2

688 25 8
                                    

Wrócił ze spaceru przewietrzony i całkowicie wybudzony. Początek października, co za okropny okres.

- Na pewno gdzieś tu jest - mówił do siebie przeszukując szufladę zawaloną długopisami, kabelkami i kartami pamięci - mam cię - zwycięsko spojrzał na jeden z nowszych modeli iPhone'a. Umieścił w środku swoją starą kartę SIM ze starego telefonu, który został rozbity w drobny maczek poprzedniego dnia. Wsunąwszy na stopy eleganckie glany, opuścił mieszkanie.

- Cześć, Tom! - zawołała za nim Zendaya. Miał szczęście, że mieszkała blisko i mogli razem pokonywać drogę do studia.

- Hej, Zen - powiedział na powitanie i przytulił przyjaciółkę. Zen, tak ją nazywali, komu chciałoby się mówić
Z e n d a y a - nie chcę gadać o wczorajszym wieczorze - spuścił wzrok.

- Kiedyś będziemy musieli - powiedziała wesoło. Właśnie to chłopak bardzo w niej cenił, zawsze pozytywnie nastawiona, uśmiechnięta, wesoła. Taka dziewczyna to balsam na każdą ranę.

Uśmiechnął się nieśmiało - Co tam słuchać u ciebie? - zapytał z nudów.

- Po staremu, a u ciebie? - odwzajemniła uśmiech - swoją drogą, masz czas dzisiaj po zdjęciach? Znalazłam super knajpę z włoską kuchnią.

- Czemu nie? - zastanowił się

......

Po skończonych zdjęciach Tom wyszedł pośpiesznie ze studia. Wsunąwszy ręce w rękawy skórzanej ramoneski, wygrzebał z kieszeni tekturowe pudełko z papierosami. Zaciągnął się, tak bardzo wyczekiwanym i znanym, dymem otulającym jego płuca. Przymknął oczy i cierpliwie czekał, aż Zen wyleci z hukiem z budynku.

- Skracasz sobie życie o 7 lat - usłyszał przed sobą i zanim zdążył zareagować poczuł jak dziewczyna wytrąca mu z ust tytoń. Zdezorientowany przyglądał się jak Zen depcze zawzięcie „narzędzie zbrodni", aż ostatnia iskierka nie zgaśnie pod podeszwą jej buta. Dziewczyna podniosła wzrok i spojrzała na chłopaka. Ich spojrzenia się spotkały, ich brązowe tęczówki szukały w sobie części duszy. Dwie sekundy były dla nich jak wieczność. Policzki dziewczyny przybrały kolor dojrzałej brzoskwini, zawstydzona oderwała wzrok od sylwetki chłopaka. Tom parsknął cicho i spokojnie podniósł wzrok. Był świadomy swojej przyciągającej osoby, takie zdarzenia tylko podnosiły jego ego.

........

- Proszę - zabłysnął zębami i szarmancko otworzył drzwi dziewczynie do włoskiej restauracji.

Uszczypnęła go w bok i przewróciła oczami - stolik dla dwojga? - zapytał kelner ubrany niczym pingwin. Tom odwiesiwszy kurtki i szale na wieszak, podszedł do mężczyzny i szepnął mu coś do ucha. Zen założyła ręce na piersi i wymownie spojrzała na chłopaka.

- No co? - wbił niewinny wzrok w dziewczynę, wyganiając z jej serca negatywne emocje.

- Proszę za mną - kelner dostojnie przedostawał się między krzesłami i stołami prowadząc na sam koniec sali. Nagle gwałtownie skręcił w lewo i jeszcze raz w lewo, otwierając przed przyjaciółmi ogromne, drewniane drzwi.

Ich oczom ukazała się piękna wiklinowa altana otoczona kwiatami, krzewami i drzewami, z których zwisały, świecące niczym malutkie świetliki, lampiony.....

........

- Jacob! Jey!! Jacob!! - krzyczał od drzwi chłopak.

- Możesz mi powiedzieć, dlaczego drzesz mordę o 22:18? - niższy i krępy Jacob przetarł oczy i spojrzał z zapytaniem na Toma.

- Zaczynam swój plan - cieszył się jak małe dziecko.

- Który? Ten z Zen? - zapytał i odrazu się ożywił.

- No a jaki? - zaśmiał się Tommy - zobaczysz będzie moja.

Tomdaya || Far from loveWhere stories live. Discover now