06

746 73 3
                                    

Przejechałam po ustach pomadką, mimowolnie parskając śmiechem na widok zdezorientowanej twarzy Jeremiego w lustrze. Już jak zaczynałam się malować w gimnazjum, on zawsze musiał stać i się gapić z jakimś grymasem, bo „jak można coś nakładać na twarz, fuj!". Cierpliwie to olewałam, bo czułam się dobrze z każdą warstwą podkładu, pudru, rozświetlacza, różu oraz szminki, które w życiu nałożyłam na swoją skórę. Schowałam wszystko do kosmetyczki, odwracając się na pięcie w stronę brata.

- Naprawdę nie masz nic wyjściowego? – Zmierzyłam wzrokiem jego szorty i przypadkową koszulkę, gdy on sam wzruszył ramionami. – Nie uwierzę, że nie masz chociaż długich spodni.

Widząc tylko dalszy brak zainteresowania z jego strony, wyminęłam go i przeszłam do jego bagażu. Dosłownie dziesięć sekund zajęło mi znalezienie czarnych jeansów i w miarę dobrze wyglądającej koszulki z małym logo Hilfigera, którą znalazłam mu kiedyś w lumpeksie.

Cóż, tanio, a wciąż plus dziesięć do prestiżu.

- Tak ciężko? – rzuciłam w niego spodniami, gdy wyszedł z łazienki, a sama zajęłam się szukaniem prostownicy, żeby wyprasować mu tę bluzkę.

- W piwnicy mają żelazka, wiesz?

- To może rusz swoje cztery litery i ją uprasuj? – prychnęłam, pomijając już nawet pytanie, skąd w ogóle o tym wiedział.

- A pójdziesz ze mną? – Uśmiechnął się uroczo. Westchnęłam przeciągle, ale ostatecznie skinęłam głową. Jasne, teraz to potrafi być potulny.

- Biedne, nieporadne dziecko – mruknęłam pod nosem, co widocznie zignorował. Wyszliśmy z pokoju, a moje obcasy stukały o posadzkę, za co otrzymałam już znaczące spojrzenie od brata. Zawsze się o to wkurzał, bo w tych butach go przewyższałam, dokładnie tak, jak większość znajomych mi chłopców. Osobiście na to nie narzekałam, podobał mi się mój dość wysoki wzrost, a jedyny chłopak, do którego chciałam startować, był ode mnie na tyle wyższy, że nawet szpilki w niczym by nie przeszkadzały.

Przechodząc przez hol, zapatrzyłam się w telefon, aż do momentu, gdy usłyszałam gwizdnięcie i cóż, nie byłabym sobą, gdybym się nie rozejrzała. Mój wzrok spoczął na Cameronie, który leniwie skierował się w naszą stronę.

- W takim wydaniu to zdecydowanie świecisz najjaśniej – powiedział na wstępie, a ja wyłącznie uniosłam brew.

- Dzięki, zasługa rozświetlacza.

- A to był chyba najgorszy tekst na podryw, jaki ktokolwiek jej powiedział – parsknął Jeremy, na co mimowolnie też się zaśmiałam. – To ten barman, z którym flirtowałaś?

- Flirtowałaś? – Cameron podłapał jego tekst, uśmiechając się szeroko.

- Rozmawiałam. A teraz wybacz, spieszymy się – Kiwnęłam do brata, żeby ruszył, ale zanim sama zdążyłam to uczynić, drugi chłopak złapał mnie delikatnie za dłoń. – Coś jeszcze?

- Chciałem tylko powiedzieć, że serio pięknie wyglądasz – Spojrzał mi w oczy, unosząc delikatnie kąciki ust. – I jesteś dość wysoka.

- Uznam to za komplement – zaśmiałam się, dyskretnie zabierając rękę. – Na razie.

Na odchodne puścił mi jeszcze oczko, a ja szybko się odwróciłam, doganiając Jeremiego. To było... zabawne. I dość niezręczne. To znaczy jasne, dostawałam komplementy i umiałam je przyjmować, ale nie, gdy mówił je typ z baru przy basenie, który zabłysnął jedynie ładnym kolorem oczu i bardzo słabymi tekstami na podryw.

Nie zwlekając, zajęłam się ubraniem tej sieroty, która nie radzi sobie nawet z obsługą żelazka. Niby tak często mówi, że ma mnie dość, ale nie oszukujmy się – zginąłby beze mnie, nawet jeśli denerwowaliśmy się nawzajem o wiele częściej, niż sobie pomagaliśmy.

Aloha SunnyWhere stories live. Discover now