Sunflower - II. Szum oceanu rozpaczy

172 8 1
                                    

Jasnowłosa dziewczyna biegła z zawrotną prędkością i nie zwracając uwagi na czerwone światło, przecięła skrzyżowanie. Zignorowała klaksony i pędziła dalej, aż w końcu wpadła w ostatniej chwili do pociągu. Dyszała ciężko, a w uszach słyszała szum. Nie myślała racjonalnie od kiedy dostała zdjęcie zakrwawionej blondynki. Wypadła z ważnego spotkania, zostawiając wszystko Ace'owi, który ją później za to zabije, ale ufała mu. Ufała mu czasem bardziej niż sobie. W sumie żartowali, że zachowuje się jakby już oddała mu władzę nad gangiem w mieście. I dużo rozmawiali, że w razie czego, on płynnie przejmie jej pałeczkę. Tak jak było to teraz. Znali się lekko ponad dwa lata, a nadal czuli się jakby spędzili ze sobą całe życie. 

Wzięła kilka głębokich wdechów, co niewiele jej pomogło, ale przynajmniej skupiła się na tyle, by sprawdzić jeszcze raz adres podany w krótkiej wiadomości. Odgarnęła splątane włosy za ucho i spróbowała umiejscowić ciąg znaków na mapie miasta. Było to rzut kamieniem od plaży. W jej oczach zalśniły łzy na wspomnienie akcji ratunkowej, gdy zgubili Eri'ego, a raczej zakopali go po szyję w piachu i zapomnieli o nim, a on przysnął sobie... Uśmiechnęła się do siebie smutno i przygotowała się do zabójczego sprintu. Ledwo drzwi się otworzyły, a ona już gnała nie i zwróciła nawet uwagi na to, że dwaj rudzi chłopcy za nią krzyczeli. Nawet nie poznała głosu swojego brata. 

Próbowała wykrzesać z siebie ostatki siły, które jej ciało skrycie ukrywało. Potrzebowała ich, by ją uratować. Zmusiła się do zwiększenia tempa i nie wywalenia się. Dopadła do małego zaułka. Wyciągnęła zza pasa mały, rozkładany nożyk i cisnęła nim w pierwszą lepszą osobę stojącą nad ciałem blondynki. Po czym z kieszeni wyjęła masywniejszy nóż i cięła nim na oślep. Nawet kula, która trafiła ją w drugie ramie nie wystarczyła, by ostudzić jej frustrację i nie zauważyła, że z rany zaczęła sączyć się krew. Ostatni strzał padł równocześnie z wbiciem się ostrza w okolice serca gangstera, który się ostał. Skierowany był ku próbującej się podnieść, skatowanej dziewczynie. Shun ryknęła i dopadła do krwawiącej Amerykanki. Spróbowała zatamować krwawienie i równocześnie znaleźć telefon, by zadzwonić po pomoc. Trzęsła się tak straszliwie, że nie poznawała własnych dłoni, które przed chwilą zadały śmierć. Z niebieskich oczu płynęły łzy, a głos stawał jej w gardle. 

- Shun. - Drobna dłoń dotknęła uciapanego krwią policzka. - Shun, spokojnie. - Miodowowłosa zagryzła wargę i poddała się w próbach odnalezienia komórki, której nigdzie nie było. Zapewne wypadła jej podczas biegu... - Słońce, spójrz na mnie. 

Niebieskie oczy, gdy tylko zwróciły się na tracącą kolor twarzyczkę, zobaczyły delikatny uśmiech. Nie miała pojęcia dlaczego Aki się teraz uśmiechała, ale zaraziła się tym i krzywiąc się, dalej płakała. Spóźniła się. Nie. Nie spóźniła się. Zjebała to od początku. Spierdoliła to po całej linii. Zapomniała najpierw o spotkaniu, a później zapomniała powiadomić jasnowłosą, że spotkają się później. Następnie pozwoliła, by porwali Corę, a jej postawili niemożliwy do spełnienia warunek czasowy. W ciągu niecałej godziny nie dało się przebyć całej Jokohamy. Na koniec pozwoliła sobie na stracenie racjonalnego myślenia. 

- Słońce, spokojnie. - Miękki angielski przywrócił Shun na ziemię. Musiała się bardziej skupić, by zrozumieć słowa wypowiadane przez dziewczynę przygaszonym głosem. - Nie płacz. Przecież obie o tym wiedziałyśmy, że kiedyś to się zdarzy. - Niebieskooka tylko zagryzła ponownie wargę. - Obie znałyśmy ryzyko. Od początku. Prawda? - Nakahara tylko kiwnęła głową. - Słońce, mogę mieć prośbę? - Shun znowu kiwnęła głową, nie była w stanie nic powiedzieć. - Chciałabym zobaczyć ocean.

***

Krótkie, miodowe włosy zostały rozczochrane przez silną dłoń. Ich właścicielka nie dawała oznak życia od kilku godzin, a to było do niej niepodobne, ale jasnowłosy przypomniał sobie, że taki stan rzeczy utrzymuje się już z dobre dwa miesiące. I w sumie podziwiał dziewczynę, że jeszcze nie skończyła ze sobą, bo po tym co przeżyła w tak krótkim czasie, większość poddałaby się i dała sobie spokój, a ona dalej brnęła w głąb otchłani jakim był półświatek. A on dotrzymywał jej kroku w tej karuzeli szaleństwa. Jak nikt rozumiał ją i wiedział, że oprócz niego i młodszego brata, na świecie już nikt się dla niej nie liczył oraz nikt się nią nie przejmie. 

Sugar song & Bitter step | BSDNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ