Jestem sama na polu ognia. Wszędzie krzyczą ludzie. Jedyna rzecz, którą słyszę, oprócz wrzasków, to wybuchy. Martwe ciała i maszyny są rozsypane wokół mnie. Jestem ranna i pewnie umierająca, ale nie ma nikogo, kto mógłby mi pomóc. W końcu przychodzi mężczyzna. Wygląda całkiem miło, jak ktoś, komu mogę zaufać. Ale wtedy coś się zmienia. Zamiast niego z diabelskim grymasem na twarzy, jak zawsze w moich snach, widzę, jak staje się on uosobieniem zaufania, a jego usta układają się w ciepły uśmiech. Wyciąga rękę, a jego mina mówi, żebym ją chwyciła.
Aż do teraz senna ja i świadoma ja jesteśmy zdezorientowane. Ten nowy mężczyzna w niczym nie przypomina tego, którego znamy. Ale jego zaproszenie może być jedynym sposobem na przetrwanie.
Wyciągam moją dłoń w jego kierunku, co wymaga sporego wysiłku. W tym momencie zauważam, jak zaskakująco słaba jestem. Czuję, jak płomienie muskają moje stopy i staję się nerwowa. Jeśli szybko nie dosięgnę mężczyzny, umrę.
Moja ręka jest coraz bliżej, a płomienie wspinają się po moim ciele. Kiedy już mam chwytać jego dłoń, a ogień sięga mojego serca, budzę się gwałtownie. Pocieram mój wisiorek i próbuję się uspokoić, ale moje serce wciąż bije nieregularnie.
Co to, do diabła, miało być?
***
Już nie zasnęłam tej nocy. Wielka zmiana naprawdę mnie przestraszyła. Mój sen był taki sam przez czternaście lat, i nagle, ni stąd, ni zowąd, dzieje się takie coś. Za bardzo się boję, żeby dociekać, dlaczego.
Idę ulicą, tą samą, co zawsze, ale tym razem jest południe, a nie wieczór. Moja terapeutka ma na dzisiaj plany, więc zdecydowała się przesunąć nasze spotkanie na wcześniejszą godzinę. W sumie mnie to cieszy. Nie chcę znowu spotkać dziwaka w tweedowej marynarce.
Dochodzę do budynku, w którym spotykam się z psychologiem i chwilę rozmawiam z panią za kontuarem. Po ustaleniu wszystkiego, siadam na twardym krześle w odległym kącie. Ludzie nie zauważą mnie, kiedy wejdą. Lubię to.
Odruchowo pocieram mój wisiorek i bujam w obłokach, czekając na swoją kolej. Mały chłopczyk, który przyszedł z mamą, nie chce się uspokoić. Płacze i krzyczy, że nie chce widzieć tych lekarzy. Jego zachowanie sprawia, że uśmiecham się lekko.
– Hayden? – Spoglądam na panią za ladą. – Doktor Hannigan zaraz cię przyjmie.
Wstaję z krzesła i idę w kierunku drzwi do korytarza z wszystkimi gabinetami. Podchodzę pod drzwi z numerem 11 [MUSIAŁAM-przyp.aut.] i otwieram je. Spodziewam się zobaczyć czekającą na mnie w swoim krześle doktor Hannigan, ale zamiast niej widzę mężczyznę.
– Dzień dobry, pani... – Nieznajomy wpatruje się we mnie przez parę sekund, ale zaraz patrzy szybko na kartę na biurku. –Oulette! – Uśmiecha się miło, ale jego oczy są zaskoczone.
Patrzę na niego zdezorientowana, zastanawiając się, dlaczego zachowuje się w ten sposób. Zauważam, że ma na sobie tweedową marynarkę oraz muszkę i zdaję sobie sprawę, że to ten mężczyzna, którego spotkałam zeszłego wieczoru. Moje zmieszanie ucieka. Siadam na krześle i delikatnie patrzę na niego.
– Lepiej się pan czuje? – pytam. Emocje często przysłaniają mi zdrowy rozsądek. Pewnie powinnam teraz pytać o to, dlaczego on tu jest zamiast doktor Hannigan i co się tak właściwie stało wczoraj.
– Czy ja się lepiej czuję? – Parska. – To ja powinienem się ciebie o to spytać. To ty z jakiegoś powodu przychodzisz tu na terapię.
Przewracam oczami.
– Ja nie chcę tu być. Rodzice mnie zmuszają.
– Ach, starzy, dobrzy rodzice. – Wzdycha wesoło. – Robią to dla twojego dobra, więc na pewno jesteś tu z jakiegoś powodu.
YOU ARE READING
Nightmares ~ Doctor Who (tłumaczenie)
FanfictionHayden jest prześladowana przez koszmary odkąd była dzieckiem. Pewnego razu pojawia się dziwak w tweedowej marynarce, właściwie wyznaje jej dozgonną miłość, a potem znika. Następnego dnia wraca i podszywa się pod zastępczego terapeutę dziewczyny i u...