Troja

184 6 9
                                    

W innych okolicznościach – gdyby nie zamknął nam drogi ucieczki – pomyślałabym, że jest seksowny. Ciemne włosy związane z tyłu i brązowe oczy, a do tego długi płaszcz, coś w rodzaju prochowca." — Akademia Wampirów 

Pasja i intensywność promieniowały od niej prawie jak namacalna rzecz. (...) Jej zdjęcia nie wymierzyły sprawiedliwości. Długie, ciemne włosy obramowały jej twarz ze swego rodzaju trudem - ach, piękno może łatwo cisnąć serce człowieka. Jej oczom, choć pełnym nienawiści do mnie udało się być intrygującym, co tylko dodało jej niebezpieczności. Może była uzbrojona, ale Rose Hathaway była w posiadaniu wielu broni."

— Akademia Wampirów, spotkanie w Portland, DPOV

*****

Pierwsze spotkanie Romitri w innych okolicznościach.
Kiedy od pierwszej chwili mogą zaakceptować atrakcję między nimi.

Inspirowane historią Troi i jeszcze czymś, ale w tej chwili nie pamiętam.

Coś, czego jeszcze nie widziałam w polskich fanfikach Akademii.

Świat bez wampirów. Wszyscy ludzie. 

Czas królestw.

*****

DPOV

Nigdy nie rozumiałem, co może skłonić mężczyznę, by poszedł za kobietę na wojnę. By zaryzykował dla niej swoje życie i królestwo.

Nigdy nie rozumiałem, jak Parys mógł być tak głupi, by świadomie narazić swoich ludzi na niebezpieczeństwo. Wiedział, że zabranie Heleny będzie miało swoje konsekwencje. Wiedział, że Menelaos nie zignoruje porwania jego żony. A mimo tego zrobił to.

Jego poddani zawsze powinni być na pierwszym miejscu, tak ja moi, zawsze byli dla mnie. To właśnie było jednym z powodów, dla których zgodziłem się na ofertę Ibrahima Mazura. Sojusz, który przypieczętuje moje małżeństwo z jego córką. Połączenie dwóch wielkich gospodarek, stworzenie nowych, bezpieczniejszych szlaków komunikacyjnych i handlowych przez Gruzję, jak również nowy rozejm z tym krajem na tureckich zasadach po dwustu trzydziestu latach, wzajemnej wrogości jest najlepszym, co udało nam się wynegocjować od dziesięcioleci.

Nie byłem zwolennikiem sojuszów pieczętowanych małżeństwem. Nie byłem zwolennikiem małżeństw, w których ludzie musieli tkwić, choć nie znali się i nic do siebie nie czuli. Przez wiele lat udawało mi się unikach takich umów, a w zamian dawać zapewnienia i iść na kompromisy, które przynosiłyby korzyści obu stronom, bez konieczności łączenie dwójki ludzi wbrew ich woli.

Jednak po tych wszystkich latach w końcu chyba przyszedł czas, w którym dla dobra narodów, trzeba było zrobić to, co słuszne, nawet jeśli mi się to nie podobało.

Ibrahim Mazur był doskonałym negocjatorem i biznesmenem. Był również tak samo uparty. Małżeństwo z jego córką było głównym warunkiem naszej umowy. W wieku dwudziestu lat dalej nie wykazywała żadnego romantycznego zainteresowania mężczyzną, kiedy w tym wieku jej matka była już w drugiej ciąży. Prawdopodobnie było to spowodowane również tym, że ojciec bardzo starał się dbać o jej dobre imię, trzymając nad nią pieczę i pilnując jej na każdym kroku. Nie powstrzymało to jednak ludzi przed plotkowaniem o jej burzliwych romansach.

Rosemarie Mazur. Czarująca turecka piękność, o której mężczyźni zawsze mówili z podziwem. Choć połowę z nich odrzucał jej niewyparzony język, żaden nie zawahałby się posmakować ognia, który w niej drzemał, gdyby tylko mieli szansę. Jednak dla jej ojca była najcenniejszym skarbem jego życia i nikt nie ośmieliłby się zrobić czegoś przeciw Mazurowi.

Plotki jednak rozprzestrzeniały się szybko i trudno było znaleźć ich źródło. W tej jednej rzeczy Ibrahim był bezradny.

Teraz ta kobieta miała być moją żoną. Jak się z tym czułem? Nie wiedziałem. Ta, której pragnęło tak wielu, miała być moja. Była moja.

Nigdy wcześniej jej nie widziałem. Nie wiedziałem, czy to, co mówią, jest prawdą. O tym, jaka jest i o jej romansach.

Nigdy z nią nie rozmawiałem. Nie znałem jej. Jak mogłem myśleć o niej w tylu kategoriach i planować nasze życie skoro nawet nie wiedziałem kim jest?

Uderzenie wyrwało mnie z moich myśli. Zderzyłem się z kim. Z kobietą dużo mniejszą ode mnie.

"Przepraszam."

Powiedzieliśmy równocześnie.

W jej głosie była szczerość. Nie strach, jaki okazałaby służąca. Nie protekcjonalny ton szlachcianki, która wcale nie miała na myśli tego, co powiedziała. Przez krótką chwilę zastanawiałem się, kim jest, a potem podniosła głowę i spojrzała na mnie.

I w jednej chwili już wiedziałem.

Rosemarie Mazur.

Jej piękno uderzyło mnie.

Nie byłem przygotowany na jej spotkanie. Nie byłem przygotowany, by zobaczyć zagubienie na jej twarzy i usłyszeć szczerość w jej głosie. Miała być kolejną zarozumiałą, rozpieszczoną księżniczką. Nie podejrzewałem, że będzie nawet bardziej wyjątkowa, niż mówili.

Ponieważ była autentyczna. Niczego nie udawała.

Nie wiedziała, z kim się zderzyła, ale nie miało to dla niej znaczenia. I nie uważała się za wyższą od zwykłego człowieka, tylko dlatego, że urodziła się z tytułem szlacheckim. Znała i akceptowała swoje obowiązki, wiedziała, że jest postawiona w hierarchii dużo wyżej od przeciętnego człowieka, ale nie okazywała tego.

I to właśnie podsycało w niej ten ogień, który miałem wrażenie, gromadzi się pod powierzchnią skóry. Ogień, który podsycał ją do działania. I rozpalał ludzi dookoła.

Była piękna. Nie tylko z wyglądu, ale i sercem. Wiedziałem to już w tamtej chwili.

Miała na sobie długą do ziemi złotą sukienkę, z błyszczącym gorsetem, która idealnie współgrała z kolorem jej skóry. Ciemne, gęste włosy opadały miękkimi falami na jej ramiona. Chciałem wpleść w nie palce i sprawdzić, czy były tak samo miękkie, na jakie wyglądały.

I boże, w tamtym momencie dokładnie wiedziałem, dlaczego nigdy nie znudzili się mówieniem o niej. Zrozumiałem, o co było to całe zamieszanie. Dlaczego tak wielu jej chciało i dlaczego ojciec tak rozpaczliwie chronił ją przez te wszystkie lata.

Nie wierzyłem w piękną miłość, o której piszą w książkach. Z pewnością nie wierzyłem w tę od pierwszego wejrzenia, ale gdyby doświadczył z nią tego, o czym mówią książki, poczuł, choć ułamek tego, co czują ich bohaterowie...

Byłbym stracony, będąc równocześnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.

Za nią poszedłbym na każdą wojnę.

Jej oczy były ciemne i intensywne, tak jakby naprawdę płynął w niej ogień.

Trojanie pochodzili z terenów dzisiejszej Turcji. Czy Parys naprawdę był tak ślepy, żeby na swoich ziemiach, nie znaleźć żadnej pięknej kobiety? Musiał jechać aż do Grecji i porywać żonę innego?

I w jednej chwili potrafiłem zrozumieć ich obu. I Parysa i Menelaosa. Wczuć się w ich konflikt, w tę sytuację. Wiedziałem, że po którejkolwiek stronie bym nie stał, zrobiłbym to samo, co oni. I Boże miej mnie w swojej opiece, jeśli ona by mnie nie powstrzymała.

***

Krótkie historie wielkiej miłości | ONE-SHOTS | Akademia WampirówWhere stories live. Discover now