𝕮𝖍𝖆𝖕𝖙𝖊𝖗 3

523 43 12
                                    

I kolejny rozdział. Krótszy, tak jak mówiłam że będą od teraz, co nie znaczy jednak że gorszy. Ogólem to jest tu trochę myśli Larry'ego, pitu pitu i nic w szczególności ;P

---------------------------------------------------------
Idąc po szkolnym dziedzińcu Larry nie mógł doczekać się przede wszystkim, od niedawna dopiero znośnej dla niego, lekcji chemii. Kto by się spodziewał, że obecność zaledwie jednej osoby może tak drastycznie zmienić jego postrzeganie przedmiotu, który dotychczas był jego jedyną zmorą i koszmarem. No może, to, że jego postrzeganie przedmiotu się zmieniło, nie było do końca zgodne z prawdą. Bardziej adekwatnym określeniem byłoby, że sama lekcja stała się lepsza kiedy mógł ją spędzać z Tobą. Wciąż w końcu szczerze nienawidził baby, która dzień w dzień znajdowała nowe sposoby, żeby bardziej zepsuć mu szkolne życie. To się nie zmieniło i czuł, że pewnie nie zmieni się już nigdy.

Sal zgodził się, żeby zamienić się z Tobą na miejsca żebyś w ten sposób mogła pomóc brunetowi przejść do kolejnej klasy bez większych problemów. Co swoją drogą byłoby dużym osiągnięciem bo nie pamietał czasów, kiedy nie musiał uciec się do jednego z mniej honorowych sposobów, żeby nie skończyć na jednym roku razem z dzieciakami z młodszych klas.

Prawie natychmiast po przekroczeniu szkolnego progu chłopak zaczął szukać wzrokiem tego znajomego czubka głowy wśród morza licealistów będących w tamtej chwili w placówce. Może było to trochę głupie i gdyby ktoś go o to spytał na pewno by się nie przyznał, ale zdążył wyjątkowo dobrze wyryć w swojej pamięci Twój wygląd, nawet dokładnie do najmniejszych szczegółów takich jak pieprzyki na twarzy. Czy to było dziwne? Nie...przynajmniej powtarzał sobie, że nie.

- Hej [Twoje Imię] - podskoczyłaś gdy usłyszałaś jego głos rozbrzmiewający zza swoich pleców. Spokojny i lekko ochrypły znajomy ton i zawsze jakby delikatnie przymulony wyraz twarzy, do którego byłaś przyzwyczajona do tego stopnia, że nie potrzebowałaś nawet by osoba koniecznie była ta sama. Nietypowe jak sama ekspresja mogła być tak unikatowa.

Jednak jego zrelaksowany głos nie zrobił wielkiej różnicy jeśli chodziło o to jak bardzo wystraszył Cię gdy odzywał się niespodziewanie tuż za Tobą w najmniej spodziewanym momencie. Jeśli już to chyba nawet bardziej sprawiało to, że brzmiał jak ostatni creep.

- Larry! Prawie dostałam zawału przez Ciebie. - spojrzał w Twoją stronę z rozbawionym zdziwieniem i przechylił głowę nieco w bok marszcząc swoje krzaczaste brwi w niemym niezrozumieniu. Tylko pozornym rzecz jasna. Kłamałby gdyby próbował powiedzieć, że nie zrobił tego celowo. Co mógł poradzić? Po prostu lubił się z Tobą droczyć.

-No nie patrz się tak na mnie, nie można zachodzić ludzi od tyłu, krzyczeć im do ucha i spodziewać się, że nie będą nawet lekko wystraszeni. Nadęłaś policzki i rzuciłaś mu złe spojrzenie.

-Krzyczeć? Kto krzyczał? Ja? -udał zdziwionego. Nie wyglądało jednak jakbyś miała mu szybko odpuścić kiedy Twój nos tylko bardziej zmarszczył się a twarz odwróciła w inną stronę. Nie mogłaś być serio zła...albo może jednak mógłaś.
-Okej, okej. -Larry był bardzo szybki w cofaniu swoich słów kiedy postawiona została przed nim perspektywa realnej kłótni. Może lubił od czasu do czasu się z Ciebie zaśmiać, ale to nie tak, że naprawdę chciał Cię zezłościć czy zasmucić. To drugie w szczególności było tak dalekie od jego intencji jak tylko mógło. -Przepraszam no... -dodał szybko teraz naprawdę zmartwiony, że w jakiś sposób uraził Twoje uczucia.

Sekundę po tym jak wypowiedział te słowa Twoje oblicze rozjaśnił miły uśmiech i zachichotałaś wesoło. Czy ty...Czy ty właśnie użyłaś jego taktyk przeciwko niemu? Pf, jeszcze Ci się za to odegra. Od kiedy byłaś taka przebiegła?
Mimo wszystko jednak i tak zrobiło mu się nieco milej na widok Twojego uśmiechu. Lubił kiedy byłaś szczęśliwa

Everybody Dies Alone ✔Where stories live. Discover now