Obie kobiety spojrzały na nią z takim szokiem, jakby miały za chwile obie dostać zawału. Czarnej kurtce aż przekrzywił się jasny beret.

  — Wtedy były inne czasy — warknęła na nią staruszka najbliżej niej. — Wtedy byliśmy bardziej rozsądni.

  Petronia ukradkiem wywróciła oczami, wydając ciche westchnienie.

  — Widziała pani, jaka bezczelna dziewucha? — wyrwała z oburzeniem kobieta siedząca dalej. — Żadnego szacunku dla starszych nie ma!

  — No tak, teraz oni wszyscy siedzą w tym komputerach, tabletach, laiphonach i reszty tej całej technologii to o dobrym wychowaniu już nie pamiętają — odparła druga.

   Nastolatka pokręciła głową. Pożałowała, że w ogóle się odezwała. Nie przebije dwóch osób starszych w życiu stażem. Ich należy szanować i wybaczać wszystko, co zrobią.
  Te dwie kobiety zapewne nawet się wcześniej nie znały, ale powód do rozmowy zawsze się znajdzie. Na przykład obrzucania śmieciami osoby, o której nie wiedzą kompletnie nic, ale nie przeszkadza im to w ocenieniu jej najnegatywniej jak się tylko da. Ponieważ one o życiu wiedzą już wszystko, a ty to jeszcze nieopierzone pisklę.
   Ale starość robi z ludzi to co robi i nie powinno się ich za to winić. Najlepiej zignorować złośliwe docinki i iść dalej. Po prostu żyć swoim życiem, skoro inni nie potrafią.

  Nikt, stojący czy siedzący obok Petronii nie zrozumie dramatu, jaki przeżywała ta bezradna dziewczyna. Ludzie mogli tylko snuć spekulacje, ale kto miałby czas zajmować się jakąś jednostką bez znaczenia, gdy wokół jest tyle innych spraw.
  Petronia biła się z myślami we własnej głowie. Nie chciała dawać po sobie poznać, jak bardzo jest rozbita emocjonalnie. Wykorzystywała wszystkie siły jakie jej tylko zostały, aby wymalować na swojej twarzy pokerową minę.  

  Bo niby ludzie mają swoje sprawy, ale gapić się na innych bardzo lubią. A niewygodnie uczucie kilkunastu par oczu na sobie to ostatnie, czego siedemnastolatka dziś chciała. Ten bezwartościowy, kolejny dzień swego życia wolała zakończyć snem.

    Rzeka, wypełniona ludzkimi duszami, leniwie płynęła przez podziemia. Nikt nie wiedział gdzie się kończy ani gdzie ma swoje źródło. Styks był wodą skrywającą wiele tajemnic. Nie tylko początku i kresu. Podobno żyły w niej pewne stworzenia, jednak nie było nikogo, kto by je widział. Nawet władca całego Podziemnego Królestwa — Hades.
   Ten potężny bóg świata znajdującego się "pod poziomem morza" oraz zmarłych nie miał jednak dziś ani nastroju, ani czasu, by przejmować się takimi błahostkami. 
   Nie było go dziś w swym domu. 

   Jak każdego roku, greckie bóstwo opuszczało włości na cały miesiąc, aby udać się na powierzchnię, do świata ludzi. Działo się tak nieprzerwanie od stuleci, a powód tych podróży znał tylko on sam.

    Hades przeniósł się w ciemną ulicę, odgrodzoną mrokiem od reszty miasta. Takie miejsce pozwalało mu obeznać się w sytuacji. Wówczas zapoznawał się z porą roku, ubiorem żywych istot, językiem, w jakim się porozumiewają.
     Jako bóg nie odczuwał ani zimna, ani gorąca, dlatego mógł chodzić nawet nago, a zależało mu na pozorach. Zresztą już dobrze wiedział, że ludzie odbierają nagość jako coś strasznego i nieprzyzwoitego. Dlatego też musiał zmienić wygląd.
     Zwrócił uwagę na młodego mężczyznę, przechodzącego chodnikiem. Wyjrzał dyskretnie zza zaułku, aby dobrze zapamiętać jego odzież. Z krzywym spojrzeniem pokiwał głową.

    —Jak ścisło przylegają do niego ubrania — mruknął pod nosem.

   Przyzwyczajony do szerokiej, opadającej szaty, z trudem zamienił ją na czarny, ciepły płaszcz, szary szalik i granatowe dżinsy, przylegające jak druga skóra do nóg oraz proste, zimowe, męskie buty. Gdy dym z magicznej transformacji opadł, bóstwo wykonało dłońmi łukowaty ruch, począwszy od czoła a skończywszy na tylnej nasadzie szyi. Kruczoczarne włosy zostały zaczesane w tył, jednak też elegancko uniesione.
   Jednym ruchem ręki, jak gdyby ścierał z muru śnieg, Hades stworzył kawałek lustra, by obejrzeć swoje nowe wcielenie. Jego twarz jednak nie ukrywała zniechęcenia. 

Pakt Wykluczonych || ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now