Świętowanie zwycięstwa Gryfonów trwało już ponad dwie godziny. Pokój wspólny Gryfindoru był pełen uczniów wszelkich roczników. Niektórzy śpiewali popularne w magicznym świecie piosenki, ale większość wykorzystywała to jako czas do rozmowy i jedzenia. Stoliki zastawione były butelkami piwa kremowego i talerzami przekąsek wyniesionymi z kuchni. Remus siedział na schodach prowadzących do pokojów chłopców i jadł drugą tego wieczoru eklerkę.
W drodze z boiska pogratulował Jamesowi i Syriuszowi wygranej, ale potem oddzielił się od nich, gdy zostali otoczeni przez innych uczniów. Peterowi nie przeszkadzał tłum, więc Remus został sam. Nie przeszkadzało mu to. Wręcz przeciwnie – cieszył się, że nikt nie zmuszał go do rozmowy z nieznanymi mu osobami. Dzięki temu mógł obserwować Gryfonów i pilnować, żeby impreza nie wymknęła się z pod kontroli. Spędził też trochę czasu z Lily i jej przyjaciółkami, w tym z Marlene. W pewnym momencie został sam na sam z blondynką i nie wiedzieć czemu, czuł się z tym dosyć niekomfortowo.
- Jak na ludzi z tego samego domu i roku nie rozmawialiśmy do tej pory za wiele, hmm? – przerwała panującą pomiędzy nimi ciszę Marlene.
- Tak, jakoś nie mieliśmy chyba okazji...
A teraz, kiedy ją mamy, wolałbym zniknąć, pomyślał Remus. Nigdy wcześniej nie miał nic przeciwko McKinnon, ale od jakiegoś czasu czuł się dziwnie na sam jej widok.
- A pomimo tego, wiem o tobie więcej niżbym chciała.
- Czekaj, co?
Remus popatrzył na nią zdziwiony. Nie spodziewał się takiego obrotu rozmowy.
- Wiem nawet – kontynuowała ignorując jego zaszokowaną minę – że mamy prawie identyczny kolor oczu. Czy to nie interesujące? – zapytała jawnie udając zainteresowanie tą informacją.
- Mamy? Ja... Chyba naprawdę nie rozumiem skąd...
- Black ciągle o tobie gada. – przerwała mu wyglądając, jakby tłumaczyła mu najbardziej oczywistą rzecz na świecie – I to jest okej, kumplowanie się z nim jest spoko, nie zamierzam się pomiędzy was mieszać, nie jestem ślepa, ale...
W tym momencie Marlene spojrzała na Remusa i zauważyła, że nadal patrzy na nią kompletnie zdezorientowany.
- Ale może wy jesteście. – mruknęła jakby sama do siebie. Lupin już miał ją zapytać, o co jej chodzi, ale nagle Lily zawołała ją z drugiego końca pokoju.
- Muszę iść – stwierdziła i po sekundzie zastanowienia dodała:
- Powodzenia.
/*•.•°*°••.•°•*
Tej nocy Remus długo nie mógł zasnąć. Nie ważne, że do pokoju wrócił z resztą Huncwotów, którzy z imprezy wychodzili ostatni. Jego głowa buzowała od myśli, więc nawet, gdy wszyscy zasnęli, on przewracał się z boku na bok, leżąc z zamkniętymi oczami.
Jaki kolor oczu mieli jego przyjaciele? Syriusz miał szare oczy. James na pewno nie miał niebieskich oczu, były...brązowe? Albo zielone? Oczy Syriusza były ciemniejsze przy krawędzi tęczówki, a jaśniejsze w środku. Z Peterem było najtrudniej. Remus nie miał pojęcia w jakim były kolorze, ale były jasne. Chyba. Za to oczy Syriusza miały po kilka żółtych plamek tuż przy źrenicy. Były bardzo ładne. I błyszczały za każdym razem, gdy wpadał na pomysł związany z dowcipami lub strategią na następny mecz. Stawały się pochmurne, kiedy coś złego działo się z jego przyjaciółmi albo kiedy myślał o swojej rodzinie. To było najgorsze. Wtedy, żaden żart nie potrafił go rozbawić, a czasami w ogóle trudno było zwrócić na siebie jego uwagę. Według Remusa oczy Syriusza zawsze powinny błyszczeć ze szczęścia.
CZYTASZ
POD PSIĄ GWIAZDĄ [ wolfstar ]
FanfictionHuncwoci powracają do Hogwartu na piąty rok nauki. Czekają tam na nich nowe dowcipy, przygody w czasie pełni i mnóstwo nauki, ale też najsilniejszy rodzaj magii, miłość. 03.07.20 - #1 70' 14.08.20 - #1 Bisexual 14.08.20 - #4 Wolfstar 17.10.21 - #4...