii... Nie biorę tego pod uwagę. - powiedziałam nadal tuląc chłopaka.

Był moim przyjacielem od dziecka, raz nawet spróbowaliśmy być razem, ale to nie wyszło, rozstaliśmy się w przyjacielskich stosunkach, ale... On chyba nadal coś do mnie czuję... Tyle, że bez wzajemności...

/\/\/\/\/\/\/\/\

695

Spies | BugheadWhere stories live. Discover now