Rozdział VI

29 4 6
                                    

Obudziłam się w jakimś pokoju. Już tu kiedyś byłam. Wszystko wydawało się znajome. Jednak nie mogłam sobie nic przypomnieć bo bardzo bolała mnie głowa. Podniosłam się na ramionach podpierajac łokcie o łóżko. Było ponuro, ale poczułam przyjemny znajomy zapach... Herbata! To ta sama herbata którą Chris mi zrobił kiedy zaprosił mnie do domu. Wstałam z łóżka. Nagle poczułam, że moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Jeknęłam tylko i poczułam na plecach silne ramiona Chrisa.
- Ile razy mam jeszcze Ciebie łapać? - zapytał Chris z uśmiechem na twarzy.
- C..co ja tutaj robię?- odpowiedziałam zdezorientowana.
- Połóż się, jesteś jeszcze osłabiona. Wypij, to pomoże. - spojrzał na mnie tym uroczym wzrokiem z lekkim uśmiechem, wręczając mi kubek.
- Mhhhmmm. Uwielbiam tą herbatę. Z czego jest?
-Nie wiem, moja mama... Moja mama ja często pila dlatego został mi zapas. Sam osobiście jej nie lubię, więc może Ty pomożesz mi się tego pozbyć. - odpowiedział z nutką nostalgii w głosie.
- Z pewnością Ci pomogę. - odpowiedziałam cicho, nie chciałam dalej ciągnąć tematu jego rodziny. To sprawiało mu ogromny ból.
Cały czas kręciło mi się w głowie. Nie wiedziałam co się do końca wydarzyło poprzedniego wieczoru.
- Najprawdopodobniej w twoim drinku znalazła się tabletka gwałtu. Dlatego tak szybko Cię ścięło z nóg. - powiedział Chris.
- Słucham? O czym Ty mówisz? Nawet nie zdążyłam zadać pytania, a już otrzymałam odpowiedź. - byłam zdziwiona. Chris kolejny raz odpowiedział na moje pytanie które miałam tylko w głowie.
- Mówię Ci tylko co się wczoraj wydarzyło. Jesteś jeszcze osłabiona.
Spojrzałam na niego z przerażeniem. Dotarło do mnie ze leżałam w jego łóżku i dopiero co się ocknęłam. Czy on...
- Ale spokojnie, nie patrz tak na mnie. Spałem w innym pokoju, nie chciałem żeby ktoś zrobił Ci krzywdę. Chyba lepszym rozwiązaniem było spać u mnie niż zostać na imprezie. Oboje wiemy jak by się to skończyło.- powiedział Chris, próbując mnie uspokoić.
- Dziękuję, to było bardzo miłe z Twojej strony. Nie musiałeś tego robić.-spojrzałam w ziemię zasmucona.
Pomyslalam że to wszystko moja wina, przecież miałam być ostrożna. A gdyby nie Chris przeciez mogło mi się coś stać. Coś poważnego. Łzy zaczęły mi płynąć po policzkach.
- Ej mała, nie płacz. - otarł mi łzy z twarzy i złapał delikatnie za brodę, podnosząc moja głowę do góry tak, że moje oczy z owy napotkaly jego głębokie spojrzenie. - Nic się nie stało, obiecałem, że będę Cię chronić.
Jego uśmiech był zabójczy. Taki delikatny na mrocznej twarzy. Tego uroku dodawał mu ciemne oczy i włosy bezwladnie opadające na twarz. Patrzyłam na niego, jak nigdy dotąd. Poczułam, że znaczy dla mnie coś więcej, ale bałam się to przyznać. Cały czas bałam się swoich uczuć. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć, to tak krótki okres odkąd się znamy, a ja czuję się przy nim bezpiecznie i tak wyjątkowo. Chciałam o tym porozmawiać z kobietą, żeby doradzila mi co mam robić w takiej sytuacji. Ale niestety nie mogłam iść z tym do mamy... Ona mi przecież nie odpowie. Moje myśli nagle rozwijał inny wątek. Przecież jest już rano, tata i Kate napewno się martwią, że jeszcze nie wróciłam.
- Chris, która godzina?! - zaczęłam pospiesznie szukać telefonu.
-5:45, spokojnie zdążysz do domu, za chwilę Cię podwiozę. - odpowiedział.
- Tylko szybko tata się pewnie martwi a Kate zrobi mi awanturę z powodu łamania tych jej zasad.
Zebrałam szybko swoje rzeczy i popedziłam do drzwi. Nagle Chris złapał mnie za rękę mowiac:
-Poczekaj, nie biegnij tak. Jest zimno, załóż moją bluzę.
Była oczywiście czarna, chyba o 5 rozmiarów za duża i wyglądała jakbym miała na sobie sukienke, w dość specyficznym stylu. Ale co ja mogłam zrobić? Przecież było naprawdę chłodno. Aaach i te jego perfumy. Mmmhhhhmmm... Chyba lepiej trafić nie mogłam.
- Idziesz? - zapytał.
Ja jak idiotka stałam i cieszyłam się z tej bluzy. Jakbym nigdy nie nosiła ciuchów po chłopakach. Czekaj, chwila... No właśnie nie nosiłam. Nigdy nie miałam na sobie takiej bluzy. Po tym jak już dotarły do najgłębszego zakątka mojej głowy słowa Chrisa, zebrałam się i wyszłam z domu. Zajęło mi to jakieś 2 minuty. A na jego twarzy kolejny raz pojawił się uśmiech. Tylko już nie ten delikatny, przy którym miękły mi nogi, ten duży, szczery uśmiech. Nie zwracałam na to za bardzo uwagi. Skupiłam się na tym, jak wytłumaczyć się Kate. I po pierwsze czym Chris chce mnie podwieźć? Autobusem? Przecież nie ma auta.  Oczywiście długo nie musiałam czekać na odpowiedź, na pytanie krążące mi w głowie. Chris pokazał mi swój motor. Przyznam myślałam że to motor sąsiada. Nie był pierwszej nowości i był trochę porysowany z prawej strony. Widać, że zaliczył nie jedną kolizję.
- Chodź, siadaj. Złap się mnie i mocno trzymaj.- powiedział.
Na początku czułam się nieswojo. Usiadłam i delikatnie złapałam go za plecy. Jednak on złapał moje dłonie i przyciągnął do siebie z całą siłą, tak że moje palce splotły się na jego brzuchu.
- Boisz się? - zapytał.
-Nie... Chyba... A mam sie bać?
Chris poprawił jeszcze moje ręce i ruszył spod swojego domu z pieskiem opon. Jechał tak szybko, że moje włosy momentalnie się poplątały. Nie wyobraża sobie obrazka z tych wszystkich romantycznych filmowców, że włosy dziewczyny delikatnie falują na wietrze itd. Moje włosy po kilku minutach wyglądały jak śierść kota. Poza tym czułam się bardzo niezręcznie siedząc tak blisko niego. Ale z drugiej strony czułam się bezpiecznie, zacisnełam dłonie i bezwiednie przytuliłam się do niego. Oparłam głowę na jego ramieniu. Ahh te perfumy, jak on pięknie pachnie. Wszystko w nim wydawało mi się niesamowite, wyjątkowe i takie tajemnicze. W tym właśnie momencie dotarło do mnie, że chyba się w nim zakochałam. Ale... Jak to możliwe? Jak ją mogłam się zakochać w takim momencie swojego życia? Paranoja! Ale chyba jednak będę musiała zgodzić się na tę paranoję.
- Dotarliśmy. Jenn, już jesteśmy. - powiedział do mnie dwukrotnie.
Nic nie odpowiedziałam, cały czas trzymałam głowę na jego ramieniu rozmyślając na ten sam temat.
- Jenny, halo? Wszystko ok? Źle się czujesz? - zaczął gwałtownie dopytywać.
- Co? - w końcu wyrwał mnie z innego świata.
- Już jesteśmy na miejscu. - uśmiechnął się do mnie.
Byłam bardzo zawstydzona. Schodząc z motoru zaczepiłam nogą o którąś część. Upadłam na ziemię. Chris szybko do mnie pobiegł zeskakujac z tej cholernej maszyny pytając czy wszystko jest w porządku. Niestety nie było w porządku. Bardzo bolała mnie ręką i pupa, ale oczywiście powiedziałam tylko o ręce. Pomógł mi wstać i zaprowadził mnie do domu. Weszliśmy do kuchni na paluszkach. Na moją kartkę została naklejona inna " Musieliśmy wcześnie wyjechać po materiał do firmy, będziemy jutro". Z jednej strony się ucieszyłam, przynajmniej nie miałam przypału za zbyt późne powroty. Ale z drugiej brakowało mi taty i rozmów z nim. Kiedyś byliśmy samowystarczalni. Teraz rządzi Kate i wogóle nie rozmawiamy. A jak już to bardzo zdawkowo. Usiadłam na krześle i nagle poczułam jak tracę swojego ojca. To uczucie było tak gwałtowne i takie dziwne. Kiedyś chodziliśmy na wszystkie mecze naszej miejscowej drużyny, wieczorami siadaliśmy przed telewizorem z kubkiem lodów czekoladowych. A teraz nie mieliśmy czasu porozmawiać na jakiś błachy temat. To jest jak mieć cukierek, ale nie móc go otworzyć z papierka. Ze śmiercią mamy jakoś zdążyłam się pogodzić, ale ta strata była inna. Nagle moją wewnętrzną rozkminę przerwał chłód przykładanego lodu do mojego nadgarstka. Chris był bardzo opiekuńczy, usiadł obok mnie i coś mówił. Nie wiem co, pewnie pytał czy ręka mniej boli. Nie wiem, bo nie słuchałam go w tym momencie. Dobijał mnie fakt, że nikt nie zauważył, że nie ma mnie w domu. Jakbym była niepotrzebna, zbędna. Jak stara zabawka. Przykre... Ale co mogłam zrobić? Pragnęłam uwagi ale to na nic, nie da się zrobić nic na siłę. Musiałam się z tym pogodzić...
- Jenn? Halo słuchasz mnie? - zdenerwował się na mnie Chris.
- Przepraszam, zamysliłam sie. - mówiąc to, mała łezka spłynęła mi po policzku.
W sumie nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, tak wiele myśli kłębiło mi się w głowie, tak wiele uczuć zamykało mi usta. Chciałam krzyczeć z żalu, ale milczałam. Tylko łzy ciekły mi jedna po drugiej. Nie mogłam tego zahamować. A może nie chciałam.... Płakałam cicho, z moich ust nie wydobywały się dźwięki. Okropne jest uczucie kiedy w pewnej chwili uświadamiasz sobie, że najpiękniejsze wspomnienia nie wrócą. Chris wytarł mi łzy cieknące po policzkach. Popatrzył się na mnie i nic nie mówił. Siedział obok mnie, wycierając moja twarz. Wyszeptałam tylko jedno zdanie:
- Straciłam go, już nie mam nikogo.
Mówiąc te słowa jeszcze bardziej płakałam. Chris podniósł mi głowę do góry. Spojrzał na mnie tym przeszywajacym wzrokiem. I kiedy ja zamknęłam oczy, on podniósł mnie i wyniósł z domu. Drzwi zatrzasnął nogą, a mnie posadzil na motor, nie odpowiadając na żadne zadawane przeze mnie pytania. Byłam rozkojarzona, nie chciało mi się już płakać ale bałam się. Chris dając mi kask, pocałował mnie. Ale tylko w policzek. Pewnie zawiodłam tym Ciebie, ale tak to był narazie zwykły buziak.
- Gdzie jedziemy?- pytałam wielokrotnie czekając niecierpliwie na odpowiedź.
- Zobaczysz.
Kolejna tajemnicza odpowiedź. On był dla mnie jedną wielką tajemnicą. Ale co mogłam zrobić, wolałam wsiąść na tą przeklętą maszynę zamiast siedzieć w pustym domu. Złapałam się mocno Chrisa i oparłam głowę na jego ramieniu. W tej chwili jego bliskość była mi naprawdę potrzebna.

"Masz nową wiadomość" Donde viven las historias. Descúbrelo ahora