Cienie obecności

450 56 2
                                    


Trzy miesiące i trzy dni później...

- Tarcza Harry!

- Protego!

- Niewerbalnie.

Harry spiorunował Syriusza wzrokiem oddychając ciężko, ale zaraz stworzył przed sobą tarczę nie odzywając się słowem nawet pod nosem.

- Sekwencja pierwsza – wydał następną komendę Syriusz kiwając głową z zadowoleniem.

- Expulso – zawołał Harry, a następnie posłał dwa zaklęcia niewerbalne przed siebie, odwrócił się tyłem i powtórzył to samo.

- Sekwencja pierwsza, ale tym razem z aportacją.

Harry zatrzymał się na chwilę, czuł wyczerpanie nie tylko w całym swoim ciele, ale także jeśli chodzi o jego możliwości magiczne. Potrzebował przerwy, ale wiedział, że jeśli teraz o nią poprosi to Syriusz uzna, że Harry po prostu znowu nie chce ćwiczyć aportacji. Plusem tej sytuacji było to, że Harry prawdopodobnie znowu cudownie polegnie w aportowaniu się i może jego opiekun uzna, że jest już dość wyczerpany i odeśle go na stołówkę.

- Expulso – zawołał, posłał dwa zaklęcia, tym razem silniej niż przedtem, a następnie obrócił się i próbował aportować kilka metrów do tyłu, jednak jego świat zawirował i nagle poczuł ból rozchodząc się po jego plecach.

Uderzył karkiem o ziemię z dużą siłą i otwierając oczy przed którymi widział mroczki, ukazał się mu widok sufitu hali treningowej w banku Gringotta. Sklepienie krzyżowe wydało się poruszać, więc Harry wiedział, że tym razem uderzył się w głowę mocniej niż zwykle.

Syriusz chyba coś mówił, ale trochę dzwoniło mu w uszach i dopiero widząc twarz mężczyzny przesłaniającą widok sufitu zdołał zrozumieć co ten mówi.

- Nic ci nie jest? – zapytał wyciągając w jego stronę ramię i pomagając mu wstać. – Jeśli cię to pocieszy to w jakiś sposób się aportowałeś. Oczywiście zrobiłeś to źle i nikt by ci tego nie zaliczył, ale zdołałeś się przenieść...

- Chyba wywołać wstrząs mózgu – mruknął Harry pocierając tył głowy.

- To też – zaśmiał się krótko Syriusz. – Ale robisz postępy. Jeśli zdołasz opanować aportowanie się to będziesz mógł wyjść w teren, ale dopóki nie potrafisz...

- To bez sensu – zirytował się chłopak. – W większości miejsc i tak są umieszczone pola antyaportacyjne, a każdy kto wychodzi w teren ma świstoklik na czarną godzinę. Poza tym jestem odporny na siatki antyaportacyjne i...

- Nie odporny – poprawił go Syriusz. – Ale odporniejszy. Siatki nadal na ciebie działają, słabiej, ale nadal blokują twoją magię, to że nie otumaniając zmysłów również może działać na twoją niekorzyść.

Harry wywrócił oczami, ale poczuł rosnącą migrenę, więc zacisnął powieki.

- Powiedzmy, że na dzisiaj koniec – westchnął Syriusz ściskając jego ramię i uśmiechając się. – Idź się odświeżyć i coś zjedz. Masz dzisiaj jakiś dyżur?

- Nie – wyszczerzył się Harry wychodząc z hali ramię w ramię ze starszym czarodziejem. – Dziadek ma przyjść po kolacji, zabiera mnie do magicznych obozów w Zakazanym Lesie, pokaże mi ruiny Hogwartu.

- Kiedy z nim rozmawiałeś? – zapytał Syriusz marszcząc brwi.

- Planowaliśmy to od tygodnia. Od kiedy dowiedzieliśmy się, że mam wolny wieczór.

- Dzisiaj zbiera się Gabinet, Harry – powiedział mu Syriusz posyłając współczujące spojrzenie. - Obawiam się, że Fleamont nie da rady się z tobą spotkać.

Skrzydła wolności - Harry PotterWhere stories live. Discover now