Rozdział 2: Niechciane wspomnienia

18 1 0
                                    


Początkowo patrzyłam na mojego niechcianego gościa nic nie rozumiejąc. Jednak widząc wykwitający na jego twarzy cwany uśmieszek szybko się pozbierałam.

-Ccco masz na myśli?- sklęłam się za to jąkanie. Już dawno nikt mnie tak nie wyprowadził z równowagi.

-To co słyszałaś skarbie.

Skarbie. W głowie zaczęło mocno mi pulsować. Tak samo nazywał mnie... Boleśnie wbiłam sobie paznokcie w rękę brutalnie starając się wymazać ze swojej pamięci przeszłość. To przeszłość, tylko przeszłość. Nie mogłam jednak nic poradzić na to, że przed oczami, zamiast widzieć pana Aroganta Wheldon'a, widziałam dobrze znaną sobie twarz. Twarz, której nie chciałam oglądać już nigdy więcej. Powoli zaczynałam czuć przeraźliwy ból w okolicach serca, moje nogi drżały tak silnie, że...

-Dobrze się czujesz Katherine?- gwałtownie pokręciłam głową budząc się z otchłani wspomnień. Spojrzałam na Wheldon'a. Zapomnij. Zapomnij, zapomnij, zapomnij...

-Oczywiście. Przepraszam.

-Moje słowa aż tak panią zaszokowały?-chytry uśmieszek powrócił na swoje miejsce, zastępując chwilowe zmartwienie. Skupiając się na jego twarzy starałam się wyrzucić z pamięci nieprzyjemną dla mnie przeszłość.

-Ależ nie. Bardzo się cieszę- słowa z ledwością wydostawały się z moich ust- że będę mieć tak ...wspaniałego sąsiada.-uśmiechnęłam się nieszczerze.

-Skoro już się zaprzyjaźniliśmy może oprowadzisz mnie po tej ...jakże malowniczej wiosce?

-Byłoby mi bardzo miło, jestem jednak bardzo zajęta.- z udawanym smutkiem pokręciłam głową.

-Może znajdzie pani...

-Jak się pan czuje?- z zaciętą miną przerwałam jego dalszy wywód. Moje życie miało być właśnie takie. Zero znajomości, bliskości, przywiązania. Tylko w ten sposób mogłam jeszcze przeżyć.

Widziałam po jego minie, że moja zmiana tematu nie za bardzo przypadła mu do gustu. Jednak nic nie powiedział na ten temat.

-Boli mnie bok... i lewa noga.

-Zaraz sprowadzę doktora. Niech pan poczeka.-szybkim krokiem wybiegłam przed dom, wskoczyłam na swojego ulubionego wierzchowca i pogalopowałam do wioski.

...

Gdy doktor Whinese dokładnie obejrzał rany James'a stwierdził, iż tak młodemu i silnemu mężczyźnie wystarczy tylko kilka dni odpoczynku i będzie jak nowo narodzony. Oczywiście Wielkiemu Arystokracie nawet to było nie w smak. Powinien cieszyć się, że skończyło się tylko na głupich siniakach, pomyślałam zirytowana.

Żegnając się z doktorem byłam już przekonana czego mogę oczekiwać, gdy jutro pójdę do wsi po sprawunki. Jak nic, kochany doktorek wypapla wszystkim, że młoda dama (ja) przyjmuje u siebie, bez przyzwoitki oczywiście, młodego, przystojnego mężczyznę (ten gbur Wheldon). Jak nic wszyscy będą jutro o tym plotkować i posyłać mi zgorszone spojrzenia. Jak nic potępią, ten mój dzisiejszy dobry uczynek. I na co mi to było?!




Tak, wiem. Rozdział nie jest zbyt długi a fabuła leci jak przysłowiowa krew z nosa. Jednak mam nadzieję, że jednak (choć trochę) ciekawią was losy James'a i Katherine. Liczę na wasze opinie i (jeśli jesteście w stanie) gwiazdki ♥♥♥

Piękna i ...Łajdak!Where stories live. Discover now