- To nienajlepszy moment. Mam dużo pracy, wyszłam tylko dosłownie na chwilę na siku. – Mój ton był oschły i monotonny. Jakby ktoś odebrał mi wszystkie barwy szczęścia.

- Acha... - Mruknął. Nie przygotował się na taką odpowiedź. – Dzwonię, bo trochę nie rozmawialiśmy...

Parsknęłam gorzkim śmiechem. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy, mimo że nie potrafiłam się rozłączyć. Jego głos za bardzo przypominał mi o moim domu, wiązał się ze zbyt dużą ilością wspomnień. Pociągnęłam nosem i spróbowałam zebrać się w sobie, uspokoić się.

- Cóż, chyba nie jestem temu winna. – Uśmiechnęłam się do siebie smutno. Usłyszałam tłukące się szkło ze środka i zamknęłam na chwilę oczy. – Muszę kończyć, jestem potrzebna.

- Majka, poczekaj... - Urwał, wzdychając ciężko. Czekałam. – Tęsknię za tobą i chciałbym, żebyśmy porozmawiali.

- Mam nadzieję, że uda ci się do mnie dodzwonić, zanim przylecę do domu. Trzymaj się.

Rozłączyłam się. Po prostu, zwyczajnie, bez chwili zastanowienia. Przerwałam rozmowę z moim tatą i zakończyłam połączenie. Nigdy wcześniej tego nie zrobiłam. Ale też nigdy przedtem nasze relacje nie upadły tak nisko, żebym śmiała się do niego przez łzy żalu, a nie śmiechu.

Najlepiej jak mogłam, wytarłam łzy z policzków. Nie byłam w stanie całkiem wysuszyć oczu, więc miałam nadzieję, że zimne powietrze wystarczająco pokoloruje moją twarz, żeby zamaskować chwilowe załamanie. Skoro tak szorstko potraktowałam swojego ojca, to wolałam nie wyobrażać sobie, z jakim nastawieniem będę się zwracać do klientów. Do końca zmiany zostały mi dwie godziny i modliłam się, żeby czym prędzej minęły.



                                                                                           X



- Maya, mogłabyś jeszcze wejść za mnie na piętnaście minut? – Usłyszałam, gdy chciałam już rozwiązywać czarny fartuch. Odwróciłam się do Pete'a i uniosłam brwi, oczekując jakiegoś dobrego wyjaśnienia. Pokazał obiema rękami na swój tułów, gdzie na białej koszulce aż roiło się od brudnych plam po kawie, majonezie oraz kilku przemoczonych od potu miejsc. – Zostaję dzisiaj do końca, a potem spieszę się do kumpla na urodziny. Chociaż daj mi chwilę, żeby się ogarnąć. – Złączył dłonie w błagającym geście. Skinęłam odruchowo głową, mając w sobie resztki serca, pomimo wyzywającego dnia.

- Tylko ruszaj się, bo chcę już stąd wyjść. – Odparłam z mało przekonującym uśmiechem. Wyminął mnie żwawym krokiem i zostawił samą za kasą.

Kilka osób jeszcze siedziało w Baked Caffeine. Grupka młodych dziewczyn, mniej więcej w moim wieku, okupowała siedziska pod ścianą i zawzięcie o czymś rozmawiała. Z drugiej strony lokalu, Mike zebrał brudne naczynia od dwóch osób i odpowiedział na jakieś pytania gości ze stolika przy witrynie, pokazując palcem na bar i tłumacząc coś. Pracował tu już ponad pół roku i zawsze podziwiałam jego umiejętności wykonywania kilku absorbujących rzeczy w jednej chwili.

Jedna z dziewczyn, blondynka, podeszła do kasy. Byłam zmęczona, ale mimo wszystko uśmiechnęłam się do niej, zamiast cokolwiek mówić. Zamówiła trzy gorące czekolady i pospiesznie wróciła do stolika. Dostrzegłam, że przytuliła mocno jedną z koleżanek, która zaczęła cicho płakać i dalej coś opowiadać przez łzy. Nastawiłam więc urządzenie do robienia płynnego szczęścia i wyjęłam spod lady trzy wysokie, ceramiczne kubki w różowe i złote serca.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 26, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

TransatlantykOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz