Rozdział V

19 3 6
                                    

Wstałam rano tak jak zawsze. Nie myśląc z początku o całej sprawie. Zeszłam na śniadanie. Kate smażyła właśnie naleśniki a tata czytał gazetę przy stole popijając kawę.
-Cześć wszystkim. - przywitała się pogodnym głosem.
- Hej Jenn, zaraz będą naleśniki z bananami. Usiądź prosze. - Powiedziała Kate służbowym głosem, bez jakichkolwiek uczuć.
- Jak tam skowronku? - zwrócił się do mnie tata cały czas zapatrzony w gazetę.
- Dobrze tato, co tam czytasz?
- Jakaś dziewczyna popełniła samobójstwo w tutejszym lesie. Przerażające... - powiedział smutno.
Czyżby chodziło o tą dziewczynę o której mówił mi Chris? Z jednej strony mialam nadzieję, że tak, bo nie potrzeba nam było więcej ofiar. Zjadłam naleśniki w sztywnej atmosferze. Oboje byki jacyś inni. Kate w ogóle się na mnie nie patrzyła, jakby mnie nie było, a tata był zajęty czytaniem gazety. Trudno, pomyślałam sobie. Jakoś muszę to przejść, nie będę się wtrącać.
- Ja już będę się zbierać. Dziękuję za śniadanie było pyszne. Miłego dnia.
- Mmhhm- mrukneli oboje potwierdzająco.
Szłam na przystanek, wracając myślami do wczorajszego zdarzenia. Co by było, gdyby tata i Kate nie wrócili? Nie chciałam o tym myśleć. Ale w sumie na imprezę z chęcią bym się wybrała. Przecież będzie tam tyle ludzi. A może wcale nie chciał mi nic zrobić? Może zakochał się we mnie? Nieee... Przecież nie można się zakochać w kimś od pierwszego wejrzenia. Nie wierzę w to. Na imprezie będę ostrożna... Nagle spotkałam Chrisa, stał na przystanku i rozglądał się do okoła. Kiedy mnie zobaczył, podbiegł szybko.
- Hej Jenn, mam nadzieję, że nie idziesz na imprezę do Mike'a.
- Yyyy... No nie wiem jeszcze. Będzie dużo ludzi, chyba warto żebym poszła.-odpowiedziałam niepewnie.
- Nie powinnaś się tam pojawiać. To nie jest miejsce dla Ciebie.
- Ale dlaczego? A może ja też chciałabym się zabawić. Nikogo tutaj nie znam a to będzie dobra okazja.- uniosłam się.
- Okay, ale nie pójdziesz sama. - powiedział pewnym głosem Chris.
- Jak to?
- Pójdziesz ze mną. Samej Cię nie puszczę.
-Jak chcesz.
Odpowiedziałam dosyć obojętnie, chociaż tak naprawdę cieszyłam się, że Chris pójdzie ze mną. Martwiłam się, że Mike znowu będzie się do mnie przystawiać. Nie pasowało mi to. Kiedy jechaliśmy autobusem do szkoły Chris był czymś najwyraźniej zmartwiony. Miał pochmurny wyraz twarzy.
- Co się dzieje? - zapytałam po cichu.
- Nic.- odpowiedział szorstko.
- Ej, przecież widzę, że coś jest nie tak. Możesz mi powiedzieć. - powiedziałam odważniej, łapiąc go za rękę.
Chris pośpiesznie zabrał rękę, obciagając rękaw.
-Nic się nie dzieje, przecież już Ci odpowiedziałem. - oburzył się.
- Przepraszam, ale widzę że jesteś jakiś nie swój. Nie wiem czemu się tak zachowujesz. Wczoraj byłeś inny..
- Martwię się po prostu. Zadowolona?
- O co?
-O Ciebie. Jesteś nowa, nie wiesz o co w tym wszystkim chodzi. Boję się, że oni Cię zniszczą.
Byłam przerażona tym co usłyszałam. Nie spodziewałam się szczerze mówiąc takiej odpowiedzi. Przecież wszyscy byli normalni. Nikt nie wspominał mi jeszcze o żadnych zadaniach. Może to wszyscy wokół mają rację, może nie powinnam się zadawać z Chrisem. Dlaczego mówili że jestem jego ofiarą? Wszystko mi się plątało. Nie mogłam sobie tego wszystkiego poukładać w głowie. Postanowiłam dać sobie czas i mieć ograniczone zaufanie do wszystkich. Moje myśli przerwał dzwonek na lekcję. Nauczyciel fizyki był starszym dziadkiem o lasce. Zastanawiałam się ile lat może mieć.
- 73. - powiedział Chris.
- Co? - zapytałam, nie wiedząc o co chodzi.
- Ma 73 lata. - odparł.
- S.. skąd wiedziałeś, że o tym myślę? - otworzyłam oczy szeroko czekając na odpowiedź.
- Yy... No wiesz, patrzyłaś tak na niego marszcząc brwi. Pomyślałem, że zapewne zastanawiasz się ile ma lat, ponieważ wygląda bardzo staro i każdy zwraca na to uwagę.- wytłumaczył się zdawkowo Chris.
To było dla mnie dziwne. Przecież mogłam pomyśleć o czymś całkiem innym. Faktycznie, jego wiek to jedno z podstawowych pytań, ale mogłam marszczyć brwi z powodu niezrozumiałego zagadnienia. Nie wiedziałam co mam o tym sądzić. Miliony myśli w mojej głowie kłębiły się jak chmury przed burzą. Po lekcjach poszłam szybko do domu, aby przyszykować się na imprezę. Z makijażem zajęło mi to około 3 godzin, ale z moim talentem do malowania brwi było to do przewidzenia. Napisałam tylko kartkę z informacją gdzie jestem i powiesiłam ją tam gdzie Kate wieszała swoją odnośnie obiadu. Złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi.
- Auaaa! - krzyknęłam upadają na podłogę. Chris leżał na mnie i próbował się jakoś zgramolić. Niestety tylko mnie poobijał.
- Przepraszam Cię. - powiedział pospiesznie trzymając rękę obok mojego ramienia.
- Co Ty tu robisz do cholery?
- Przecież powiedziałem Ci, że nie pójdziesz sama na tą imprezę. - odpowiedział cichym namiętny głosem, próbując odwrócić swoim urokiem osobistym moja uwagę od tego, że właśnie na mnie leżał.
Jego cel został osiągnięty, przestałam wogole myśleć o tym że lezalam na podłodze i to przez niego. Podał mi rękę, niczym wybawca. Hah, niesamowite myśli przychodziły mi wtedy do głowy, ale chyba tego Ci oszczędze.
- A więc chodźmy. - powiedziałam lekko drżącym głosem.
- Pięknie wyglądasz. - Spojrzał mi w oczy.
Ach te jego spojrzenie. Strzegłam się tego za każdym razem, ale kiedy moje oczy spotykały jego czułam się jak w siódmym niebie. Nawet lepiej, to było coś wyjątkowego. On, taki tajemniczy pełen zagadek i niedopowiedzeń i ja wariatka z uciekającym wzrokiem. Przy nim nie mogłam się skupić. Taaak... a miałam mieć dystans. Niestety najciekawsi ludzie, to właśnie Ci nie ciekawi, jeśli rozumiesz aluzję. Całą drogę udawał szarmandzkiego towarzysza, ale jego umysł był czymś zajęty. Pomimo świetnych umiejętności aktorskich wyczułam, że on naprawdę się martwi. Niestety, powodem tych przykrych uczuć byłam ja. Chciałam zawrócić się, pójść z powrotem do domu. Odechciało mi się tej całej imprezy, Chris z pewnością miał rację. Niestety było za późno. Mike właśnie mnie zobaczył w bramie. Szedł do mnie z otwartymi ramionami, w dłoniach trzymając kieliszki z drinkami.
- Miło mi Cię widzieć. Jednak się zdecydowałaś kochaniutka. Przepraszam, że wczoraj tak wyszło. Zwróciłaś mi w głowie.
- Zapomnijmy o całej sprawie i bawmy się dobrze, wszystkiego najlepszego. - odpowiedziałam próbując go splawić.
- O czym on mówił? Jenn?! Nic mi nie powiedziałaś. Co się wczoraj stało? -  Chris zadał mi stos pytań po odejściu Mike'a.
- Nie było okazji, to nic takiego. Mike chciał mi pomóc w zaległościach i później próbował mnie pocałować, ale nic z tego nie wyszło.
- Uważaj na siebie, tyle Ci powiem. Fejm przemija, a to co trzeba za niego dać jest bezcenne.- powiedział kolejny raz zagadkowo Chris.
-Możesz jaśniej?
-Przecież Ty wiesz o czym ja mówię. Po co tutaj przyszłaś? Po to, żeby zdobyć znajomych. Tylko pamiętaj o ostrożności.
- Dobrze... - odpowiedziałam ze smutkiem i uległością w głosie.
Co miałam innego odpowiedzieć? On miał rację. "Ale przecież jeśli będę ostrożna, to nic mi się nie stanie." No tak, tak mi się wydawało. Po chwili podbiegła do mnie Alice. Jak zawsze cała w skowronkach, pytała się jak mi się podoba impreza. Uspokoiłam się trochę przy niej. Zaczęła mi przedstawiać swoich znajomych. Wszyscy byli naprawdę mili. Alex był intrygujący, spokojny, oczytany. Ma podobno najlepsze wyniki w szkole, a jednak ma czas na imprezy. Chciałam taka być, taka zdolna i zorganizowana jak on. Sylvia była trochę irytująca, cały czas spoglądała na mnie i oglądała mnie z każdej strony. Wyglądała jak modelka, szczupła, ciemne długie włosy i rysy twarzy jak u porcelanowej laleczki. Była nieskazitelnie piękna. Kolejny ideał, który przyszedł mi na myśl. Może to zabrzmi trochę jakbym miała niską samoocenę, ale oni byli tacy idealni, że czułam się tam jak totalne zero. Czułam, że nie pasuje do tego towarzystwa. Po chwili przeszedł czas na grę. Nigdy nie chodziłam na takie imprezy i nie bardzo chciałam brać udział w zabawach. Nie wiedziałam ja się zachować. Jednak z mojej twarzy można było wszystko wyczytać, Alice od razu przejęła inicjatywę. Wytłumaczyła mi o co chodzi w tej grze. To była gra w podawanie karty. Zasysało się ją ustami i podawało kolejnej osobie z boku. Wyglądało to jak pocałunek, tylko przez kartę. Podobno była bardzo popularna, na każdej imprezie się w nią gra. Ja jednak nie za bardzo byłam w temacie. Uznałam, że warto spróbować. Usiedliśmy w kółku na przemian chłopak-dziewczyna. Mike miał zacząć. Karta poszła w ruch. Tylko, jak można wygrać w tą grę? Nie wiedziałam o co w tym dokładnie chodzi. Nadeszła kolej na chłopaka obok mnie. Przez chwilę minęła mi sytuacja na korytarzu. To był ten chłopak, którego pobił Chris. Moje myśli przerwał krzyk : " Przegrałem!". I poczułam jak jego usta wpijają się w moje. Wszyscy gwizdali, a ja byłam oszołomiona. Nawet nie zdałam sobie sprawy kiedy wylądawałam na jego kolanach. Trzymał mnie w pół i namiętnie całował. Pierwszy pocałunek... Tak owszem, to był mój pierwszy pocałunek i nie był najgorszy. Powoli zaczął wkładać swój język do moich ust. Osobiście też się zaangażowałam trochę bardziej. Nie siedziałam już jak kołek. Kręciło mi się tylko w głowie, to przez ten alkohol.
- Puść już ją, bo się udusi haha. - Krzyknęła jakaś dziewczyna.
Nagle poczułam mocne szarpnięcie. Co się do cholery dzieje?!
- Idziemy stąd, chodź. - powiedział stanowczym głosem Chris.
- Już idę. - odpowiedziałam metnym głosem.
Czułam jak coraz bardziej kręci mi się w głowie. Przecież wypiłam tylko 3 drinki, nie mogłam być aż tak pijana. Przez głowę przemknął mi głos Chrisa: " mówiłem Ci, że masz trzymać się od niej z daleka Lukas!". Oparłam się na ramieniu Chrisa, nie czułam nóg, nagle urwał mi się film.

"Masz nową wiadomość" Where stories live. Discover now