• nine: someone has tried very hard •

Zacznij od początku
                                    

Najpierw spróbował sam. Był wniebowzięty ale bał się, że to może efekt smakowy, wywołany przez narcystyczne podejście do własnej roboty. Poszedł więc do sąsiadki z całym talerzem, który szybko opustoszał i został naprawdę soczyście pochwalony. Potem jeszcze wcisnął porcję swojemu tacie, który dopiero w trakcie jedzenia przypomniał sobie o nocnych wydarzeniach i zaczął pouczać Taehyunga, że noc jest od spania i regenerowania sił, a nie tracenia tego cennego czasu na wpatrywaniu się w ekran szatańskich komórek.

— ...nawet jeżeli cel był słuszny, a efekt wyszedł ci niebiańsko pyszny — mówił Shiwoo z pełną buzią — nie możesz zapominać, jak bardzo jest to szkodliwe.

Tae chciał po raz setny przyznać, że doskonale o tym wiedział, ale jego telefon zaczął informować go o przychodzącym połączeniu, dosyć głośną melodią. Chłopak odkopał go spod sterty pustych opakowań i ujrzał wspólne zdjęcie z Namjoonem, które zrobili sobie w USA.

— Tak? — mruknął, gimnastykując się z przyłożeniem komórki do ucha, ponieważ wciąż miał brudne ręce.

No, stary, gdzie ty jesteś?

Odwrócił błyskawicznie głowę w stronę naściennego zegara i zamarł, widząc siedemnastą pięć.

— Ajaj! — wrzasnął i zacisnął powieki. — Niedługo będę!

Z prędkością światła rzucił fartuch na krzesło i zaczął pakować racuszki do pojemników. W międzyczasie ojciec powiedział mu, żeby na siebie uważał i nie przejmował się sprzątaniem, bo widząc, jak jego syn stara się w końcu nieco uspołecznić, postanowił mu troszkę pomóc i posprzątać po nim cały ten burdel (wtedy nie wiedział jeszcze, że nawet sufit nosił ślady ciężkiej pracy Taehyunga).

Tae po pięciu minutach był już w drodze. Pedałował najmocniej jak potrafił, jadąc jeszcze równą drogą doliny, w której znajdowała się ich mieścina, ale w końcu przyszedł czas walki z podjazdem pod górę, na której znajdowali się jego nowi towarzysze. Początkowo dawał radę, ale kiedy zrobiło się stromiej, a piach przejmował panowanie nad rowerem, Tae zrezygnował z jazdy i zaczął prowadzić swój jednoślad.

Dyszał i prychał ciężko, ocierając pot z czoła. Generalnie zawsze szybko się męczył i nie był najlepszy w sportach, ale tego dnia było dużo gorzej. Doskonale zdawał sobie sprawę, że przyczyną tak szybkiej utraty sił była nieprzespana noc i walka z jedzeniem, a panujący ukrop na pewno tego nie poprawiał. Nawet kiedy dostrzegł już ścieżkę, prowadzącą wzdłuż nasypu torów i wiedział, że stamtąd trafi prosto do chłopaków, nie potrafił przywrócić wcześniejszego entuzjazmu. Za bardzo kręciło mu się w głowie.

Do tego stopnia, że ugięły się pod nim kolana.

— Jezu, wyglądasz, jakbyś miał umrzeć!

Zanim zarejestrował te słowa, poczuł, jak rower przestaje stawiać opór. Po chwili nie miał go już w rękach, a jego ciało doznało cudownego uczucia odciążenia. Odwrócił lekko głowę i ujrzał roześmianą, opaloną twarz Jungkooka, który przejął jego ciężar. Wiatr rozwiewał delikatnie jego ciemne włosy, wilgotna twarz odbijała słoneczne refleksy, za to orzechowe oczy wchłaniały je bez reszty, wytwarzając drobne iskry.

Wyglądał nierealnie. Jak wyrwany z kart baśni, młody książę o nienagannym wyglądzie.

— Jungkook.... — wydusił z siebie, lekko oniemiały.

— Może zróbmy przerwę? — zapytał Jeon, przystając. — Naprawdę wyglądasz, jakbyś miał wyzionąć ducha.

Tae automatycznie się zatrzymał, wciąż wpatrując się w chłopaka. Tak jak do tej pory wzbudzał w nim wielkie obawy (momentami o własne życie), tak w tamtej chwili Tae miał ochotę spędzić z nim resztę tego życia. Coś zatykało go od środka, uniemożliwiało głębszy oddech i bynajmniej nie było to zmęczenie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 23, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

◦ Someone loves me ◦ [taekook] ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz