15 • Sylwestra w Tokio

1.1K 114 2
                                    

Wytwórnia organizowała imprezę sylwestrową na szczycie jednego z hotelowych wieżowców. Wynajęła do własnej dyspozycji ogromną salę balową i taras, skąd rozciągała się bajeczna panorama na całe Tokio.

Z naściennych głośników grała muzyka, która wprawiała ciała wszystkich gości w imprezowe szaleństwo. Do kieliszków przelewał się szampan, w powietrzu wirowały serpentyny, których właściwe miejsce znajdowało się na dekoracjach sali, jednakże nieostrożni balowicze zerwali je przypadkiem w tańcu. Pod stołem walały się okruchy niedojedzonych ciastek i przygotowanych suto dań. Co rusz wybuchały z jednego lub drugiego kąta pomieszczenia wesołe śmiechy, zaś gwar ogólnych rozmów mieszał się z muzyką.

Ren wodził beznamiętnie wzrokiem po tańczących sylwetkach. Był umówiony z Angeliną i zastanawiał się, jak wyrwać się z tej szaleńczej imprezy. Siedział przy stole wraz z Ihyią i Iro, którzy bawili się jeszcze gorzej od niego. To głupie, że każdy członek wytwórni miał obowiązek się zjawić na tej imprezie, jakby nawet w Sylwestra nie mogli uwolnić się do totalitarnej kontroli swoich menagerów i producentów.

Tylko po co mieli tu być, skoro prasa i tak nie została zaproszona? Ren nie potrafił tego zrozumieć.

— Masz pod tyłkiem szpilki? — zapytał go złośliwie brat, widząc, że chłopak od dłuższego czasu wierci się niespokojnie na krześle.

Ren podniósł na niego zaskoczone spojrzenie.

— Nie udawaj, że ci się tu podoba — mruknął do niego Ren, zerkając po raz tysięczny na telefon.

— Owszem, wcale mi się tu nie podoba, ale nie pokazuje tego zewnętrznie tak dosadnie jak ty — Ihyia prychnął pod nosem. Ren nie przejmował się już jego złośliwościami, ponieważ starszy Iwasao dawno przestał być tak podły jak kiedyś. Relacje między nimi z dnia na dzień naprawiały się, jakby pod wpływem tajemniczej, uzdrawiającej siły.

— Jestem umówiony z Angeliną i nie mam bladego pojęcia, jak się stąd wyrwać — powiedział szczerze, niecierpliwiąc się z minuty na minutę.

Iro uśmiechnął się półgębkiem.

— Wiesz, że zakochany zachowujesz się niesamowicie głupio? — zauważył ze śmiechem, czując mocny kopniak od Rena pod stołem. — Przez ciebie, zaczynam się poważnie zastanawiać, czy powinienem w ogóle się zakochiwać.

— Nie bądź niedorzeczny — Ren zmierzył go pobłażliwym wzrokiem — To oczywiste, że nigdy się nie zakochasz! Jesteś na to za brzydki!

— Bardzo śmieszne. Poziom błyskotliwości znacznie ci opadł, Ren — Iro obruszył się, ale w głębi duszy wcale nie będąc urażonym. Znał te słowne gierki. Lubił je nawet. — Zapomniałeś ile już dostałem propozycji matrymonialnych?

Wszyscy troje roześmiali się cicho.

— Trafiło ci się jak ślepej kurze ziarno — Ihyia szturchnął przyjaciela z łokcia — Dla mnie to równie skomplikowana zagadka, jak fizyka kwantowa. Wszyscy dostajemy listy z oświadczynami od fanek. Nie jesteś, jakimś cholernym wyjątkiem!

— Chyba już wiem, jak się stąd wydostać — Ren zmienił nagle temat, ponieważ od początku był tylko częściowo duchem przy rozmowie. Jego myśli cały czas błądziły wokół Angeliny, jakby dostał jakiejś parszywej choroby. Już dawno zrozumiał, że żałośnie stracił dla niej głowę i Iro miał racje uważając, że zgłupiał, ale nie chciał jakoś się w tej kwestii zmieniać.

— Wal — Ihyia nachylił się nad stołem zaintrygowany.

— Skoro problem mojej nogi jest teraz taki głośny, skorzystajmy z tego — powiedział z zadowoleniem, ponieważ plan wydał mu się iście doskonały.

Krzywe NieboOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz