Rozdział★10

45 6 17
                                    

      W poprzednim rozdziale nieco mało była rozjaśniona sprawa z Samaelem. Biedaczyna spokojnie oddawał się ciekawej lekturze – a nawet całej serii, już kończył piąty tom – kiedy to do jego uszów dotarł dźwięk równoznaczny z wybuchem, kilka kamyków posypało się nawet z sufitu, by go upewnić w swoim przekonaniu.

     Chłopak pomyślał, że bardzo dobrze, że nie poszedł z nimi i nie zgodził się na całą tą akcje z ucieczką. Za dużo roboty, a rezultaty są zazwyczaj marne – w dodatku jest to placówka 18. czyli ta najbardziej zabezpieczona i ta z której jeszcze nikt nie uciekł (nie wspominając o tym, że dopiero co ją wyremontowali i stworzyli w ten eksperymentalny sposób, więc to tylko puste przechwałki).

     Pierwszy wybuch. Po chwili usłyszał i głosy, odwrócił się w stronę z której dochodziły i zobaczył wyłaniające się z dymu postacie. Wyszły z tajnego korytarza, który miał być połączony początkowo z jego przechowywalnią, ale architekci nie widzieli w tym ani grama sensu, więc korytarz został zabudowany.

     Chłopak przewrócił oczami i westchnął, gdy zobaczył nikogo innego, aniżeli Silver.

      — No chyba sobie ze mnie jaja robicie.

      I tak właśnie został zmuszony do ucieczki. Biedactwo jednak nie miało przy sobie żadnej broni i jedyne co mogło, to oślepiać przeciwników, ale tylko jak ich dotknie. Przez to, że nie mógł jak się bronić, miał trzymać się blisko Leaf by ta mogła go uleczyć, gdy zajdzie taka potrzeba.

     I może jesteście też ciekawi, co tam się później u tej grupy działo? Nic specjalnego – Silver wlazła w minę i stąd wziął się Samael i od tego powinno się zacząć opowieść, ale po co, skoro tak jest ciekawiej. Później natknęli się na pokój z próżnią, który pozbawił ich połowy powietrza. O jednym z pomieszczeń kompletnie zapomniano i zostało puste, nie było nawet najmniejszej pułapki, oprócz zdechłego komara na podłodze, który nie wiadomo skąd się wziął. Później były pająki i Angel została przez nie pochłonięta i zaczęła je głaskać, bo dlaczego nie? Ona, w przeciwieństwie do Izabelli, panicznie boi się wszelkich gadów a tym bardziej węży.

     Potem było załamanie czasu. Tak jak powiedziała blond doktor, zauważyła to i poprowadziła ich innym korytarzem, byleby na ten obrzydliwy pokój nie wpaść. Potem prowadząca ich wszystkich kotka prawie wpadła do akwarium pełnego rekinów. Następnie wrzucili Zapuszkowanego do pomieszczenia z minami i sprawdzili co się stanie. Ciecz została rozpaćkana na ścianach pokoju, a części metalowe zostały rozrzucone i nieco podpalone. Nie wyglądał też za bardzo już na żywego, więc po dłuższej chwili patrzenia na to co się właśnie stało, poszli dalej.

     Leaf użyła na niego swojej krwi, by spróbować go wskrzesić, ale zadziałało tylko na tą małą cząstkę cieczy, z którą jej posoka miała kontakt. Tak właśnie Zapuszkowany został sabotowany i zabity za przeklinanie w komentarzach i niesłuchanie się autorki, ale przeżył.

     Aktualnie jako taka mała galaretka siedział na ramieniu Angel, potem jednak przeniósł się na Izabelle, jak tylko obie grupy się ponownie spotkały.

     Samael też nie został do końca życi- znaczy ucieczki, nieuzbrojony. Broń dostał od Zero, wraz z przybornikiem do noży myśliwskich i ogólnie wszystko co mężczyzna posiadał, ale nadal nie miał kamizelki kuloodpornej, więc troszeczkę będzie mieć problemów.

     Właśnie przechodzili do kolejnej strefy. Zdziwili się nieco, kiedy musieli wejść po schodach na górę i po tym znaleźli kolejną z bram. Bez problemu przeszli dalej, możliwe, że Shutdown przygotują dla jednej z bram, albo A albo B.

      Łatwo można się domyślić, dlaczego ta Strefa została nazwana jasną – oświetlały ją nie tylko lampy, ale też światło słoneczne przez ogromne kuloodporne szyby przy lub na suficie. Co prawda teraz wszystko zostało zasłonięte przez czarne burzowe chmury, ale wyobraźcie sobie jak to miejsce przyjemniej by wyglądało z światłem naturalnym.

Rozdział W Fundacji //SCPWhere stories live. Discover now