Rozdział 17: Cisza przed burzą

2.1K 195 155
                                    


Droga przez Warszawę była męcząca, a Łukasz milczący – po tym, jak podał mu adres już się nie odezwał. Jurek zerkał na niego bez słowa, czując, że panująca między nimi atmosfera staje się z każdą chwilą coraz bardziej gęsta. Deszcz za oknami siąpił, nie poprawiając im nastrojów.

Jurek był zaniepokojony ostatnimi wydarzeniami, a Nakonieczny... On był po prostu zły i nerwowy. Z pretensją wpatrywał się w toczące się przed nimi samochody, tak jakby miało to pomóc wcisnąć im gaz do dechy – niestety, morderczy wzrok Łukasza, choć robił wrażenie, nie miał aż takiej mocy.

Na szczęście w końcu udało im się przyśpieszyć. Zarówno Jurek, jak i Łukasz odetchnęli na to z ulgą. Gos mógł udawać, że skupia się na drodze, a jego pasażer trochę się rozluźnił, zerkając na zegarek.

– Zdążymy. – Jurek przerwał ciszę cichym pomrukiem, jakby sam nie był do końca pewien, czy powinien przerywać tę nieprzyjemną atmosferę.

Łukasz pokręcił głową ze zrezygnowaniem.

Jurek docisnął pedał gazu, znacznie przyśpieszając.

– Zdążymy – powtórzył pewniej, wyprzedzając pierwsze samochody. Łukasz wyprostował się w fotelu, po czym zerknął ciekawsko na licznik. Wciąż się boczył, inaczej pewnie nie szczędziłby sobie komentarzy. Jurek tylko nie wiedział czy przychylnych, czy jednak nie.

Koniec końców, nie odezwał się, a Jurek, pogodzony z porażką, włączył muzykę. Z głośników popłynął kojący, bluesowy kawałek. Czas przy nim jakby zwalniał, mięśnie rozluźniały się... Kawałek ten nie pasował jednak do prędkości z jaką się poruszali. Jurek wyprzedzał jadące obok samochody, zostawiając je w tyle po kilku sekundach. Łukasz chyba też nie dał się zmylić – mimo że w samochodzie prawie w ogóle nie trzęsło, a z głośników wylewała się taka, a nie inna muzyka, siedział czujny i wyprostowany, ogarniając wzrokiem jezdnie.

Jurek zerkał na niego z czymś na kształt satysfakcji, widząc jego zaniepokojenie. Starał się przy tym nie tracić zdrowego rozsądku, nie chciał spowodować wypadku, ale znał siebie już na tyle dobrze, że wiedział, na ile może sobie pozwolić za kółkiem. Łukasz tego nie wiedział i z każdą chwilą bladł coraz bardziej. Facet był jednak uparty jak osioł i nie odezwał się słowem... Na ich nieszczęście Jurek też był uparty i tym razem uparł się, że wywoła w Nakoniecznym jakąś reakcję. Inną niż tylko mrożenie go morderczym wzrokiem.

Dlatego prędkość na liczniku rosła, a na ustach Jurka pojawił się nikły, ale zadowolony uśmieszek. Łukasz wyłapał to i zmrużył gniewnie oczy. Był bladziutki.

Jurek niestety mógł się zadowolić jedynie zerkaniem na swojego szefa, a kiedy to robił, czuł coś na kształt satysfakcji i zdenerwowania w jednym – jak długo Łukasz będzie się na niego boczył? Może powinien z nim po prostu porozmawiać? Tak by było dojrzalej, tak, ale wcale nie łatwiej. No bo co by miał mu powiedzieć? Że uderzył Alka dlatego, że ten zniszczył mu płaszcz? To chyba brzmiało żałośnie, zresztą co Łukasza miał obchodzić jakiś kawałek ubrania...? W tej sytuacji nie chodziło jednak o sam płaszcz – chociaż Jurkowi naprawdę było go żal – a o zachowanie. Jak ktoś mógł go tak jawnie zastraszać, grozić mu...?

I to wszystko miałby powiedzieć Łukaszowi? Przecież to brzmiało tak żałośnie – jakby Jurek kompletnie sobie nie radził, jakby go gnębiono... Nie, prędzej zapadłby się pod ziemię niż przekazał to Nakoniecznemu. Dlatego jechali dalej. Jurek odprężał się podczas jazdy, a Łukasz wręcz przeciwnie – z chwili na chwilę był coraz bardziej spięty.

– Wiesz, ile masz na liczniku? – sapnął w pewnym momencie, podczas gdy wymijali całkiem niezłe BMW.

– Jestem tego świadomy – odpowiedział ze stoickim spokojem. Łukasz zacisnął dłonie na kolanach. Skojarzył mu się z małą, wypłoszoną myszką, która wciskała się w kąt siedzenia.

Zostań o poranku | bxb |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz