Rozdział 7: Niechciany widok

1 0 0
                                    

Po wydarzeniach wczorajszego dnia nie miałam ochoty w ogóle wstawać z łóżka. W głowie wciąż przeżywałam to co się wydarzyło i mimo, iż chciałam całą tę sytuację usunąć z pamięci... nie potrafiłam. I kogo to wina? James'a Wheldon'a a jakżeby inaczej.

Niechętnie podniosłam się z łóżka siadając przed toaletką. Mimo iż wewnętrznie czułam, że coś się we mnie zmieniło, na zewnątrz wciąż byłam taka sama. Jedynym wyjątkiem była moja blada twarz, która swoim kolorem tylko podkreślała moje wielkie sarnie oczy. Mogłam jednak zauważyć, że przez ostatnie dni... przytyłam. Jadłam więcej, dzięki czemu nie wyglądałam już tak chorobliwie chudo. To prawdopodobnie również mogłam zawdzięczać mojemu nowemu sąsiadowi.

Wzdychając ciężko szybko wykonałam poranną toaletę po czym założyłam zwykłe jeansy i bawełnianą koszulkę. Nie zamierzałam nigdzie dziś wychodzić, dlatego też nie musiałam się „wbijać" w te niepraktyczne suknie. Po zjedzeniu śniadania, patrząc na wschodzące słońce, poczułam nagłą chęć coś namalować. A tym cosiem była złocista czupryna mojego sąsiada oświetlona porannym słońcem. Jego skupiony, arktyczny wzrok. Jego... wszystko. I chociaż przyznawałam się do tego z trudem to James... pociągał mnie. Coraz bardziej. I mimo swoich wzniesionych barier, murów i zasiek pozwoliłam mu się jakoś przedostać na drugą stronę swojej barykady przed światem. Wiedziałam, że czym prędzej muszę się jakoś od niego zdystansować. Tylko on potrafił mnie tak zirytować jak i rozśmieszyć burząc wszystkie moje postanowienia dotyczące nie zbliżania się do innych.

Siedząc w salonie z kubkiem świeżo zaparzonej herbaty starałam się zająć myśli lekką lekturą. Przewracając stronę usłyszałam nieśmiałe pukanie do drzwi. Mogłam udawać, że mnie nie ma, szczególnie, że mój strój nie był zbyt odpowiedni, ale słysząc kolejną pośpieszającą serię uderzeń ruszyłam do drzwi.

Uchylając lekko drzwi spojrzałam na przybysza. Ach, no tak. Listonosz. Nieśmiało się uśmiechając starszy pan szybkim ruchem wcisnął mi do ręki dwie koperty i szybkim krokiem zniknął za zakrętem. Lekko zaskoczona dziwnym zachowaniem zamknęłam drzwi i poszłam do kuchni po nóż do listów. Zerkając na pierwszy z listów był on rutynowym listem z domu dopytującym czy wszystko u mnie w porządku i kiedy zamierzam wrócić. Przewróciłam lekko oczami. Treść praktycznie się nie zmieniła od kilku miesięcy. Tak jak i moja odpowiedź. Nie zamierzałam wracać. Nie, kiedy mogłabym tam wpaść na Niego.

Szybko zabrałam się za drugi list. Przeskakując wzrokiem od słowa do słowa w pewnym momencie zamarłam. Jedna z dłoni od razu powędrowała do ust starając się zatrzymać mój niemy krzyk. Z przerażeniem zdałam sobie sprawę, że znam autora listu. A on zna moją lokalizację. Panika wręcz zaczęła ściskać mój przełyk. Miałam wrażenie, że zaraz zacznę się dusić. Włożyłam ogromny wysiłek w uspokojenie moich drżących dłoni. Musiałam się uspokoić i wymyślić co dalej.

1,2,3... Mam Cię kotku! Trochę mi to zajęło ale już niedługo będziemy razem. Na zawsze.

Wyciągając ze skrytki swój telefon szybko wybrałam tylko mi znany numer.

- Znalazł mnie...- wyszeptałam gdy odebrano.

-Powiedz, że sobie kpisz! Jak to się kurwa mogło stać?! Twoją lokalizację znałem tylko ja i twoja mama. Ale tylko ja jestem na miejscu. Jak?! No jak ?!

-Nie wiem...

-Spotkałaś może kogoś znajomego?

-Nie... Jezu, nie...- nagle spanikowana zerknęłam w stronę okna. W stronę domu James'a.- Archer chyba... ale nie wiem jaki to ma związek.

-O co chodzi?

-Parę dni temu w domu obok przeprowadził się James Wheldon. On mnie zna Archer. Wie, że jestem znaną malarką. Ale nie wiem jaki to ma związek z... Nim.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 04, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Piękna i ...Łajdak!Where stories live. Discover now