VII

1.6K 124 113
                                    

//Uparciuchy z was.

*

Ukryć się.

Taurysowi kręciło się w głowie coraz mocniej, świat wirował przed jego oczami w dzikim pędzie. Zachwiał się i zacisnął mocno powieki, skupiając się na twardej podłodze pod stopami. Spróbował wesprzeć się na krześle, a ono z hukiem runęło na ziemię, machnął więc na nie ręką i po omacku dopadł śpiącego, nieświadomego kłopotów Feliksa.

Poczuł się odrobinę pewniej, kiedy wraz z kocem chwycił go na ręce. Nikły ciężar przyjaciela na powrót przytwierdził go do ziemi, a jego własne serce zwolniło, dopasowując się do spokojnego rytmu serca Polski. Nie pozwolę im cię zabrać. Drugi raz cię nie dostaną, obiecał w myślach. Nie musisz się o to bać, rozumiesz?

Przed domem rozległ się warkot silnika.

*

Nie było czasu, nawet sekundy do stracenia. Taurys znalazł w sobie ostatek sił, aby rzucić się do drzwi kuchennych, prowadzących na tyły domu – gdzie teraz? – znowu ciemniało mu przed oczami i wiedział, że nie zdoła przejść więcej niż kilka kroków. Schowek na drewno, przypomniał sobie z trudem. Wnęka w prostopadłościanie domu, wypełniona stosami porąbanego opału, którego część już zużyli do palenia w kominku. Nie idealne schronienie – ale mógł tam położyć Polskę i przynajmniej częściowo ukryć go pod drewnem. Może tamtym nie przyjdzie do głowy zaglądać na tyły domu. Może...

Dopiero teraz zauważył, że zielone oczy Feliksa są półotwarte. Nachylił się nad nim z nadzieją, ale przyjaciel nie zdradzał żadnych oznak świadomości. Przebudził się, ale znów był bierny jak szmaciana lalka, pomimo wszystkich postępów, pomimo tych małych cudów, które wydarzyły się w ciągu ostatnich tygodni.

Dlaczego?, pomyślał Litwin ze złością, czując pod powiekami zdradzieckie łzy. Dlaczego akurat teraz nie może się obudzić, kiedy tak bardzo się boję i jestem zupełnie sam?

*

- Pusta. No on nie mog daleko ujti.

- Pa twojemu eta on?

Dwa głosy dochodzące zza nieszczelnej ściany. Dwóch mężczyzn. Dwóch mężczyzn przeciw niemu i Feliksowi. Ale nie była to sprawiedliwa gra, bo Feliks leżał bez przytomności, a Litwa był słaby, chory i nie miał broni. To nawet mniej niż dwóch na jednego. W dodatku nie wiedział, kim są, nie wiedział, czy mieli karabiny. Wiedział tylko, że Polska nie może trafić w ich ręce.

- Eta pasledniaja dieriewnia pieried frontam. Jesli my nie najdiom jewo...

„Jego". Umysł Litwy pracował na najwyższych obrotach. Powiedzieli „jego", nie „ich". Więc szukali jednej osoby. Ale którego z nich? Przyszli tu, żeby zabrać personifikację Polski, czy żeby zabić litewskiego dezertera? Pod stołem stała wojskowa skrzynia transportowa, wyraźnie oznakowana w cyrylicy. Nie mogli jej nie zauważyć. Ale jeśli...

Feliks u jego boku zaczął cicho, potem głośniej, pojękiwać z bólu. Feliks, proszę, nie teraz. Obudź się. Obudź się, albo obaj zginiemy, rozumiesz?

- Pajdu, prawieriu za domam.

*

To było nierealne, to było jak sen. Litwa od dawna miał wrażenie, że rzeczywistość i omamy coraz bardziej zamieniały się miejscami. Być może jest po prostu pewien poziom strachu, którego człowiek nie może przekroczyć, bo inaczej oszaleje. Być może ktoś, kto dotarł do tej granicy, wychodzi z niej na wieki nieustraszony. Kiedy powoli, nieznośnie powoli opadała klamka w drzwiach tuż obok nich, Taurys nie bał się już niczego. Śledził jej ruch wzrokiem drapieżnika, gotowego zaatakować na pierwszy widok czerwieni w szparze obok framugi. Nie szukał wzrokiem twarzy, nie próbował nawet rozpoznawać dystynkcji na mundurze. Było mu nawet wszystko jedno, której strony jest to żołnierz; w obu wypadkach sytuacja była równie zła. Musiał zaatakować pierwszy -

w przeciwnym razie znów straci Feliksa.

*

Przed oczyma tańczyły mu kolorowe plamy o rozmytych krawędziach, ale jeden kształt zachował nieznośnie wyraźny kontur, ostrością aż zakłuł go w oczy - kształt broni. Taurys bez trudu rozpoznał pistolet TT-30 (w armii zwany „tetetką", podpowiedziała pamięć), miewał go już w rękach. Szkoda, że swój własny zaprzepaścił tamtej nocy, kiedy odbijał Feliksa z rąk jego oprawców.

Na pistolecie skupił całą swoją uwagę. Nie wolno mu było pozwolić, aby żołnierz w czerwieni dostrzegł Polskę, który w każdej chwili mógł zacząć się miotać w malignie.

Poczekał, aż drzwi otworzą się dostatecznie szeroko, i całym ciężarem swojego ciała wpadł na żołnierza, jednocześnie chwytając za lufę pistoletu i ciągnąc ją w bok oraz do siebie.

*

Przewaga zaskoczenia należała do niego. Obaj wpadli z powrotem do budynku i w silnym uścisku runęli na podłogę. Taurys czuje tępy ból szczęki i smak krwi na języku, ale nie zważa na to. Walczy desperacko, jak zwierzę zagonione w róg i zmuszone do ostateczności. Uderza na oślep i w tym samym momencie huczy strzał, kula śwista mu nad ramieniem, wypalona przypadkowo czy też w panice, w każdym razie niecelna. Drugi mężczyzna nagle wypuszcza broń, wydaje z siebie gardłowy jęk i Taurys błyskawicznie obraca pistolet w dłoniach – teraz to on jest uzbrojony, szybko podnosi się z kolan do pozycji pionowej, bez wahania celuje do postaci rozciągniętej na podłodze...

Ledwo rejestruje trzaśnięcie frontowych drzwi, zapewne drugi z mężczyzn wbiega do środka, zaalarmowany wystrzałem...

*

Ręce drżą mu jak w febrze, oddech wyrywa się z jego płuc. Przed oczami nie widzi już nic, nawet czerni i czerwieni. Kiedy ostatnio jadłem?, przemyka mu przez głowę. Kiedy ostatnio spałem...?

Jest słaby jak dziecko. Obiema rękami trudno mu podźwignąć ciężar broni. Zawroty głowy usiłują powalić go na kolana.

Sam nie wie, w którym momencie tetetka wypada mu ze słabnących rąk. Pusty żołądek wypełniają mdłości.

Nie boi się, bo nie ma już siły się bać.

W następnej chwili w uszach rozlega się odległy huk drugiego wystrzału i tępe echo bólu pojawia się w brzuchu, rozprzestrzeniając się z prędkością światła, aż wreszcie pochłania wszystko.

*

W ostatniej chwili wydaje mu się, że widzi pochylonego nad sobą Feliksa z zakrwawionymi rękami i zmarszczkami skupienia na czole.

Potem odpływa.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 24, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Nigdy więcej nie musisz się bać [LietPol]Where stories live. Discover now