2

23 2 0
                                    

Do Whitby przeprowadziliśmy się bo tata chciał odpocząć od "przepychu świata", jak to nazywał. Wykupił zakład produkujący biżuterię i zarabiał kupę forsy. Stał się przez to najbogatszym człowiekiem w miasteczku.
Nie był dupkiem. Mama też nie. Lubili pomagać innym. Mama siedząc w domu cały czas w końcu wpadła na pomysł co mogłaby robić. Zaczęła organizować zbiórki pieniędzy i akcje charytatywne. Whitby to miasteczko typowo turystyczne więc chętnych zawsze było pełno.
Althea bardzo często im pomagała.
Właśnie zaczęła studia prawnicze i rodzice byli z niej mega dumni. Nie żeby była ich ulubienicą. Rodzice kochali nas po równo. Cieszyli się z wszystkich naszych osiągnięć. Althea wygrywała konkursy naukowe, ja talent show.
______________________________________

Pamiętam swój pierwszy dzień w nowej szkole. Spóźniłam się na angielski bo nie mogłam znaleźć klasy. Na lunch miałam kanapkę z indykiem i zapisałam się do kółka teatralnego. Najbardziej jednak zapamiętałam chłopaka, na którego wpadłam. Wychodziłam z toalety kiedy biegł przez korytarz uciekając przed kolegami. Uderzył w mój bok, tak że obróciłam się wokół własnej osi. Pamiętam, że miałam po tym siniaka przez tydzień.
Chłopak był wysoki, miał ciemne włosy. Mam słabość do ciemnych włosów. Spodobał mi się. Jako, że jestem osobą otwartą, po tym gdy pomógł mi wstać spytałam go czy chcę oprowadzić mnie po mieście. Usłyszałam głośne "Uuuu!" za plecami. Jego koledzy klaskali i krzyczeli, żeby się zgodził. Zrobił to. Wydawał się zdziwiony moją pewnością siebie.
Pewnie myślicie sobie "Już chłopak?! Dziewczyno!". Muszę was ostrzec. W moim życiu będzie wielu mężczyzn. Dlatego proszę się przyzwyczajać.

Spotkaliśmy się pod kościołem. Był to punkt spotkań ponieważ każdy wiedział gdzie jest. Nawet ja, dziewczyna, która mieszkała tam 4 dni.
Przywitaliśmy się i ruszyliśmy. Whitby to malowniczy port rybacki na wybrzeżu North Yorkshire.
Najpierw pokazał mi sklep, w którym większość mieszkańców robiła zakupy. Weszliśmy i kupiliśmy sobie po słodkiej bułce. Kiedy kierowaliśmy się do przychodni opowiedział mi trochę o sobie. Nazywa się Vincent. Miał 16 lat, dwóch braci i mieszkał nad biblioteką.
-Ale super. Zawsze chciałam mieszkać przy bibliotece.- odebrał to jako przyjazny komentarz, ale serio. Zawsze chciałam mieszkać przy bibliotece. Tyle książek, tuż pod nosem.
-Dlaczego się tu przeprowadziłaś? Z tego co wiem twoi rodzice są bogaci, co tacy ludzie robią w takim miejscu?
-Skąd wiesz, że jestem bogata?
-W Whitby każdy wie wszystko o wszystkich.
-No tak...Cóż...moi rodzice mieli dosyć miasta. Woleli przenieść się w spokojniejsze miejsce. A wybrali to bo tu mieszkała kiedyś moja prababcia. Odwiedzili raz to miejsce i się w nim zakochali.
-Jesteś zadowolona z takiego obrotu spraw?
-Jestem osobą, która potrafi się dostosować do sytuacji. Nie jest źle. Zawsze kiedy mam ochotę ponarzekać myślę o tym, że na ziemi jest mnóstwo ludzi, którzy mają ode mnie o wiele gorzej.
-Empatia to twoja mocna strona.
-Największa. Zawsze gdy nie wiem co zrobić stawiam się w miejscu innej osoby. W ten sposób rozwiązuje swoje największe dylematy.
-Jesteś bardzo ciekawą osobą.
-Mam na nazwisko Curious. Mam takie zobowiązanie. Chodź w sumie chcę je zmienić kiedy osiągnę pełnoletność.
-Nazwisko?- Był bardzo zdziwiony. -Nie lepiej poczekać na męża? -Powinnam się domyślić, że coś tu nie grało...ale miał takie ładne oczy.
-Na męża? W sumie to nie wiem czy nawet będę miała męża. A nawet jeśli to zostanę przy swoim nowym. Wolę mieć swoje własne. To takie moje feministyczne myślenie.
-O...jesteś feministką? Yy...jak to działa?
- Tak w skrócie to chcę, żeby dziewczyny mogły być twarde bez nazywania ich sukami a chłopcy mogli płakać bez nazywania ich pizdami.
-Dobrze wiedzieć.- odparł ale w taki sposób jakby chciał opuścić ten temat jak najszybciej. Może nie powinnam opowiadać o swoich życiowych poglądach na pierwszym spotkaniu.

Wróciłam do domu i zastanawiałam się dlaczego tak bardzo mnie do niego ciągnie. Owszem, jest bardzo ładny ale coś w jego sposobie bycia mi nie pasowało. A jednak nie mogłam się oprzeć, żeby na drugi dzień podejść do niego i zaprosić do kina. Powiedział, że jest wolny. Musiałam zaplanować wyjazd bo do kina trzeba było jechać pociągiem do większego miasta. Spotkaliśmy się po południu na stacji. Nie miał na sobie mundurku, więc mogłam przyjrzeć mu się bardziej prywatnie. Roztrzepane włosy, luźny t-shirt, jeansy i bluza w dłoni.
Jeśli jesteście ciekawi jaki ja miałam styl to ubierałam się jak dziewczyny z "Przyjaciół". Czasem jestem Pheobe, czasem Rachel, ale najczęściej Monicą.

W pociągu nie było wielu osób. Siedlismy naprzeciwko siebie. Przygotowałam sobie listę pytań aby się lepiej poznać. Muszę się wam przyznać. Uwielbiam robić listy. Kolejna rzecz, jaką odziedziczyłam po Monice. Było na niej 35 pytań. Jedne proste jak "Jaki jest twój ulubiony film", a inne bardziej skomplikowane typu "Masz przed sobą najlepszego przyjaciela i dziewczynę, kogo zabierasz na koncert ulubionego wokalisty i dlaczego.". Byłam mega podjarana, bo kochałam poznawać nowych ludzi. Mimo, że nie miałam przyjaciół miałam dużo kolegów.

Usiadłam wygodnie w fotelu. Pamiętam, że zdziwiło mnie to jak wygodny jest. Położyłam kartkę na stolik przede mną i już miałam zadać pierwsze pytanie kiedy zobaczyłam jak Vin wyciągnął z kieszeni spodni słuchawki, podłączył je do telefonu i włożył do uszu. Rozsiadł się i zamknął oczy.
Chcę powiedzieć, że byłam w lekkim szoku ale skłamałabym. Byłam w olbrzymim szoku. Zabrałam go do kina, kupiłam bilety i jedyne czego od niego oczekiwałam to odpowiedź na moje pieprzone pytania. A on postanowił przespać całą drogę z słuchawkami w uszach. Cholernie mnie wkurzyl ale postanowiłam,że będę niewzruszona. Schowalam kartkę i wyciągnęłam telefon. Trzymalam go w dłoni ale nie miałam pojęcia co zrobić. Instagram? Nic nowego. Pinterest? Nie mam ochoty.
Postanowiłam napisać do koleżanki z Cardiff. Niestety była zajęta.
Myślałam i myślałam ale nic nie wymyśliłam. Nigdy nie byłam dzieckiem internetu. Zawsze wolałam wyjść na dwór i iść na spacer niż sięgać po telefon.

Odłożyłam go w końcu i spojrzałam przez szybę. Przed nami rozciagal się piękny widok Anglii. Muszę przyznać,że pokochałam to miejsce od samego początku. Uwielbiam chłodne krajobrazy Wielkiej Brytanii. W Cardiff też było pięknie. Moim marzeniem było odwiedzić Szkocje. Planowałam to od dłuższego czasu ale rodzice powiedzieli, że nie puszczą mnie samej. Musiałam więc zdobyć sobie godnego takiej przygody towarzysza. Miałam nadzieję, że Vincent może nim być. Jednak gdy wtedy na niego patrzyłam wiedziałam, że tak nie jest. Musiałam mieć kogoś kto będzie trwał przy mnie podczas całej drogi. Kogoś kto podzieli się ze mną jedzeniem i kogoś kto będzie w stanie wytrzymać moje ciągłe gadanie o tym jak tam pięknie. Vin zdecydowanie nie był tą osobą. Owszem, znałam go z 4 dni ale, uwierzcie mi, można poznać człowieka w ciągu 4 dni. A przynajmniej ja to potrafiłam. Nie zawsze. Potem opowiem wam o wyjątku.

Przez następne pół godziny oglądałam widoki. Vincent zmienił pozycję raz czy dwa, a poza tym nic nie zrobił. Czasem uderzał o kolano w rytm piosenki ale cały czas mając zamknięte oczy. Myślałam, że może powinnam coś zrobić. Zostawiłam go jednak samego sobie i szturchnęłam go dopiero gdy pociąg się zatrzymał. Wstał i rozciagnal się. Minął mnie i ruszył do wyjścia.



NieidealnaWhere stories live. Discover now