[49] 𝐭𝐡𝐚𝐧𝐤 𝐲𝐨𝐮, 𝐳𝐚𝐜𝐡

4.2K 310 434
                                    

MILLIE

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

MILLIE

Rano budzę się niewyspana, z bólem głowy i myślami samobójczymi, spod poduszki wyciągając gruby podręcznik do chemii. Tak, ja głupia myślałam, że może to coś da, że na przykład wiedza przepłynie mi do głowy podczas snu czy coś w tym stylu, albo że po przebudzeniu będę miała chęci na naukę, wypoczęty umysł, no wiadomo. To nie działa.

Wchodzę do szkoły tak jak każdego innego dnia, modląc się, żeby nie zobaczyć pewnego nastoletniego kretyna, a już na drugiej lekcji mamy sprawdzian z przedmiotu, który ostatnio wyjątkowo słabo mi idzie, więc siadając w ławce pojękuję cicho. Jestem zażenowana poziomem swojej wiedzy, ilorazem inteligencji, przecież to ja, cholerna Milenne Josephine Stark, zazwyczaj wiem wszystko. Jest mi przykro na samą myśl o tym, że mogę dostać trójkę. Chwilę później miejsce obok zajmuje Betty z pogodnym wyrazem twarzy, a na każdej ławce pojawiają się dwa egzemplarze testu. Okej, po zerknięciu już wiem, że Tony nie będzie dumny.

- Proszę pana - odzywam sie, podnosząc rękę, jednak nie dając mu szansy na udzielenie mi głosu, co jest standardowym zagraniem każdego ucznia w tej klasie. - Czy mogłabym napisać to w innym terminie? Chyba potrzebuję korków.

I rozpuszczalnika.

Młody mężczyzna przenosi na mnie znudzony wzrok, siadając za biurkiem i strzelając po kolei wszystkimi kostkami palców, a potem kręci powoli głową i zerka na swój zegarek. Warto było spróbować. Wszyscy oprócz mnie łapią za długopisy i już bazgrzą jakieś skomplikowane obliczenia, wzory i inne zadania, podczas gdy ja tępo wpatruję się w oparcie krzesła przede mną, dopiero po kolejnej minucie ogarniając, że mam zaledwie czterdzieści minut na ruszenie mózgiem, jeśli nie chcę dostać jedynki. Zastanawia mnie co ja tu robię, dlaczego akurat ja, co mi to da w życiu, a po tego typu myślach nachodzą mnie po kolei zagadnienia egzystencjalne, co bardzo źle wróży. Odchrząkuję, związuję włosy w luźny kucyk z tyłu głowy, przysuwam krzesło bliżej ławki i skupiam swoją uwagę na kartce przede mną.

Przyciskam długopis do papieru i udaje mi się napisać swoje imię i nazwisko.

Wzdycham głęboko, przeciągając się zaraz potem, bo to wymagało ode mnie dość sporo energii, której dzisiaj wyjątkowo mi brakuje, a następnie przechodzę do pierwszego zadania, ale po chwili czuję, jak ktoś tyka mnie w plecy, więc obracam się przez ramię.

- Daj mi swoją kartkę - wypowiada bezgłośnie Peter, gdy nauczyciel przysypia na biurku, a ja zaciskam szczękę i kręcę głową, odwracając się. Aż tak zdesperowana nie jestem.

Cholera, nawet nie zauważyłam, że za mną usiadł. Pochylam się nad sprawdzianem, czytając powolutku treść pierwszego polecenia, ale on nie odpuszcza. Z trudnością ignoruję kolejne dźgnięcie w łopatkę. Zaraz wstanę i strzelę go w ten głupi łeb.
Nauczyciel nagle wstaje, mierzy nas nieprzytomnym wzrokiem i unosi palec wskazujący, po czym rzuca ciche „potrzebuję kofeiny" i wychodzi za drzwi, zostawiając nas bez nadzoru. Przygryzam nerwowo końcówkę niebieskiego długopisu, krzyżując nogi w kostkach, a do moich uszu dociera spięty głos:

FRIENDLY ➵ spider-man fanfiction✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz