09

544 61 4
                                    

Wstrzymałam odruchowo oddech, naciskając na klamkę, kątem oka patrząc na Jeremiego, który znów zasnął wciśnięty w poduszkę. Niby nie powinnam się martwić, bo to ten typ człowieka, którego nie obudziłby nawet atak bombowy tuż za oknem, ale jakoś podświadomie wolałam uważać, bo znając jego, zaraz poleciałby do rodziców, a znając ich, raczej nie spodobałaby im się wizja mojego włóczenia się po nocach z ludźmi, których ledwo poznałam, przy czym jeden awansował już na mojego chłopaka... Cóż. Dobrze, że nie muszą o tym wiedzieć.

Zjechałam windą na dół i przeszłam nad basen, gdzie była już cała trójka.

- Hej, słońce – Cameron puścił mi oczko z leżaka i pokazał gestem, żebym do niego podeszła, co niepewnie uczyniłam. Złapał mnie za dłoń i niemal wciągnął na siebie, co skomentowałam wyłącznie śmiechem. Pocałował mnie dość przeciągle, po czym niezbyt dyskretnie zlustrował mnie wzrokiem. – Pomóc ci z tą sukienką?

- Poradzę sobie – Pstryknęłam go w nos, wstając na chwilę, żeby zdjąć z siebie materiał i usłyszałam gwizdnięcie gdzieś z tyłu.

- Prywatny striptiz, załapię się jeszcze na oglądanie? – spytał Jack, za co Caroline zdzieliła go po głowie z rozbawieniem, a on wywrócił oczami. – Tylko żartowałem, spokojnie – burknął, po czym dodał bezgłośnie. – Cam, ty szczęściarzu.

Oboje parsknęliśmy śmiechem, a Cameron ostatecznie wstał i złapał mnie za rękę, prowadząc do baru.

- Skoro już jesteś, to na co masz ochotę? – Uśmiechnął się czarująco, gdy usiadłam na stołku i znów mnie pocałował, a ja zarzuciłam mu ręce na kark, przytrzymując go nieco dłużej.

Cóż, oprócz tego, że robił najlepsze napoje, to musiałam mu przyznać, że całował jeszcze lepiej.

- Powiedzmy, że ci zaufam – Uniosłam lekko kąciki ust, gdy się ode mnie odsunął i zabrał się do roboty.

- Cam, zrób jej twoją wersję Malibu – Caroline usiadła obok mnie, puszczając przyjacielowi oczko, a on pokiwał głową.

- To znaczy? – spytałam, ale w odpowiedzi dostałam od niej tylko szeroki uśmiech. Uniosłam z rozbawieniem brew. – Dużo mi to nie mówi.

- Będziesz się po nim tak samo szczerzyć – zaśmiała się. – Zresztą sama nie wiem, co w tym jest, ale jest cudowne, zaufaj mi.

- Ufam.

- I dobrze, takie laski muszą trzymać się razem – Szturchnęła mnie lekko łokciem, uśmiechając się przyjaźnie, co odwzajemniłam.

- Za dużo lesbijskiej aury, stop – Jack podszedł do nas, obejmując dziewczynę ramieniem, ale my wyłącznie parsknęłyśmy śmiechem. Zapadała chwilowa cisza, a do mnie dopiero dotarło, że gdzieś w tle leciała muzyka, której teoretycznie i tak nie kojarzyłam, ale całkiem wpadła mi w ucho.

Kiedy nie było nad basenem tylu ludzi, zrobiło się naprawdę przyjemnie i klimatycznie. Może po części przez to, że był praktycznie środek nocy, a jedyne co umożliwiało nam widzenie czegokolwiek to światło bijące od księżyca, lampy z baru oraz podświetlany basen, który wtedy był dla mnie chyba najbardziej czadową rzeczą, jaką widziałam w życiu.

- Dla ciebie, słońce – Natychmiast się odwróciłam na dźwięk głosu Camerona, który oparł się o blat naprzeciwko mnie, podsuwając mi napój. – Mam nadzieję, że ci posmakuje.

Skinęłam głową, biorąc łyk pomarańczowego drinka. Przez chwilę starałam się skupić wyłącznie na smaku, który mimo wyczuwalnego alkoholu, był naprawdę dobry i o dziwo nie miałam ochoty go wypluć w przeciwieństwie do niemal każdego innego trunku, oprócz wina oczywiście.

- Dobre – przyznałam, posyłając mu uroczy uśmiech, ale odpowiedział mi wyłącznie oczekującym spojrzeniem. Wywróciłam oczami, zaczynając znów mówić, tylko bardziej sarkastycznie. – Oh, Cam, jakie to przepyszne, gdyby ten drink był człowiekiem, to wzięłabym z nim ślub, jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało...

- Błąd – przerwał mi, nachylając się tak, że nasze twarze dzieliły milimetry. – Najlepsze co cię spotkało to ja.

- To się okaże, panie zbyt pewny siebie – parsknęłam, ale on wyłącznie dał mi buziaka w usta.

- Jesteście słodcy – palnęła Caroline, uśmiechając się szeroko. – Więc Di, mogę tak do ciebie mówić, prawda?

- Jasne.

- Super. Skąd jesteś?

- Phoenix.

- Dolina słońca – dodał Cameron, stając za mną i obejmując mnie ramionami, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.

- To ksywka już wyjaśniona – zaśmiała się dziewczyna. Wydawała się naprawdę świetną osobą i cieszyłam się, że mogłam ją poznać, choć nie wiedziałam, czy takie wieczorne spotkanie jeszcze się powtórzy. – To teraz poważne pytanie. Jakim cudem na niego poleciałaś?

- Ej! – krzyknął oburzony chłopak, a my obie parsknęłyśmy śmiechem.

Nie wiedziałam, czy Cameron mówił im o początku naszego „związku", ale miałam wrażenie, że nie, dlatego też nie byłam pewna, czy powinnam mówić o wszystkich okolicznościach.

- Mam w nawyku podchodzenie do baru, on ma słabość do mnie lub do rzucania tekstów na podryw...

- Obu – wtrącił, a ja złapałam go niepewnie za dłoń, splatając nasze palce, po czym kontynuowałam.

- Zaintrygował mnie, lubiłam nasze potyczki słowne pomieszane z flirtem i wiesz – ściszyłam głos, odgradzając usta ręką od chłopaka, żeby nie słyszał moich słów. – Jest cholernie przystojny – szepnęłam, a ona pokiwała głową ze śmiechem. Właściwie nawet nie skłamałam i chyba właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że ten układ był jedynie furtką całej sytuacji, a ja tak czy tak, leciałam na niego i to cholernie.

- Słyszałem – dodał chłopak, a ja wywróciłam oczami, biorąc łyk swojego napoju, czym tylko bardziej rozbawiłam dziewczynę.

Potem wzięłam kolejny, jeszcze jeden lub więcej, gadałyśmy z Caro na różne tematy, zresztą chłopaki też się wtrącali z anegdotkami, czy historiami. W końcu dostałam drugiego drinka, potem trzeciego, ostatecznie przestałam liczyć. Byłam tą szczęściarą z mocną głową, w przeciwieństwie chociażby do Minnie, która zaczynała się śmiać ze wszystkiego już po dwóch lampkach wina.

Opowiadali mi naprawdę dużo, byłam poniekąd w szoku, że zaufali mi tak szybko, ale skoro otrzymałam tytuł dziewczyny Camerona, to może nie powinnam się dziwić. Z czasem przenieśliśmy się na leżaki, zgłośniliśmy muzykę, wciąż jednak utrzymując ją tak, żeby nie obudzić nikogo z gości i zwyczajnie gadaliśmy, czując się o dziwo naprawdę swobodnie w takim towarzystwie. Siedziałam na kolanach chłopaka, jedną ręką bawiąc się jego włosami.

- Wiecie, czego potrzebuję? – spytała nagle Caro, uśmiechając się tajemniczo, ale wszyscy pokręciliśmy głowami. Patrzyłam na nią nieco zdezorientowana, gdy wstała i po chwili podbiegła do krawędzi basenu, wskakując do niego „na bombę". Parsknęłam śmiechem, widząc, jak wynurza się z dziecięcą radością wypisaną na twarzy, chociaż i tak powinnam ją podziwiać za sam fakt, że nie wywaliła się w drodze do wody, biorąc pod uwagę, że wszędzie było mokro, a ona nie wypiła mało.

Przeniosłam spojrzenie na chłopaków, którzy wyłącznie skinęli głowami, jakby doskonale wiedzieli, o co chcę spytać. Dlatego właśnie już chwilę później sami wskoczyliśmy do wody. Wynurzyłam się szybko, patrząc z rozbawieniem, jak obaj strzepują wodę z włosów, kręcąc głowami jak pieski. Jakoś podświadomie podpłynęłam do Camerona, który natychmiast złapał mnie i przyciągnął do siebie, przesuwając dłońmi od moich ud, przez biodra, aż do talii, gdzie ostatecznie je zatrzymał. Zaczął mnie całować, a ja nie miałam z tym najmniejszego problemu, mimo że już dawno przekroczył moją standardową strefę komfortu.

Nie obchodziło mnie to i może była to wina alkoholu, który jednak wdał mi się we znaki, a może tego, że przez ten jeden wieczór z nimi chyba sama uwierzyłam, że jesteśmy normalną parą.

Aloha SunnyWhere stories live. Discover now