S

1K 131 85
                                    

- MAKRELO JEDNA, PRZEBRZYDŁA, CO TY WYRABIASZ?! 

Za kulisami panował rozgardiasz. Musieli się przyszykować do następnego występu, a ten pacan w bandażach robił zdjęcia. No jeszcze takie ujęcia, że na prawdę można byłoby ich posądzić o romans, a przynajmniej o niezdrową relację! Co rudowłosemu się nie uśmiechało. Miał SWOJE plany na WŁASNE życie uczuciowe. I nie potrzebował przy nich pomocy tego bezmózgiego, rozpieszczonego bachora. 

- Robię zdjęcie, Chuu. - Dazai ułożył usta w dzióbek i pomachał telefonem z włączonym aparatem. 

- To widzę, ALE DLACZEGO TERAZ?! ZA DZIESIĘĆ MINUT MAMY, KURWA, KOLEJNY WYSTĘP! MASZ BYĆ GOTOWY ZA TRZY! ROZUMIESZ?! - Powietrze między nimi przeciął czarny but o niskim obcasie i trafił Osamu w brzuch. 

- No już. Nie złość się. Złość piękności szkodzi. - Szeroki uśmiech wykwitł na twarzy ciemnowłosego, który właśnie znikał w łazience. 

- Jak cię kiedyś... Pff. - Rudowłosy szybkim krokiem poszedł po swoją własność, czyli latającego buta i z dwukrotnie większą prędkością odszedł w przeciwnym kierunku. Musiał nastroić gitarę. 

Po drodze minął Ozaki, która skomentowała fakt, że idzie w jednym bucie, a drugi niesie w dłoni. Zbył to milczeniem. Chyba cały zespół odczuwał niekorzystną atmosferę spowodowaną przez, jak to głosiły pudelki, nie pudelki, "Ukryty romans w Port Mafia". A to odbijało się tym, że Nakahara stawał się bardziej nerwowy i skłonny do kłótni oraz bójek. Oczywiście prowodyrem takich sytuacji była ta obślizgła makrela, która szukała tylko zaczepki. A w obecnych czasach, według Kouyou, było to u Chuuyi zbyt łatwe do odnalezienia. 

Egzekutor nie mógł nie przyznać jej racji. Próbował unikać takich sytuacji, ale ten marnujący bandaże, wiecznie napalony na samobójstwo świr tylko łaził za nim i prowokował. Przynajmniej jeśli chciał się posprzeczać naprawdę, to nie robił tego na oczach młodych. Za to niebieskooki musiał mu dziękować. Nie chciał ich mieszać w to gówno, ale ich menadżerka zawsze wiedziała, że się pokłócili. I nikt nie wiedział skąd. Ale dawała im wsparcie i to się liczyło. 

Chuuya usiadł na głośniku i nałożył but. Westchnął. Musiał przeżyć ten koncert. Jak dobrze pamiętał, to był ostatni w tym tygodniu. Cały weekend mieli wolny. Wizja spędzenia wieczoru w wannie z książką była zbyt przyjemna, ażeby była prawdziwa. A jednak. Całe dwa wieczory mógł tak postąpić, a półtorej dnia wykorzystać wedle uznania. To nazbyt kuszące... Czarna rękawiczka zetknęła się z policzkiem właściciela. Musiał się wziąć w garść. Musi się skupić.

Schylił się ku futerałowi, który leżał praktycznie u jego stóp. Na czarnym materiale było wykonane białe logo firmy. "Fender". Oprócz niego było jeszcze parę napisów wykonanych korektorem. Jeszcze za czasów szkolnych. Otworzył futerał i zobaczył piękną gitarę w kolorze miodowym o ciemnych wykończeniach. Przygryzł wargę wspominając, ile na nią oszczędzał. Tak. Dla dziewięciolatka to było wyzwanie. Cały rok zbierał. Zimie odśnieżał podwórka. Podczas jesieni grabił liście. W wakacje wyprowadzał psy. A gdy nadeszła wiosna pomógł obsiewaniu pól. I pod koniec kwietnia, z naprawdę niewielkim dofinansowaniem rodziców, kupił tę gitarę. I tu pojawił się kolejny problem. Jak nauczyć się grać? Ale tu pomogła pani ze szkoły. Bardzo miła kobieta...

- Chuuya, wszystko w porządku? - Rudowłosy pokiwał odruchowo głową. Dopiero po dłuższej chwili zorientował się, do kogo należał głos i z jakiej odległości dochodzi. 

Obrócił głowę w tamtą stronę i zobaczył Dazaia, który siedział obok niego. W rękach obracał kapelusz rudowłosego.

- Na pewno? - Na zasępionej twarzy pojawił się uśmiech, gdy drobna dłoń sięgnęła po nakrycie głowy. 

Sugar song & Bitter step | BSDWhere stories live. Discover now